13

1.1K 85 10
                                    

Kai
Razem z Nyą jedziemy na północ. Ciekawe kto nas atakuje... i dlaczego Lloyd i Maddi poszli sami...
-Ej siostra nasze gołąbeczki się nie pokłuciły?
-Nie a co?- odpowiedziała zdziwiona moim pytaniem.
-Nie no bo się rozdzieli. Nie idą razem.
-Może dlatego, że wie, że Maddi sobie poradzi. Nie widziałeś jej na treningach? Teraz o wiele lepiej walczy, jest zwinna i szybka. A do tego z łuku mogła by trafić w okruszynę na twoim bucie.
-Dobra, dobra to czemu akurat nas nie rozdzielił.
Nya strzeliła facepalm.
-Braciszku, ale ty mnie czasami dobijasz. Masz moc? Nie... Ja mam moc? Tak... Zane ma moc? Nie... Cole ma moc? Tak... Lloyd ma moc? Tak.... Maddi sobie poradzi? Tak... Wniosek ułóż sobie w głowie.
-Czyli ja bym sobie nie poradził.
-Tak.- ucieła krótko.

Ditarliśmy na miejsce widok nas mocno zszkował. Jedno z miast niszczyła armia Anakondowców.
-Skąd tu tyle Anakondowców?- zapytałem.
-Skąd mam wiedzieć ?! Lepiej ich powstrzymamy!
-Masz rację!
-Jak zawsze deklu!
Wyjąłem moje złote miecze. A Nya, cóż jej wystarczy moc.

Ledwo dawaliśmy radę. Gdy jednego zabiłem rozpadł się na tysiąc kryształków. To nie są wężonowie tylko armia tej całej Mistrzyni Kryształu i tego Anakondowca. Mimo, że są kopią ciężko się z nimi walczy. Są silni i zwinni, do tego te ich ogony. Ciągle się o nie potykam! Chciałbym mieć swoją moc. Było by już pozamiatane. Bo Nya sobie nie radzi.

Otoczyli nas! Jedyna droga to... ucieczka. Wziąłem bombę dymną i rzuciłem ją na ziemię. Chwyciłem Nyę za rękę i już byliśmy w drodze do klasztoru.

Cole
Ruszyliśmy na południe. Na szczęście blaszak zna drogę na skróty, więc zaraz zobaczymy co się dzieje.

Miasteczko było w kompletnej ruinie. Wszystko było w gruzach. Gdzie nigdzie widziałem ciała zabitych ludzi. To okropne. Hyba ni zniosę tego widoku.
-Moim zdaniem jeszcze tu są.- szepnął Zane.
-Przecież tu nic nie ma!
Nindroid pokazał palcem. Chyba się bał.
-Pewnie coś za mną stoi zgadza się?
Odwróciłem się a tam armia Anakondowców. Znowu. (>. <)

Walczyliśmy dzielnie. Ale oni byli jacyś niezniszczalni. Nie powiem zmęczyłem się. Kopałem, uderzałem, attakowałem mocą, ale na nic mój wysiłek. Nagle przed moimi oczami zaczęły pojawiać się czarne plamki, aż w końcu zdominowały i wszystko było czarne, a ja upadłem jak kłoda na ziemię.

Zane
Cole upadł, a ja nie miałam jak go zabrać. Musiałem się wycofać bez niego. Pewnie tylko na tym im zależało...

Lloyd
Jestem w lesie na wschodzie. Skaczę z drzewa na drzewo. Dzięki temu nie zwracam na siebie uwagi i szybko się przemieszczam. Dziwne, że jeszcze niczego nie zauważyłem. W tej części nie ma jakiś wiosek. Są tylko lasy. To właśnie tutaj znajdują się tartaki, ale ciężarówkami przywożą robotników.
Ale też tutaj jest niebezpieczne. Czają się tu dziwne stwory. Porywają niekiedy ludzi, ale to rzadkość. Bo nikt tu prawie się nie zapuszcza. To najniebezpieczniejsza część Ninjago. Dlatego ja ją wziąłem na sprawdzenie. Maddi ma tą najlepszą i bezpieczną. Znaczy mam taką nadzieję.

Kurcze ciągle nic. Szukam i szukam. Może tutaj to był fałszywy alarm. Zobaczę co u Maddi.

Maddi
Walczę z Anakondowcami. Powiem tak układ 50 na 1 nie jest zbyt uczciwy. Tak biedne kopie nie mają szans z moją zajebistością. Rozwaliłam w drobny proch z 30. Z mocą czy bez jestem wspaniała. (Ten samo zachwyt). Dla mnie to zabawa. To dobrze, że polubiłam zabijanie? Okaże się w praniu.

Pokonałam już ostatniego, a akurat w tym momencie był obok mnie Lloyd.
-Co tu się stało?
-Armia Anakondowców.
-Dziwne ja ich nie spodkałem.
-Może ciebie chcieli zmylić, a nas wszystkich....
O matko!
-Klasztor! JUŻ! - krzyknęłam.

Jay
Sensei wraz z Misako wrócili. Mówili, że starali się coś znaleźć. Tak czy siak nie znaleźli tego. Siedzieli teraz w salonie, a ja w pokoju zabaw. Próbowałem rozbawić Zap'a, ale śmiał się tylko wtedy kiedy mi działa się krzywda. Mam nadzieję, że mu przejdzie. Tak bym chciał, aby miał moją moc, ale jeszcze nie wiadomo, albo Sensei nie chce powiedzieć. Ostatnio zrobił się wredny i gburowaty. Już go nawet zbytnio nie obchodzimy. Ciągle tylko Lloyd i Maddi. Mógłby dać im spokój. Widać, że do siebie pasują. Ja to bym szału dostał jakby tak było ze mną i Nyą.
Nagle usłyszałem dźwięk jakby ktoś wyważył drzwi. Odstawiłem mojego syna do pokoju i zakluczyłem drzwi. Szybko pobiegłem do salonu. Był tam Wu przywiązany do krzesła. Misako była w niebieskim krysztale. Na faotelu siedziała Mistrzyni Kryształu.
-Mistrz Błyskawic. Myślałam, że będziesz z resztą, a czekaj... Ty masz syna, prawda? Teraz grzecznie usiądź, a ja cię zwiażę, albo Zap pożegna się ze swym życiem dosyć wcześnie.-wysyczała swoim jadowitym głosem. Nie miałem innego wyjścia. Zrobiłem to co kazała.
-Pewnie myślisz co ja tu robię?
-Nie akurat wiem. Myślę, że dowiedziałaś się, że Wu jest twoim ojcem i chcesz się zemścić.
-Hmm... a myślałam już, że jesteś tępy jak nieostrzony nóż. W końcu Cole mówił, że tobie tylko żarty w głowie,a nie czekaj... te żarty to twoja zła część. Nic dziwnego, że ciebie nie znoszą. Mieć nadzieję, że Piorunek będzie inny.
-Czekaj! Mój syn będzie Mistrzem Błyskawic!?
Tym razem zwróciła się do Wu.
-Nie powiedziałeś? Chciałeś to zachować dla siebie. Jak tu niby cię lubić. Nikogo nie ochronisz! Jak mnie!
Uderzyła go z całej siły z pięści w twarz.
-Nic nie potrafisz!
-Przestań!!-krzyknąłem.
-Oj tak zaraz będzie koniec!- w swojej ręce teraz miała miecz z kryształu. W tej chwili do pomieszczenia wpadli moi przyjaciele. Maddi od razu naciągneli łuk i wycelowała w Niebieską.
-Puść ich.-odpowiedziała spokojnie. Reszta nie zdążyła zareagować bo Niebieska odcieła ich od nas ścianą z kryształu.
-Maddi nie mieszaj się.
-Raczej będzie ciężko, bo rozszczepiłaś mnie.
Jak Maddi w takiej sytuacji może być spokojna.
-A ty tylko o tym. W kółko i w kółko. Wiesz dawniej byłaś lepsza.
-Teraz jestem silniejsza.
-Błagam nie zależy co chyba na moim ojcu !
Maddi chyba się nad tym zastanawiała. Też bym tak robił na jej miejscu. To w końcu Wu stał jej na drodze do szczęścia. Mistrzyni Kryształu wykorzystała tą chwilę i....
Zabiła Wu! Maddi dalej nic nie robiła. Zamarła. Po jej policzku spłynęła łza. Niebieska zniknęła tak samo jak ściana i kryształ, który woził Misako. Nya pobiegła i mnie rozwiązała. Wszyscy oprócz Lloyd'a zbliżyli się do Wu. Nasz Lipton podszedł do Maddi wziął od niej łuk i położył przy ścianie. Ją zaś zaniósł chyba do swojego pokoju. Teraz coś mi tu nie grało...
-Gdzie Cole?

Witajcie! Oto 1046 słów rozdziału. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Jay:Pewnie, że się spodoba. Jestem w tym rozdziale geniuszem!
Kai:Ale nie na długo,prawda?
...
Kai:Prawda?
Nic nie powiem.
Jay:Jestem geniuszem przez wielkie G!
Maddi: Ale blakniesz przy mej zajebistości. Łapiesz?
Jay: Tak, tak... jesteś Maddi Black, a za niedługo Garmadon.
Na dzisiaj tyle do zobaczenia w następnym rozdziale.
Jay:Ninjago!
Ej! Dobra to ja powiem Airjitzu!
Maddi:To ja Cyklondo!

Ninjago: Cień przeszłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz