Leżeliśmy z Harrym w łóżku, a Melinda drzemała jeszcze w swoim. Był piękny poranek. Słońce świeciło dość mocno i odbijało się od białych ścian pokoju. Wtulałam się w mojego chłopaka i zastanawiałam nad niedaleką przyszłością.
Miał rację martwiąc się o Mel i o to jak zniesie wyjazd. My dorośli mieliśmy problem z dostosowaniem się do ciągłego biegu, zmian stref czasowych, a co dopiero takie dziecko. Byłam jednak zdesperowana, a przede wszystkim kierowałam się tym, że nie powinna być z dala od ojca.
- Słucham? - odebrałam szybko telefon, który zaczął wibrować na szafce nocnej. Nie chciałam by mała się obudziła.
- Cześć księżniczko. Co u was słychać? - usłyszałam Lucasa, na co uśmiechnęłam się szeroko.
- Hej. U nas wszystko w porządku. Niedługo wracamy.
- Widziałem wasze zdjęcia. Udało się. - śmiał się w głos.
- Wasz chytry plan był do dupy Luc, ale chyba nie po to dzwonisz?
- Właściwie nie. - usłyszałam jego zmartwiony głos.
- Co się stało? - usiadłam na łóżku, na co Harry jeknął.
- Chciałem cię prosić byś dłużej została u Anne. Mamy tu pewne komplikacje i lepiej jak tam będziecie się relaksować. - on chyba sam nie wierzył w to, co mówi.
- Lucas przestań pieprzyć banaluki. Gadaj co się dzieje?! - teraz Harry usiadł koło mnie i wpatrywał się zdezorientowany.
- Grace tylko spokojnie. Chodzi o to, że...
- że...?
- Pojawiła się twoja matka. - mój świat się zatrzymał. Co do kurwy?
- O czym ty gadasz?
- Zjawiła się kilka dni temu w naszym domu. Chce poznać Melindę.
- Po moim trupie. Będę za kilka godzin. Sama. - odpowiedziałam i wyskoczyłam z łóżka.
- Nie rób nic pochopnie. Zostań w Holmes.
- Nie Luc. Ta wredna kobieta zostawiła mnie po narodzinach, a teraz chce wleźć w moje życie z buciorami, bo pewnie zobaczyła kim jestem, z kim jestem i co mam. Powiedziałam, po moim trupie. - nie dałam mu już nic powiedzieć tylko się rozłączyłam i poszłam do łazienki.
Co za durna baba. Po jaką cholerę pojawia się po tylu latach? Chce kasy? Dobra. Dostanie ile będzie chciała, ale niech się odpieprzy od mojej rodziny.
- Grace, co się dzieje? - usłyszałam pukanie do drzwi i głos Stylesa.
- Nic z czym sobie nie poradzę kochanie. - odpowiedziałam i wyszłam z pomieszczenia. Harry stał z zaspaną Melindą na rękach i patrzył na to co robię.
- A po co się zerwałaś z łóżka?
- Muszę jechać do Londynu coś załatwić. Wrócę szybko. - cmoknęłam ich w policzki. Jednak Harry złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Chcę prawdy Graceland, albo zamknę cię w tym pokoju, a sam zadzwonię do Lucasa i się dowiem. - warknął, a ja uznałam, że lepiej powiedzieć mu prawdę.
- Moja matka wróciła i chce zobaczyć Meli.
- Co?
- To. Domaga się widzenia z Melindą.
- Po moim trupie. - powiedział a ja się zaśmiałam.
- Mamy to samo zdanie.
- Jadę z tobą.
- Nie. To moja matka. Poradzę sobie.
- Chyba żartujesz księżniczko. Daj mi pół godziny i idź powiedz mamie.
Zrobiłam jak kazał, bo nie chciałam się wyklócać. Anna, gdy się dowiedziała o co chodzi nie miała problemu, by zająć się naszą Perełką, a nawet zgodziła się w razie czego opuścić z nią Anglię.
Po dłużącej się drodze dotarliśmy do domu. W progu przywitał nas Jeremy.
- Gdzie Luc? - zapytałam.
- W gabinecie. Z nią. - Jer zrobił krzywą minę. Ruszyłam, a Harry za mną. Szykuje się bardzo miła pogawędka.
Weszłam do pomieszczenia bez pukania i stanęłam na wprost kobiety, która wydała mnie na świat. Kurwa.
- Graceland. - wyszeptała.
- Daruj sobie te ceregiele, a najlepiej wypierdalaj z mojego domu!
- Nie tak szybko córeczko.

CZYTASZ
We hope to Three (Book3)|| Harry Styles✔
FanficGrace od dwóch lat wychowuje samotnie córkę. Harry nadal należy do One Direction. Grace odcięła się całkowicie od przemysłu muzycznego Harry pisze, komponuje i daje się pochłonąć showbiznesowi. Oboje chcą nie pamiętać. Oboje pragną zaznać spokoju...