- Macie czas do czternastej, czyli około dwóch godzin. Spotykamy się tutaj i proszę się jakoś daleko nie rozchodzić - powiedziała pani Roberts.
- Nie przesadzaj, Sarah - burknął nauczyciel od wf-u, który także dziś robił jako opiekun. - To już nie dzieci.
- Właśnie! Pamiętajcie, że starsi zajmują się młodszymi - dodała na słowa pedagoga.
Wuefista tylko westchnął i złapał Panią Roberts za ramię. Dookoła rozległy się gwizdy starszych uczniów.
- Możecie się rozejść - rzuciła na koniec nauczycielka, odrywając się od natrętnego pana Wortman'a.
Luke spojrzał na stojącą obok niego Kayę. Po wczorajszym nie odezwali się do siebie ani razu. Dziewczyna rozglądała się dookoła, obserwując inne osoby. Dzisiaj jej włosy były w niesfornym koku, a na sobie miała za dużą, szarą bluzę i czarne leginsy, a na nogach zwykłe granatowe trampki. Wyglądała na trochę zmęczoną choć był środek dnia i wstała co najmniej 4 godziny temu.
Blondyn właściwie nie miał pojęcia co mógłby robić z Ramirez przez całe dwie godziny. Właściwie to mało sensu miało chodzenie po galerii przez ten cały czas, a przed nimi było całe centrum Sydney.
- Chodź - rzucił w stronę brunetki i zaczął iść w stronę parku.
Przeszedł kilka metrów i odwrócił się. Dziewczyna nadal stała w tym samym miejscu, tym razem coś wystukiwała na telefonie.
O nie, tak nie będzie...
Chłopak szybkim krokiem wrócił do Kay'i i wyrwał jej urządzenie z dłoni.
- Luke! - pisnęła próbując wyrwać swoją własność.
- Oddam ci ją po tych dwóch godzinach - powiedział stanowczo, choć na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Schował fanta do kieszeni swoich spodenek i dodał - a teraz chodź - złapał brunetkę za rękę i zaczął ciągnąc w stronę wcześniej obranego kierunku.
- Tylko nie zapomnij jak ostatnio - mruknęła w odpowiedzi, wyrywając rękę.
Teraz kąciki ust Hemmingsa znacznie były uniesione ku górze. Sam nie wiedział z czego tak się szczerzył, choć same przebywanie obok właśnie tej dziewczyny budziło w nim uczucie szczęścia, czego sam jeszcze do końca nie pojmował.
W ciszy przebyli całą drogę do parku. W końcu zatrzymali się, siadając w miejscu między budką z lodami, a drogą dla rowerzystów. Kilka metrów przed nimi była fontanna z motywem lwa, a za nimi plac zabaw na którym bawiło się tylko dwoje dzieci w wieku może dwóch lat.
Luke chwile obserwował wodę wytryskającą z paszczy lwa, po czym zwrócił się w stronę towarzyszki. Już otwierał usta, aby coś powiedzieć, ale nagle słowa utkwiły mu w gardle i nie dał rady nic wykrztusić. Dziewczyna siedziała po turecku, będąc odwrócona w jego stronę, ale oba ramiona były oparte o oparcie ławki. Brunetka obserwowała dzieci bawiące się na placu, jej oczy niezwykle błyszczały, a kilka kosmyków wypadło z jej koka i teraz okalały jej uroczą twarz.
Czy właśnie uznałem, że twarz Kay'i jest urocza?
Luke nie rozumiał co się z nim dzieje. Kiedy nie był z tą dziewczyną bardzo brakowało mu jej towarzystwa i miał ochotę ją cały czas trzymać w ramionach.
- Na co tak patrzysz? - spytał w końcu, choć dokładnie znał odpowiedź.
Ramirez nagle otrząsnęła się i spojrzała na blondyna. Ich wzrok się skrzyżował. Luke nadal uważał, że jej oczy są najpiękniejsze jakie kiedykolwiek widział.
- Dzieci są strasznie urocze - stwierdziła, lekko się rumieniąc. - Idziemy na lody?
- Jasne - chłopak posłał jej promienny uśmiech, po czym oboje podeszli do pobliskiej budki.
*****
Trochę przedłużyłaby sobie przerwę, ups?
A tak serio, to zupełny brak weny.
CZYTASZ
the best || lrh
Fanfiction- Ekhem? - Co? - Gówno. To ty jesteś Luke, prawda? - Tak. Ty jesteś Kaya? - Nie, przecież Marilyn Monroe, nie widzisz? Copyright © QueenHellen 2016