11

1.1K 86 11
                                    

Maddi
Obudziłam się w pokoju Lloyd'a. Ale jego samego tu nie było. Dziwne jest tutaj strasznie cicho. Jest 10 a na dworze jest ciemność. Co do jasnej ciasnej się tutaj wyprawia. Dobrze, że mam na sobie swój strój. Przynajmniej nie muszę się przebierać. Założyłam kaptur i nasunęłam maskę. Z półki wzięłam swój łuk i strzały, tak na wszelki wypadek. Powolnym krokiem wyszłam z korytarza. Ciemno tu jak w grobowcu. Jakim cudem na podłodze jest mgła? Nie podoba mi się to. Dobra idę dalej. Widziałam przez ułamek sekundy jakiś cień. I chyba ktoś za mną biegnął. Nie boję się. Co to, to nie. Poszłam do salonu, a on cały w czarnej mazi. Blee... Było tu 8 kokonów. Po moich plecach przeszedł dreszcz. Przystawiłam ucho do pierwszego kokonu. Słyszałam bicie serca. Odskoczyłam na co najmniej metr. Skąd się to tu wzięło. Zniszczyć to ? Usłyszałam dziwny hałas. Jakieś kroki. Włączył się telewizor na jakimś filmie. Akurat w tym momencie jakaś babka piszczała ze strachu. Szybko wyłączyłam urządzenie. To jest napewno jakiś chory sen. Coś takiego nie dzieje się norm... zaraz my jesteśmy nienormalni. Dobra to może być prawda, ale głupi żart.
-Chłopaki niezły żart, ale nie boję się! Jay wyjdź z ukrycia wiem, że się gdzieś tam chowasz. - zero odpowiedzi- Jay!?
-Mówisz, że się nie boisz.
Usłyszałam jakiś jadowity szept.
-Wyjdź i pokaż swoją twarz!
-Jak chcesz...
To ja! Szybko naciągnęłam łuk. Już miałam strzelić gdy wszystko się rozpłynęło.

************************************
Zerwałam się z łyżka jak opażona. To tylko sen. To tylko durny sen. Patrzę na zegarek jest 22! Ale jak? Dobra to się robi dziwne.
Do pokoju wszedł Lloyd, ale wyglądał inaczej. Tak nierealnie.
-Lloyd?
On tylko uśmiechnął się złowiszczo. Podszedł do mnie i pchnął mnie na łóżko.
-Co ty robisz?
Usiadł na mnie i zaczął mnie całować. To nie był mój Lloyd! Zepchnęłam go. I uciekam do pokoju Kai'a.
-Kai! Lloyd zwariował!
Jednak zamiast Kai'a stał tam Lloyd. Nie to tylko sen!
-Boisz się mnie?
-Nie! Wiem, że ty taki nie jesteś!
Wszystko pomału blakło. Kiedy wszystko było czarno- białe zaczęły się topić.
************************************
Obudziłam się znowu. Ale nie byłam w łóżku. Stałam obok mojego ojca.
Na ziemi klęczeli ninja zakłuci w łańcuchy. Wszyscy byli poważnie ranni.
-No jestem z ciebie dumny córko. Pokazałaś, że jesteś zła. Pokazałaś, że jesteś godna miana Mrocznej Władczyni!
Nie zważając na ojca pobiegłam do Lloyd'a. Leżał na ziemi. Sprawdziłam mu puls. O nie! On nie żyje! Położyłam się na nim i zaczęłam płakać, a wtedy wszystko mi się przypomniało. Mojego ojca nie ma! To jest kłamstwo.
-To nie jest prawdą!
Przede mną pojawiła się wielka czarna postać.
-Nie boisz się?
-Niby czego! Wiem, że to kłamstwo. Razem z Lloyd'em pokonałam mojego ojca!
-Oż ty mała... - ta postać uśmiechnęła się złowieszczo- Jeszcze zobaczymy...
Wszystko zaczęło wirować wokół mnie. Po czym zanikać.
************************************
Otworzyłam powoli oczy. Wszystko wydawało się prawdziwe. Obok mnie leżał Lloyd. Uff... te koszmary się już skończyły. Jest 7:00. Powoli wstałam, aby nie obudzić Lloyd'a. Skierowałam się w stronę łazienki. Odświeżyłam się i załatwiłam potrzeby. Włosy związałam w dwa kucyki. Przez te sny jestem wyczerpana, ale po mnie tego nie widać. Może i dobrze...
Zeszłam na dół na śniadanie. Pysznie pachniało.
-Witaj Zane! Co robisz?
-Robię jakecznicę. -odparł swoim robotycznym głosem. Jak go tu nie lubić. Usiadłam przy stole i zaczęłam nucić After the Blackout. Lubię tą nutę. Po chwili wszyscy się zeszli oprócz Senseia i Misako. Ostatnio często podróżują. Zane położył na wielkim półmisku jakecznicę. Najwięcej zjadł nie kto inny jak Cole. On to chyba ma żołądek bez dna. Po śniadaniu każdy poszedł do swojego pokoju. Zostałam tylko ja sama z Lloyd'em.
-Maddi, muszę dzisiaj wyjść.
-Jasne mogę z tobą?-spytałam z nadzieją w głosie.
-Niestety nie.
-No dobrze- pocałowałam go w policzek- Pa.
-Pa.
Zniknął za drzwiami. Zaraz. W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Lloyd z samego rana sam nigdzie nie chodzi. Może go trochę pośledzę tak to dobry pomysł.

Jest teraz na mieście. Spotkał się z jakąś dziewczyną. Dał jej kwiaty. Ona zawiesiła mu się na szyi i go pocałowała a on to odwzajemnił.

Z płaczem dobiegłam do bazy. Nikogo tu nie było oprócz Kai'a, który stał w kuchni. Szybko do niego podbiegłam i się przytuliłam. On był trochę zaskoczony, ale zaczął głaskać mnie po głowie.
-Co się stało?
-Lloyd i j- jakaś dz- dziewczyna. On-ni się c-całowali!
Kai podniósł moją brodę i głęboko spojrzał mi w oczy. Schylił się i pocałował mnie! Odepchnęłam go od siebie.
-To sen! To nadal ten sen!!
Znów ta sama postać pojawiła się przede mną.
-Czemu się nie boisz, ani zniesienia załamujesz?!
-Bo umiem rozróżnić prawdę od kłamstwa!
Skoro to sen, to mogę wszystko. W mojej dłoni pojawiła się katana. Wbiłam ją w brzuch tajemniczej postaci. Wszystko się rozpłynęło.
************************************
Obudziłam się z krzykiem. Lloyd obok mnie zaraz mnie przytulił. Tak to na pewno już rzeczywistość. Kto mi takie świństwo zrobił? I jak?

Witajcie! Trochę długo to trwało, ale kiedy miałam już piękny rozdział, mój telefon postanowił się zrestartować. Całe opowiadanie poszło sobie gdzieś daleko i musiałam pisać od nowa.
Kai:Prawie telefon rozwaliła.
Jay:Ale poduszką już musiała rzucić.
Co ja poradzę. Musiałam się wyżyć.
Jay:Dobrze, że nie na mnie jak Cole.
Cole: Mówiłeś coś?
Jay: Nie.
Dobra, dobra teraz informacje.
Zane: Cóż to za wieści rzeczesz prawić nam w tym oto dzisiejszym dniu.
o.O Więc tak rozdział, albo jutro wieczorem, albo na następny dzień po nim. Bo niestety wena mnie opuszcza. Ale może mnie oświeci na którejś lekcji >-< Więc do jutra albo do następnego dnia po jutrzejszym dniu XD
Jay:Cyklondo!
Kai:Airjitzu !
Ninjago!

Ninjago: Cień przeszłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz