Jechaliśmy z Louisem do domu Briany. Muszę przyznać, że byłam podenerwowana. Co oni sobie o mnie pomyślą? Na pewno mnie nie polubią, bo niby dlaczego mieliby? Gdyby ojciec mojego dziecka przyprowadził swoją nową dziewczynę, nienawidziłabym jej. Ale Louis nalegał bym z nim pojechała. No i jedna cząstka mnie naprawdę chciała spotkać Freddiego.
- Jesteśmy. - oznajmił Lou, wyrywając mnie z zamyślenia. Westchnęłam, próbując się uspokoić. Tylko się przywitamy, chwilę porozmawiamy, zabierzemy chłopca i wrócimy do domu Louisa. Brzmi łatwo. Tylko, że wcale tak nie jest. Nie dam rady. Wszyscy będą dla mnie niemili.
Nagle poczułam, że ktoś chwyta mnie za rękę. Spojrzałam na Louisa (bo to był oczywiście on) pytającym wzrokiem.
- Annabeth, - powiedział. - przestań się stresować, będzie dobrze.
Spróbowałam się uspokoić, ale tylko ze względu na Louisa. Wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy do drzwi. Tomlinson zadzwonił domofonem i po chwili drzwi się otworzyły.
- Hej Louis! - przywitała się kobieta, w której rozpoznałam Briane. - Miło cię znowu widzieć.
- Hej Briana. Wzajemnie. - odpowiedział mój chłopak. - To jest moja dziewczyna, Annabeth. - poczułam, że moje policzki się rumienią. Miło było to słyszeć.
- Miło Cię poznać. - powiedziałam grzecznie podając Brianie rękę. Kobieta posłał mi uśmiech i przyjęła uścisk, po czym zaprosiła nas do środka.
Jej dom był piękny. Bardzo dobrze urządzony, w staromodnym stylu, lecz z odrobiną nowoczesności. W salonie, do którego nas zaprowadziła, stał kominek i dwie sofy. Na jednej z nich siedziała kuzynka Briany, Ashley Jessica, z Freddie'm na kolanach.
- Louis - powiedziała nie miło.
- Ashley - odpowiedział tym samym tonem.
- Kto to? - zapytała patrząc na mnie z pogardą.
- Moja dziewczyna, Annabeth.
- Phi, oczywiście. - zadrwiła. - Już znalazłeś sobie nową lalunie. Zawsze musisz mieć kogoś u boku, prawda? - zaśmiała się, a ja poczułam, że ogarnia mnie złość. Jak ona może się tak do niego odzywać?! Za kogo ona się uważa?!- Ash, daj sobie spokój. - powiedziała Briana.
- Dlaczego?! Powiedz mi, Briano, podaj mi choć jeden racjonalny powód dla którego miałabym go szanować! - wykrzyczała Ashley wskazując na Louisa. - Albo tę szmatę, którą tu przyprowadził!
- Uważaj jak się odzywasz przy moim dziecku. - ostrzegł ją groźnym tonem Louis.
- Czemu cię to obchodzi?
- BO TO JEST MÓJ SYN I NIE CHCĘ BYŚ SIĘ TAK WYRAŻAŁA W JEGO TOWARZYSTWIE, ZWŁASZCZA MÓWIĄC O MOJEJ DZIEWCZYNIE! - wściekał się Lou.
- Spokojnie Louis. - powiedziała Briana. - I ty Ashley też uważaj. Ja również życzę sobie byś zmieniła swoje słownictwo w obecności Freddiego. A i chyba powinnaś już iść na to spotkanie. - dodała patrząc na zegarek. Ashley postawiła chłopca na sofie i wyszła z obrażoną miną. Gdy drzwi frontowe się zamknęły, Briana odetchnęła z ulgą.
-Nareszcie. Usiądźcie! Zrobię herbatę. - zaproponowała.
- Nie trzeba. Weźmiemy tylko Freddiego i idziemy. - powiedział Louis.
- Jesteś pewny? Nie zostaniecie na chwilę?
- Nie. - stwierdził stanowczo Tomlinson. Podszedł do chłopca i zaczął się z nim witać. Briana rzuciła mi groźne spojrzenie, jakby to była moja wina, że Lou nie chciał zostać. Może rzeczywiście to była moja wina? Wiedziałam, że nie powinnam była tu przyjeżdżać.
Na szczęście po chwili Louis wziął Freddiego na ręce i poprosił Brianę o podanie torby z rzeczami chłopczyka. Gdy to zrobiła, Lou powiedział, że możemy już iść. Oczywiście Briana pożegnała się jeszcze z synkiem.Pół godziny później byliśmy już w domu Louisa. Mój chłopak zaczął bawić się z synkiem, co było bardzo urocze. Sama usiadłam koło nich na podłodze. Po jakimś czasie Louis zostawił nas samych. Freddie to naprawdę uroczy chłopiec. Nie dało się powstrzymać uśmiechu, patrząc na niego. Chociaż jakaś część mnie chciała płakać, bo przypominał mi o Willu. O moim małym Willu. Mieli nawet podobny kolor oczu, ale z drugiej strony może to tylko moja wyobraźnia płatała mi figle.
Gdy patrzyłam jak się bawi swoimi samochodami, myślałam jaka szczęśliwa musi być Briana. Ma swojego ukochanego synka, który jest zdrowy, a mi mój Will został odebrany. I to była moja wina. To ja nie pilnowałam go wystarczająco dobrze.
Postanowiłam na razie i tym nie myśleć i skupić się na zabawianiu chłopca. Już po chwili jeździliśmy samochodami po dywanie, a gdy Freddiemu znudziła się ta zabawa zaczęłam go łaskotać i rozśmieszać.
Po jakimś czasie chłopiec zaczął pocierać oczy.
- Jesteś zmęczony, prawda? - zapytałam nie oczekując odpowiedzi. - Chodź, położymy cię do łóżka. - powiedziałam wstając i biorąc go na ręce. Zaczęłam go lekko kołysać, aż uznał.
Poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i zobaczyłam Louisa opierającego się o drzwi. Podszedł do mnie i powiedział:
- Dobrze ci idzie, ja zawsze muszę mu śpiewać, by usnął.
- Mam już doświadczenie. - odpowiedziałam, kładąc Freddiego do łóżeczka. Brunet chyba musiał usłyszeć smutek w moim głosie, bo powiedział:
- Dalej o nim myślisz.
- Tak, chyba nigdy nie ucieknę od wspomnień. - odpowiedziałam, na co chłopak mnie przytulił i wyszeptał: - Przepraszam.
- Lou, to nie twoja wina. Nie masz za co przepraszać.
- Ale to ja chciałem, żebyś poznała Freddiego! Powinienem pomyśleć, przewidzieć, że to może ci przypominać o Willu!
- Louis, spójrz na mnie. Cieszę sie, że mogłam poznać twojego syna. Tak, nie jest mi łatwo, ale z czasem będzie lepiej. Wiem, że nic nie zwróci mi Willa, ale cieszę się, że mogłam go mieć, chociaż przez te trzy lata. A jeszcze bardziej cieszę się, że ty jesteś tu ze mną i pomożesz mi się nie załamać.
- Oczywiście, że ci pomogę. Kocham cię, Annabeth.
- Ja ciebie też, Lou.A/N Sorry, że dopiero teraz, ale hej! Przynajmniej jest! Postaram się częściej dodawać rozdziały tu i na Priten High School. Also rozdział jest dedykowany Darii, Wiktorii i Monice, bo bez nich nikt by tego nie czytał! No to tyle.
Komentujcie!
Głosujcie!
I czekajcie na następny ;-)
:*
CZYTASZ
Someone's watching over me
FanficA więc, jest to moje pierwsze fanfiction. Mam nadzieję, że się wam spodoba :) Czas akcji to mniej więcej bieżący rok (2016) są tu pewne odstępstwa, ale w końcu jest to po części fikcja! Życzę miłego czytania! PS. Jestem dyslektykiem, wiec z góry pr...