2

1.8K 126 14
                                    

Maddi
Promienie słońca budzą mnie. Powoli otwieram oczy. Lloyd cały czas mi się przygląda.
-Ile tak na mnie patrzysz?
-Jakoś od godziny. Jesteś taka piękna jak śpisz.
Pocałował mnie w czoło i wstał. Ja nie mam zamiaru dzisiaj się ruszać. Lloyd chyba to wyczuł. Wziął mnie na ręce.
-Postaw mnie. Ja chcę spać!
-O nie. Jak wszyscy wstają to nie ma wyjątków. Nawet takich pięknych.
-Lloyd ja chcę spać. Proszę.
Postawił mnie i przyparł do ściany. Nasze twarze były tylko kilka centymetrów od siebie.
-No nie wiem.
Pocałował mnie namiętnie w usta a ja to odwzajemniłam. Zaczął mnie całować po szyi. Przerwał nam Jay.
-Ej zakochani, wiem, że będę ojcem, ale wujkiem jeszcze nie chcę.
Zaczęłam się śmiać.
-Wiesz Jay to, że ty wpadłeś nie znaczy, że Lloyd musi. A i tak poczeka jeszcze trochę.
Wystawiam im język i poszłam do kuchni. Nya już jadła nie czekając na nas. Jadła czekoladę z ogórkami i pomidorem. Nie wnikam, ale ja zjem naleśniki z obiadu. Kocham jeść resztki. Inni do nas doszli i jedli kanapki. Tylko ja z Nyą tak szalałyśmy.
-A właśnie jest już Kai?-spytałam się.
-Nie jeszcze nie wrócił.- odparła Nya ze smutkiem.
-Spokojnie pewnie ze Skylor sobie zaszalał i spędza z nią dzień.
Jay, jak ja bym chciała ci teraz przywalić. Muszę się opanować. Kończymy śniadanie w ciszy. Kiedy miałam iść na trening zatrzymała mnie Nya.
-To idziemy?
-Nie miałaś odpoczywać?- uniosłam jedną brew. Mistrzyni Wody tylko się uśmiechnęła.
-Bez przesady!

Siłą zaciągnęła mnie do sklepu dla dzieci. Oglądała ubranka i zabawki, a tego wszystkiego jest chyba z tonę w bazie. Nya wzięła do ręki małą zieloną sukienkę.
-Powinnaś kupić- odezwała się do mnie.
-Wiem, że jestem chuda i niska, ale chyba nie aż tak.
-No weź nie chcesz mieć dzieci?
-Czy ja wiem. Na pewno nie teraz. Jestem niepełnoletnia. W sumie to ty też.
-Ach Maddi.

Chodzimy bez sensu po tych sklepach od jakiś 5 godzin! A może i więcej. Jestem wykończona.
-Nya wracajmy. Nie mam już siły i ochoty na te zakupy!
-No dobrze i tak jest już po 17.
Wyszłyśmy o 10. Siedem godzin w centrum handlowym!?

Wróciliśmy. Kiedy weszłam do środka było ciemno jak w grobowcu. Nagle światło się zapaliło.
-Wszystkiego najlepszego!!
O matko. Zapomniałam o moich urodzinach!
-Kurcze jesteście kochani.
Ktoś obiął mnie od tyłu.
-A ktoś bardziej?-powiedział Lloyd.
-Tak.- jak by go załamać- Jay.
-Jej wszystkie na mnie lecą. Poczucie ten magnetyzm.
*facepalm*
-Sorki Jay, ale jednak wolę Lloyd'a. Obróciłam się i go pocałowałam.
-Dobra zaczynamy imprezę!-krzyknął Cole.
-No a po co tu jesteśmy? Dobra tylko najpierw prezenty. Bo później zapomnicie.
Wszyscy się zaśmialiśmy. Pierwszy podszedł do mnie Zane z Pixal. Dostałam od nich składany łuk i kołczan ze strzałami.
-Teraz możesz je nosić wszędzie.
-Dziękuję wam.
Następny był Cole. On dał mi wspólne zdjęcie ze wszystkimi.
-Pamiętam. Zrobiono je po bitwie.
Przytuliłam go.
Podeszli do mnie Jay z Nyą. Trochę się boję ich prezentu. I miałam rację. Od nich dostałam tą zieloną sukienkę ze sklepu i test ciążowy.
-Serio? Wiecie, że do niczego nie dojdzie.
-Ja wiem z Nyą lepiej. No bardziej ja.
-Zostałem ja- podał mi małe pudełko. Był tam naszyjnik z zielonym serduszkiem. Lloyd wziął go i powiesił mi na szyi.
-Abyś o mnie nie zapomniała.
-Ty głuptasie ja cię nigdy nie zapomnę.
-Dobra bo robi mi się niedobrze- krzyknął Jay- Zaczynamy balangę!

Gra głośna muzyka. I każdy jest pijany oprócz mnie,Lloyd'a i Nyi. Nawet nie wiem jak Cole się upił skoro jest duchem. To przeczy logice! A szczególnie Zane i Pixal .Dobra impreza robi się coraz dziwnejsza.
-Maddi może spróbujesz?- Jay podał mi butelkę piwa. Kuszące. Już miałam się napić.
-Tobie nie wolno.-powiedział Lloyd swoim nadopiekuńczym głosem.
-No weź nic się nie stanie!-wypiłam całą butelkę i ruszyłam po następnął.

Lloyd
Maddi wypiła już chyba czwartą butelkę piwa.
-Nya czy tylko my jesteśmy normalni.
-Wiesz co Lloyd chyba tak. Ja tego świństwa nigdy nie wzięłam do ust.- ziewnęła- Idę spać. Dobranoc! A i Jay'a daj do wanny. Nie będzie ze mną spał w tym stanie.

Teraz zaczęli tańczyć. Nie powiem śmiesznie to wygląda.Zane i Pixal poszli spać. Włączył się im tryb bezpieczeństwa .

Jay już odpadł, a zaraz po nim Cole. Maddi chwiejnym krokiem podeszła do mnie.
-Lloyd co teraz robimy?
-Teraz idziemy spać.
-Ale noc jeszcze młoda. No weź.
-Nie wiem co Ci chodzi po głowie, ale na pewno nic mądrego.
Chciała mnie pocałować, ale wyrwałem się.
-Pijanej nie będę całował.
Podniosłem ją i zaniosłem do mojego pokoju. Zasnęła mi na rękach. Delikatnie położyłem ją na łóżku i poszedłem zająć się resztą. Cole odstawiłem do jego pokoju, a Jay'a do wanny. Pixal i Zane byli w pokoju i spali. Dobra są cali nie w kawałkach. Spojrzałem na salon. Koszmar. Resztki tortu były na suficie. Konfeti walało się po podłodze. Kanapa wywrucona. Chyba muszę to posprzątać.

???
Gotowe. Mam dobrą i złą iskre. Tylko co zrobić z dobrą? Wiem wywołam tego Czerwonego. Niech wróci, aby myśleli, że wszystko gra. No mniej więcej. Nie będzie mieć mocy. Tylko zła iskra ma moc. Taka ironia losu.

Ninjago: Cień przeszłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz