ROZDZIAŁ 7

2.9K 154 26
                                    

Rano po zjedzeniu śniadania zabrałam się za pakowanie. Dzięki Bogu mieszkałam z dwoma najlepszymi opiekunami na świecie. Lucas i Jeremy zajęli się Melindą, a ja mogłam w spokoju pomyśleć co jest potrzebne na wyjazd. Mieliśmy tam spędzić kilka dni, jeśli wcześniej się nie pozabijamy, a prawdopodobieństwo, że Harry Styles będzie chciał mnie unicestwić było stuprocentowe.

Z moją walizką nie było kłopotu, jednak z rzeczami Mel zapowiadała się wyższa szkoła jazdy. Dwuletnie dzieci brudzą się w tempie ekspresowym i ilość ubrań jaką musiałam jej zabrać była niewyobrażalna, a trzeba pamiętać o zabawkach i innych rzeczach.

Styles przyjechał o dziesiątej. Gdy zobaczył ilość toreb zrobił wielkie oczy, ale kulturalnie przemilczał sprawę. Po pożegnaniu z chłopakami wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w podróż.

Całą drogę do Holmes Chapel przespałam obok Melindy. Na samą myśl o spotkaniu z matką Harrego miałam mdłości. On nas pozabija.

Kiedy zatrzymał się pod domem otworzyłam oczy i zaczęłam rozbudzać małą.

- Perełko jesteśmy. Trzeba wstać. - powiedziałam, a ona otworzyła swoje zielone oczka i spojrzała na mnie.

- No panienki wysiadamy. - Harry miał bardzo dobry humor, co mnie przeważało.

- Może nie rozpakowujmy bagaży? - powiedziałam, a on spojrzał na mnie jak na chorą pychicznie.

- Nie. Bierzemy je teraz. - odpowiedział z uśmieszkiem.

- Przecież i tak nie uciekniemy. Jesteśmy na ciebie skazane. - wywróciłam oczami, a jemu to się jeszcze bardziej spodobało.

Styles otworzył drzwi kluczem i zaczął nawoływać domowników, ale nikogo nie zastaliśmy. Świetnie.

- Dzwoniłeś do Anne, że przejeżdżamy? - zapytałam wkurzona.

- Nie. Chciałem zrobić jej niespodziankę.

- Idealnie Styles. A jak wyjechały na dłużej?

- To mamy czas dla siebie. - mrugnął do mnie.

Przez te kilka dni nie wyglądał już tak źle. Spotkania z córką bardzo mu służyły, co bardzo cieszyło. Ja też czułam się dużo lepiej wiedząc, że jest blisko Mel, że tak dobrze się porozumiewają. Potrzebowaliśmy tego wszyscy. Chcąc nie chcąc jesteśmy rodziną i lepiej nam razem niż osobno.

Nie dawałam szans naszemu powrotowi do siebie. Takiej możliwości już nie było. Wszystko zostało złamane, a kawałki tego pięknego uczucia, które nas łączyło pogubiliśmy gdzieś po drodze. Każde z nas ma swoje prywatne życie, scala nas dziecko, dzięki któremu jesteśmy w stanie się dogadywać i żyć w przyjaźni.

Po wniesieniu wszystkich walizek zielonooki pokazał mi pokój, w którym miałam spać razem z Perełką. Pomógł mi rozłożyć turystyczne łóżeczko i wydzielił miejsce na zabawki. Potem zostawił nas same, abyśmy się ogarnęły przed obiadem.

Odswieżyłam się i przebrałam, to samo zrobiłam z córką. Czas mijał, a mój stres sięgał sufitu. Nawet zabawa z Meli nie pomagała, co moje słoneczko zauważyło.

- Mami cemu sutasz? - zapytała wtulając swoje drobne ciałko w moje.

- Nie smutam się kochanie. Jestem troszkę zmęczona. - wymusiłam uśmiech.

- Do taty. - powiedziała.

- Dobrze. Chodźmy do taty. Zobaczymy co gotuje. - wzięłam ją za rączkę i poszłyśmy na dół.

Harry poruszał się w rytm muzyki mieszając coś w garnku, który stał na kuchence. Pokazałam małej, by się nie odzywała, a ona kiwnęła główką na potwierdzenie. Widok Stylesa był nie do zapomnienia. Znów był tym radosnym chłopakiem, którego poznałam, którego uwielbiałam, którego pokochałam.

Gdy zadzwonił jego telefon myślałam, że skończy się nasze oglądanie, ale on nie zmieniając pozycji po prostu go odebrał.

- Co jest Lucas? - zapytał...
- Tak. Już jesteśmy. ...
- Spoko. ...
- Wiem. Małe kroczki. ...
- Nie spieprzę. ...
- Ja was też. - zakończył rozmowę i odwrócił się po mleczko kokosowe, które stało na stole.

Ja stałam wpatrzona w niego ze łzami w oczach, a on prawie upuścił łyżkę. Za moimi plecami dogadał się z Luciem, by mnie tu przywieźć. Coś planowali, a mnie się to wcale nie podobało. Byłam w szoku, byłam zła i najchętniej spakowałabym się teraz i wróciła do domu. Pieprzony Luc. Pieprzony Styles. Wszyscy przeciwko mnie.

- Grace?

- Czego? - warknąłem.

- Wszystko ci wyjaśnię.

- Nie ma czego Harry. - powiedziałam i wysiliłam się na uśmiech do Mel.

- Usiądziesz tu sobie królewno, a mama pomoże tacie. - wsadziłam ją do krzesełka i podałam kredki.

Stanęłam koło bruneta i zaczęłam kroić ogórka do sałatki. Moje policzki były mokre od łez. Chłopak to zauważył.

- Przepraszam. - powiedział, a ja milczałam. - Teraz już się nie odezwiesz?

- A co mam ci powiedzieć? - syknęłam - Zawiodłam się na Lucu. Nie potrzebuję swatki.

- A mnie nie opieprzysz?

- Nie. Nie ma po co. - w tym samym momencie do domu weszła Anne, którą przed chwilą zobaczyłam na podjeździe. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wytarłam twarz. Odpłacę ci się Styles. Szybko wyciągnęłam córkę z fotelika.

- Harry?! - usłyszeliśmy przy drzwiach.

Melinda słysząc kobietę aż zaklaskała w rączki i pobiegła z wielkim uśmiechem.

- Baba An. - krzyczała i kiedy dotarłam z chłopakiem do drzwi wejściowych zobaczyliśmy jak się do siebie tulą i obcałowują. Jego matka spojrzała na mnie z uśmiechem.

- Grace. Miło cię znów widzieć.

- Cześć Anne. Wiem, że miałyśmy być za tydzień tak jak się umawiałyśmy, ale on nas tu zabrał. - wskazałam Harrego.

Chłopak stał z rozdziawioną gębą, a jego wzrok skakał między mną a jego matką.

- Co wy...? Jak...? Że wy...? - zatkało go, a ja złośliwie się zaśmiałam.

- Tak Styles. Twoja mama zna swoją wnuczkę i widują się regularnie od dwóch lat, bo ona nie jest takim tchórzem jak ty.

We hope to Three (Book3)|| Harry Styles✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz