2. Nie byłbym taki pewny

423 42 4
                                    

Mama: Czekam pod szkołą ;-)

Czemu ta buźka ma do cholery nosek?!

Choć Luke miał 16 lat i powinien już sam wracać do domu, bo miał ledwie od niego do szkoły jakieś półtora kilometra, to chętnie korzystał z okazji, kiedy jego ukochana mama brała samochód i mógł podjechać z nią.

Po pierwszym spotkaniu z projektem czuł się dziwnie... Miał wrażenie, że to była jakaś chora pomyłka z tą... Dziewczyną. Nie była ona na pewno dzieckiem, wyglądała na może rok młodszą od niego.

Luźnym, ale energicznym krokiem wyszedł ze szkoły i ruszył do auta zaparkowanego tuż przed placówką. Droga zajęła mu bardzo mało czasu, co było zaletą długich nóg.

- Hej - powiedział, gdy wsiadał na miejsce pasażera z przodu pojazdu.

- Cześć kruszynko - To przezwisko tak bardzo nie pasuje, ugh. - Jak tam z tym projektem? Kogo ci przydzielili? - odpaliła silnik i ruszyła.

- Właśnie... Chyba zaszła jakaś śmieszna pomyłka - chłopak zaśmiał się nerwowo. - Dostałem pod opiekę jakąś nastolatkę, która jest prawie w moim wieku.

- Oh - zmarszczyła brwi, nadal będąc skupiona na jeździe. - K... Kornelia? Nie! Kaya, tak?

- No tak...

- Oh to nie pomyłka, ona też była włączona w projekt, tylko byłam pewna że zostanie przydzielona do kogoś z ostatniego rocznika... No cóż, będziesz miał chociaż trochę łatwiej.

Nie byłbym taki pewny.

Luke nawet nie zauważył kiedy stali już przed domem. Oboje w tym samym czasie wysiedli z samochodu. Razem ruszyli do domu, a w środku zdjęli dolne obuwie. Liz ruszyła do kuchni, aby za pewne zająć się kolacją, a Luke podbiegł po schodach i przez korytarz do swojego pokoju.

Tak, jego własny pokój. Czekał na niego około... No cóż, prawie 15 lat. Odkąd pamiętał miał przydzielone pomieszczenie z jednym z jego starszych braci, najdłużej z Jackiem. Zdarzyło mu się przez pewien czas mieć z Benem, ale odkąd chłopak się wyprowadził widują się tylko w święta.

Co się wiązało z tym, że pokój Luke'a był jego w ł a s n y m?

Ściany były pomalowane na jasny granatowy, a samo pomieszczenie mogło mieć 14 metrów kwadratowych. Łóżko znajdowało się w lewym rogu i było przykryte ciemną pościelą, jak i czarnymi, zwykłymi poduszkami. Przy prawej ścianie było biurko i niewielka szafa oklejona różnymi plakatami, bo mama mu nie pozwalała przyklejać je na ścianę. Na biurku były porozwalane podręczniki i talerz po obiedzie z wczoraj, z obgryzionymi do czystej kości dwoma udkami kurczaka. W pokoju było tylko jedno okno, które na niekorzyść Luke'a nie miało zasłon ani rolet, dzięki czemu wstawał dosłownie ze wschodem słońca.

Wchodząc do swojego "azylu" o mało co nie potknął się o swoje porozwalane rzeczy, ale czego tu się spodziewać? Jego mama wchodziła do niego ledwo raz na tydzień i była obrzydzona, co nie jest do końca wystarczającym określeniem co czuła, gdy zbierała jego ubrania do prania. Już przekraczając sam próg było czuć męski dezodorant. Trzeba jednak jakoś maskować ten smród. Na szczęście nie zapraszał często do siebie gości, a jak już ktoś przychodził to tylko jego koledzy, którzy nie mieli lepiej w pokojach od niego.

Po ominięciu przeszkód rzucił się na łóżko, wyciągając z tylnej kieszeni dżinsów swój telefon, który tak naprawdę mógł być używany tylko do dzwonienia i pisania krótkich sms'ów, bo od dłuższych aż palce bolały. Tak, Luke miał cegłę.

Po chwili uświadomił sobie, że tak właściwie to nie ma co na nim robić. Odrzucił telefon na podłogę, nie dbając o to czy się rozwali.

Szybciej cegła rozwali podłogę...

Tak więc pozostałą część tego jakże pięknego dnia, spędził na leżeniu na swoim wygodnym łóżku.

*****
Hej wam!
Witajcie w drugim rozdziale, jest on przejściowym więc nie martwcie się brakiem akcji.
W następnym znowu wrócimy do Kay'i. Napiszcie swoją opinię ;).
Do zobaczenia!

the best || lrhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz