(21)Znajoma twarz

48 5 2
                                    

Obudził mnie mocny cios w brzuch. Ktoś kopnął mnie z całej siły. Byłam cała mokra od potu. Nagle zorientowałam się że siedzę w staniku i krótkich spodenkach. Zrobiło mi się gorąco miałam ochotę komuś przywalić, ale ręce miałam związane sznurem o jedną z nóg łóżka, a nogi miałam sklejone taśmą.
Byłam w pokoju koloru fiołkowego. Łóżko, do którego mnie przywiązali było czarne. Meble były białe z różnymi naspisami typu: "Umrzesz śmiercią taką jak ja..."  dywan na środku pokoju był w kolorze lekkiego fioletu. Po kolorach mogłam się domyślić, że to pokój jakiejś dziewczyny. Niestety myliłam się.
Siedziałam na podłodze skulona z bólu brzucha. Wtedy z nikąd pojawiła się ciemna postać. Uklękła przede mną i odgarnęła mi włosy. Gdy podniosłam głowę zobaczyłam znajomą twarz. To- to... to ten chłopak, który kiedyś mi pomógł uciec z jaskini. Teraz wyglądał trochę inaczej. Oczy nadal koloru fioletowego, włosy czarne z jednym jasnym pasemkiem... Oh... Kurwa Annabeth nie rozczulaj się!
-Czego ode mnie chcecie?!- syknęłam w jego stronę.
-Pomocy i wyrozumiałości.
-Co kurwa? Ja wyrozumiała chyba śnisz...-nie dał mi dokończyć bo zasłonił mi ręką usta.
-Ciszej, nikt nie wie że tu jestem. Ja z moją paczką chcemy ci pomóc.
-Jak?
Wyszedł z pokoju i za chwile wrócił z jakimś strażnikiem. Na jego oczach rozciął mi sznury, ale związał mi ręce taśmą. Przewróciłam tylko oczami i pozwoliłam (niechętnie) na to by mnie podniósł. Przerzucił mnie przez ramię i wyszedł ze mną. Szliśmy w stronę palącego się stosu. Tajemnicza postać już miała mnie rzucać kiedy ktoś mnie przechwycił. Czułam się jak tania dziwka! Byłam bez koszulki i w krótkich spodenkach! Strażnik na dole zaczął walczyć z fioletowo-okim chłopakiem. Ja siedziałam na drzewie kiedy ktoś mnie popchnął i spadałam prosto na palący się stos. W ostatniej chwili zostałam pochwycona przez następnego kolesia, który zdążył mi się przedstawić. Miał na imię Luke. Miał zielone oczy i blond włosy. Akurat wtedy to mnie nie interesowało, bo po raz kolejny zostałam popchnięta z drzewa prosto na ciemną postać. Ciemna postać mnie złapała, podbiegła do stosu i zamiast rzucić mną w bok, zostałam rzucona wysoko w górę. Gdy ja znajdowałam się w górze, chłopak wziął za nogę strażnika i wrzucił go do stosu. Dobra fajnie super, a co ze mną?! Zaczęłam spadać myśląc, że ten chłopak mnie nie złapie. Nagle zanim dotknęłam ziemi, ktoś złapał mnie w pasie. Po chwili byłam już bezpieczna na ziemi. Luke zagwizdał i z za krzaków wyszło jeszcze 3 chłopców. Razem było ich 6.
-Znacie prawdę Volturi?-zapytałam wszystkich zgromadzonych.
-Owszem...-odpowiedział Luke i cała reszta.-Sami do niej należymy.

Córka VolturiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz