Tak w skrócie: reszta zajęć polegała na tym, że wszyscy rozmawiali i grali w głupie gry, które nie miały najmniejszego sensu. Nawet nie wiadomo jaka tu była integracja, skoro poznali tylko swoje imiona.
Od razu po skończonych zajęciach Kaya wyszła z sali, a Luke za nią.
- Już nie masz lekcji? - spytał.
Nie wiedział czemu, ale jednak mu zależało aby choć trochę się zaznajomić z dziewczyną. Na pewno będzie to przyjemniejsze, niż żeby cały czas go ignorowała.
Obojętność jest zawsze najgorsza, nawet od nienawiści.
- Nie - szła przez korytarz, cały czas wpatrzona w ekran telefonu.
Luke nie mógł zrozumieć jakim cudem omijała wszystkich uczniów, nawet nie racząc ich spojrzeniem. Według niego było to uzależnienie. Dziewczyna była uzależniona od swojego telefonu.
- Odprowadzić cię do domu?
Dziewczyna zatrzymała się automatycznie i spojrzała na mnie.
Tak...
- Nie? - przewróciła oczami i ruszyła dalej.
Westchnął. Nie lubił się narzucać, ale w tej sytuacji nie miał wyjścia. W jednej chwili wyrównał krok z brunetką i postanowił, że nawet jeśli nie będzie z nią rozmawiał to odprowadzi ją. Tak, to właśnie zrobi.
Razem wyszli ze szkoły i skręcili w lewo, czyli przeciwną stronę do domu chłopaka.
Trzeba coś poświęcić.
Po 2 minutach drogi dziewczyna znowu przystanęła.
- Czemu wciąż tu jesteś?!
- Odprowadzam cię do domu.
- Mówiłam, że nie chcę.
- A mnie to mało obchodzi.
Dziewczyna jęknęła, ale wróciła do marszu, tym razem bez komórki w ręce. Chłopak samowolnie się na to lekko uśmiechnął.
- Jeszcze. Tu. Jesteś - warknęła, po około minucie.
- A jestem - nie mógł powstrzymać uśmiechu, który coraz bardziej się powiększał na jego ustach.
Dziewczyna odwróciła głowę w jego stronę.
- I co się tak szczerzysz?!
- A nie mogę?
- Nie - burknęła i przyspieszyła, poprawiając ramię torby.
Czy ona naprawdę myśli, że to mnie powstrzyma?
Brunetka najwidoczniej nie zauważyła, że blondyn miał nogi jak u żyrafy i dla niego tępo do którego przeszła, było wręcz spacerkiem.
- Nawet jak zaczniesz biec, to i tak cię przegonię - powiedział pewny.
Dziewczyna prychnęła i tak jak podpowiedział chłopak, zaczęła biec. Od truchtu do pewnego siebie, wręcz maratońskiego biegu.
Luke aż się zdziwił, że Kaya jest taka szybka. Wydawała się niezbyt udolna w sportach. Jednak i tak te tempo nie było dla niego przeszkodą. Mógł spokojnie być obok niej.
Po jakiś 2 minutach Luke zaczął zwalniać. Jego kondycja leżała w porównaniu z kondycją dziewczyny. Zwolnił do marszu, a dziewczyna nadal gnała przed siebie. Po 20 metrach jednak także zwolniła i chłopak miał nadzieję, że poczeka na niego. Nadzieja matką głupich, dziewczyna nagle skręciła w lewo i weszła na czyjeś podwórko. Trochę czasu mu zajęło zanim się ogarnął, że to jej dom, ale brunetka już zatrzasnęła za sobą drzwi.
Luke tylko westchnął i zapisał na telefonie adres dziewczyny. Był pewny, że kiedyś mu się przyda.
Ogólnie był to dość duży jednorodzinny dom z czerwonej cegły ze złotymi wstawkami i tego samego koloru dachem. Okna zajmowały prawie całe ściany, a ogród z przodu dosłownie zwalał z nóg. Do frontowych drzwi prowadził spory chodniczek, a po obu jego stronach rosły małe drzewka.
Nie spodziewał się, że Kaya jest taka... Bogata. Bo na pewno taki dom mało nie kosztował.
Chłopak odwrócił się na pięcie i skierował się w kierunku swojego domu.
*****
Piszcie swoje opinie w komentarzach, bo to dla mnie ważna, okej? ;)
I zapraszam na ff o Mike'u - "Wherever you are", też fajnie by było gdybyście zajrzeli ^^
CZYTASZ
the best || lrh
Fanfiction- Ekhem? - Co? - Gówno. To ty jesteś Luke, prawda? - Tak. Ty jesteś Kaya? - Nie, przecież Marilyn Monroe, nie widzisz? Copyright © QueenHellen 2016