ROZDZIAŁ 15

2.4K 118 24
                                    

- A nie mówiłam, że masz zostać z nimi?! - krzyczałam, a po moich policzkach płynęły łzy. Jak mogli ją porwać? Co ja im takiego zrobiłam?

Byłam wściekła na Stylesa. Gdyby został w domu, to może by do tego nie doszło. Byłby z naszą córką. A tak my mieliśmy dwie godziny drogi do Londynu, Gemma siedziała z policją a Anne i moja Perełka były nie wiadomo gdzie.

- Grace nie mogliśmy przewidzieć takich rzeczy. - Harry próbował mnie uspokoić, ale ja nie chciałam jego opieki. Odsunęłam się jak najdalej na siedzeniu i oparłam głowę o szybę.

- Nie dotykaj mnie Styles. - syknęłam - I przysięgam ci, że jak tylko ją znajdą już nigdy jej nie zobaczysz.

- Jesteś zdenerwowana. Nie mów czegoś, czego możesz potem żałować. - powiedział spokojnie. Zbyt spokojnie.

Chyba się zagalopowałam, bo dopiero teraz dotarły do mnie wypowiedziane słowa. Przecież jego matka też została porwana. Jego siostrze cudem się nic nie stało.

- Przepraszam. - szepnęłam i wyciągnęłam do niego dłoń, a on splótł nasze palce.

Samochód prowadził Lucas. Jeremy siedział obok niego. Nie wahali się ani chwili by z nami jechać, kiedy dowiedzieli się, co się stało. Byli prawdziwymi przyjaciółmi. Byli zawsze kiedy ich potrzebowałam. Nawet nie wiedzieli ile dla mnie znaczyli. Gdyby ich teraz nie było rozsypałabym się na miollion kawałków.

- Słucham? - odebrałam telefon.

- Grace my już jesteśmy u Gem. Czekamy na was. - usłyszałam głos Nialla i naprawdę się ucieszyłam, że posiedzą z Gemmą do naszego przyjazdu.

- Dziękuję Niall. Jak tam wygląda? - zapytałam, choć chyba nie chciałam wiedzieć.

- Nie będę kłamał. Jakby przeszło małe tornado. - westchnął.

- Do zobaczenia. - szepnęłam i znów się rozpłakałam.

Podróż wydawała się wiecznością. Miałam dość zamknięcia w samochodzie i nic nie robienia. Gdy tylko wjechaliśmy na podjazd wyskoczyłam z auta i biegiem ruszyłam do domu. Nie zwracałam sobie głowy zamykaniem drzwi. Wbiegłam po schodach na górę i rzuciłam się do drzwi naszego pokoju. Stanęłam jak wryta widząc bałagan jaki tam panował. Wszystko wyrzucone z szafy. Walizki wytargane spod łóżka. Nawet materacyk Mel wyrzucony był z kojca.

Weszłam do środka i zauważyłam różowy kocyk Melindy. Padłam na kolana i wzięłam go w trzęsące się ręce. Zaciągnęłam się jego zapachem, a z moich ust wyszedł jęk rozpaczy. Miałam wrażenie, że ktoś wyrwał mi serce. Nie liczył się już Harry i nasza miłość, nie liczyła się jego matka ani siostra. Ja chciałam spowrotem moją córkę, moją Perełkę.

W tym momencie żałowałam, że dałam namówić się na ten wyjazd, żałowałam powrotu do Stylesa, a najbardziej na świecie żałowałam, że jestem córką Simona Cowella.

Poczułam oplatające mnie ramiona i mimo, że nie chciałam go tu, wtuliłam się mocno. Nic nie mówił, a jego uścisk nie zelżał nawet na sekundę. Kiedy wylałam chyba wszystkie łzy spojrzałam w jego oczy.

- Czemu to mnie spotyka tato? Co ja takiego zrobiłam?

- Nic córeczko. To ludzie są źli. Krzywdzą cię, bo ci zazdroszczą.

- Czego? Gównianego życia?

- Dla nich masz cudowne życie skarbie.

- To ja się chętnie z nimi zamienię. - odpowiedziałam i wstałam. W drzwiach stał Horan. Patrzył na mnie załzawionymi oczami, a po chwili otworzył dla nie ramiona. Wpadłam w nie, a po chwili zeszłam z nim na dół.

Harry siedział na kanapie i tulił Gemmę. Liam i Louis robili coś w kuchni. Jeremy i Lucas sprawdzali komputery. Czułam się jak w jakimś dziwnym filmie, który miałam nadzieję zaraz się skończy.

Gdy zawibrował mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i przeczytałam wiadomość.

Liczymy do trzech Grace.
Trzy instrukcje...
Trzy zadania...
Potem oddam Ci córkę.

We hope to Three (Book3)|| Harry Styles✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz