Podczas gdy Niall, Harry, Liam i Louis spotykali się, ze swoimi fanami, ja zajmowałam się zwijaniem kabli. Może wam się wydawać, że jest to prosta praca, ale w rzeczywistości tak nie jest. Rozplątywanie stumetrowych kabli poplątanych w tak zwane spaghetti nie jest aż takie proste. Mimo, że tak bardzo teraz narzekam lubię tę część pracy, bo zawsze mi się przypomina, gdy tata powiedział, że od tego zaczyna się praca w tej branży.
Byłam w trakcie zwijania kabla od lasera, gdy usłyszałam:
- Wydawało mi się, że profesjonaliści mają bardziej ambitną prace? - zapytał się mnie nie kto inny jak Louis.
- Masz racje, - odpowiedziałam - wydawało ci się.
- Ej! To ja jestem tym przemądrzałym!* - oburzył się, ale po chwili oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Ale poważnie to jest twoja praca? - zapytał, gdy już się opanowaliśmy.
- Tak, ktoś musi się tym zająć. Od tego się zaczyna karierę. - odpowiedziałam cały czas wykonując swoje zadanie.- Lubie to robić, ale muszę przyznać, że jest to najnudniejsza część pracy.
- Mogę dotrzymać ci towarzystwa, wtedy nie będzie ci się nudzić! - zaproponował z nadzieja w oczach, a ja nie mogłam się oprzeć i odpowiedzieć:
- Skąd ta pewność? - jego mina zrzedła, a ja zaczęłam się śmiać.
- Żartuje! Jasne, że z tobą nie będzie mi się nudzić.
- To nie było śmieszne.- odpowiedział lekko naburmuszony.
- Serio, Lou? - odparłam - To był tylko żart!
Nastała chwila niezręcznej ciszy, którą przerwał Louis:
- Jak ci się podobał koncert?
- Był niesamowity! - odpowiedziałam uśmiechając się szeroko na samo wspomnienie. - To zaszczyt usłyszeć was na żywo.
- Cieszę się, że ci się podobało.
- Wasze koncerty są o niebo lepsze od wielu innych, na których byłam. - stwierdziłam, a potem postanowiłam się z nim trochę podroczyć i dodałam: - No może z wyjątkiem koncertu Matty'ego.
-Jesteś pewna? - zapytał uśmiechając się przebiegle, po czym, nie czekają na moją reakcje, zaczął mnie łaskotać. Momentalnie błagałam go o przebaczenie, którego w końcu mi udzielił.
Gdy złapałam oddech, zdziwiona, zauważyłam, że już skończyłam pracę. Gdy poinformowałam o tym Lou, zaczął się śmiać, a ja do niego dołączyłam.- Chyba będziesz musiał częściej dotrzymywać mi towarzystwa przy pracy. - stwierdziłam.
- Z chęcią - odpowiedział i się uśmiechnął. Poszliśmy potem do mojego taty, który powiedział, że mam iść do hotelu, by się spakować, bo za kilka godzin wyjeżdżamy do Jacksonville. Ucieszyłam się, bo zawsze chciałam pojechać do tego miasta. Louis zaproponował, że mi pomoże, na co oczywiście się zgodziłam. Kto by odmówił spędzenia więcej czasu ze swoim idolem? Gdy pakowaliśmy moje rzeczy, cały czas się wygłupiając, dostałam SMSa. Gdy zobaczyłam kto był nadawcą wiadomości, uśmiech pojawił się ma mojej twarzy.
MB: Jak leci?
Tak zgadliście mam numer Matty'ego i jestem z tego bardzo dumna. Zdobyłam go na początku tego roku po jego koncercie w Bostonie.
Ja: Nie uwierzysz mi jak ci powiem z kim jadę w trasę!
MB: Dajesz!!!
Ja: One Direction coś Ci mówi?
CZYTASZ
Someone's watching over me
FanfictionA więc, jest to moje pierwsze fanfiction. Mam nadzieję, że się wam spodoba :) Czas akcji to mniej więcej bieżący rok (2016) są tu pewne odstępstwa, ale w końcu jest to po części fikcja! Życzę miłego czytania! PS. Jestem dyslektykiem, wiec z góry pr...