Obudziłam się jak zawsze w chwili, gdy tata parkował samochód na stacji benzynowej. Senna rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam, że jest środek nocy, więc powinnam dalej spać. Niestety byłam już za bardzo rozbudzona. Roger (mój tata) usnął, więc wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeglądać Twittera. Nie znalazłam tam nic ciekawego, tylko dawno mi znaną informację, że za tydzień rozpoczyna się trasa One Direction „Made in the A.M. tour". Tak, jestem Directioner, a także Beliber jak już przy tym temacie jesteśmy. Wypadałby się przedstawić, a więc:
Nazywam się Annabeth Dark. Mam 17 lat, ale za miesiąc mam urodziny. Moja przeszłość jest zbyt ponura, by się o niej rozpisywać. Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że moja mama umarła, gdy miałam 12 lat, a dwa lata później (z innych powodów) rzuciłam szkołę. Od tego czasu pracuje z tatą dla firmy RGC. Polega to na tym, że jeździmy po całych Stanach i „wypożyczamy" lasery na koncerty lud inne imprezy. Uwielbiam tą pracę. Mimo, że czasami wymaga ona naprawdę dużego wysiłku fizycznego, to jest to ciągłe podróżowanie, imprezy i spędzanie czasu z tatą. Wydarzenia z mojej przeszłości bardzo zbliżyły nas do siebie. Ze względu na pracę nie mam przyjaciół, więc on mi ich zastępuje, dlatego też czasami mówię do niego po imieniu.
Nie znalazłszy żadnych ciekawych informacji na Twitterze, wyjęłam słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki. Jednak zanim skończył się pierwszy utwór, usnęłam. Kiedy obudziłam się ponownie znów staliśmy na stacji, ale była już godzina 10, z tego co mówiło radio. Zobaczyłam, że tata idzie w stronę auta z kubkami (zapewne kawy) i kanapkami. Na sam ich widok zaburczało mi w brzuchu. Otworzyłam Rogerowi drzwi i odebrałam swoje śniadanie.
- Dzień dobry! Jak się spało? - zapytał wsiadając.
- Cześć! Nawet się wyspałam. - odpowiedziałam ziewając, na co on się zaśmiał. Zaczęliśmy jeść kanapki popijając kawą. Kiedy skończyliśmy, tata odpalił ciężarówkę i ruszyliśmy w drogę. Jak zwykle radio grało głośno nasze ulubione piosenki, które śpiewaliśmy razem. Tak wygląda większość naszych dni: jedziemy, śpiewamy, rozmawiamy, śmiejemy się. Czasami stajemy na stacjach, by coś zjeść lud na noc. Od czasu do czasu zatrzymujemy się w motelach. Do domu zaglądamy bardzo rzadko, tylko gdy mamy czas i jesteśmy w pobliżu. Na razie zanim w ogóle nie tęsknię, bo jest tam za dużo wspomnień.
Jechaliśmy już tak przez dwie godziny, gdy kawa zaczęła dawać o sobie znać. Tata zatrzymał się na najbliższym Chevronie (stacja benzynowa). Od razu pobiegłam do toalety. Na szczęście nie było kolejki. Po załatwieniu potrzeby zapłaciłam należne 50 centów i wróciłam do naszej "Arielki" - tak, nasz samochód ma własne imię, ale wiąże się z tym długa historia. Zobaczyłam, że tata wysiadł i rozmawia przez telefon. Po chwili jednak skończył i wsiadł z powrotem do samochodu.
- Mam dobrą wiadomość. - powiedział z uśmiechem.
- Jaką?
- Dzwonił Johny, wiesz, mój szef. Jest zlecenie na koncert za tydzień w Miami.
- Czyj? - zapytałam pełna nadziei.
- One Direction! - odpowiedział Roger uśmiechając się szeroko. Skłamałabym, jeślibym powiedziała, że nie zaczęłam krzyczeć ze szczęścia, bo tak zrobiłam. Gdybym nie siedziała przypięta pasami, najprawdopodobniej skakałabym z radości. Nie mogłam uwierzy we własne szczęście! Uściskałam tatę, który cieszył się moją radością. Wiedział, że właśnie spełniło się moje marzenie. Gdy w końcu udało mi się trochę opanować, on odpalił silnik i ruszyliśmy w drogę. Uśmiech cały czas nie znikał mi z twarzy.
A/N: UFF! Pierwszy rozdział mam już za sobą. Mam nadzieję, że się wam podobał. Następny będzie dopiero za kilka dni, ale wkrótce wakacje więc może uda mi się dodawać częściej :)
PS. Głosujcie i piszcie co o tym myślicie!
CZYTASZ
Someone's watching over me
FanfictionA więc, jest to moje pierwsze fanfiction. Mam nadzieję, że się wam spodoba :) Czas akcji to mniej więcej bieżący rok (2016) są tu pewne odstępstwa, ale w końcu jest to po części fikcja! Życzę miłego czytania! PS. Jestem dyslektykiem, wiec z góry pr...