XIX

3.7K 205 2
                                    

-Według badań stwierdziliśmy ciąże.
- Co?! Ale przecież ja mam raka!
- Możesz również dokonać aborcji, gdyż przez chorobę nie donosisz dziecka.
Czułam się jakbym dostała kulką w głowę. Dopiero wtedy sobie to wszystko uświadomiłam. Po dwóch godzinach płaczu z trudem poszłam do szpitalnej łazienki, stanęłam przed dużym lustrem i przyglądałam się sobie... Zlewałam się z białą ścianą. Przekrwione oczy, fioletowe policzki, białe usta... moje włosy, kiedyś piękne długie blond teraz widać mi skórę głowy... całe ciało posiniaczone we wszystkich kolorach... pociętę ręce... wyglądam jakbym wyszła z trumny, a przecież dopiero niedługo do niej trafię... nawet nie wyobrażałam sobie siebie z brzuchem. Wracając do sali zauważyłam Nate'a siedzącego na krześle obok mojego pustego łóżka.
- Co Ty tu robisz?- chłopak momentalnie się odwrócił.
- Laura... ja... przyszedłem Cię przeprosić.
- Przeprosić?!- w tym momencie chłopak szedł w moją stronę. Cofnęłam się o krok a on spojrzał się w bok, później na moje oczy. Widziałam, że ma limo pod okiem, ale nic nie mówiłam, podobnie jak o ciąży.
- Laura... ja już z tym skończyłem. Oddałem im te pieniądze i chce żebyś wiedziała, że Ty jesteś najważniejsza. Widzisz?- obciągnął swoją luźną, czarną bokserke pokazując mi moje imię po lewej stronie jego klatki piersiowej.
- Co Ty zrobiłeś?
- To dla Ciebie, żebym nigdy o Tobie nie zapomniał.
Byłam na niego wściekła, ale emocje były silniejsze i zaczęliśmy się namiętnie całować oparci o ścianę. Moje ręcę splotłam na jego ramionach a nogi na biodrach. Po chwili jednak zrobiło mi się ciemno przed oczami i osunęłam się na ziemię.

__Nate________________
- Laura!- uderzałem ją lekko w policzki, ale ona wciąż miała zamknięte oczy. Zawołałem lekarza, który szybko wbiegł do sali wołając za sobą personel. Odepchneli mnie od niej i zawieźli ją na jakiś oddział. Mając łzy w oczach biegłem za szpitalnym łóżkiem, które znikło za wielkimi, żelaznymi drzwiami. Siedziałem na krześle ciągnąc się za włosy a po moim policzku spłynęła łza. Nie dopuszczałem do siebie nawet tej myśli, że ona niedługo... Całe te 3 godziny siedziałem przed wielkimi drzwiami, które nagle się otworzyły a ja momentalnie wstałem. Zobaczyłem na łóżku śpiącą Laure... ale łysą... jechaliśmy do sali a ja trzymałem jej zimną rękę. Wpatrywałem się na nią cały ten czas, kiedy spała. I tak jest najpiękniejsza. Nagle jej powieki powoli zaczęły się podnosić a Laura wydała z siebie cichy jęk.
- C-co się stało...?
- Zemdlałaś- pocałowałem ją w czoło.
- Jezu...! Gdzie moje włosy?!- widziałem łzy w jej pięknych niebieskich oczach.
- Musięli Ci je zgolić...
Dziewczyna zaczęła płakać w ręcę, ale szybko ją przytuliłem, wchodząc pod jej kołdrę.

__Laura_______________
Wyglądam jak potwór! Nie... to mi się śni... Nate jednak nie pozwilił mi płakać i mnie przytulił. Uwielbiam jego ciało. Wtuliłam się w jego szerokie ramiona głaszcząc go po tatuażu. Od razu zrobiło mi się cieplej pod wpływem jego dotyku. Spojrzałam na podświetlany zegarek na parapecie. 23.23. Resztę nocy spędziłam w jego ramionach.

Rano obudziłam się na jego klatce piersiowej podziwiając tatuaż z moim imieniem. Jest taki słodki kiedy śpi. Nagle czar prysł. Przypomniał mi się cały wczorajszy dzień. Po moim policzku spłynęła łza.
- Co się stało skarbie?
Poczułam motylki w brzuchu, że mnie tak nazwał.
- Nic takiego- otarłam szybko moją łzę.
- No przecież widzę, że coś Cię gryzie- poczułam jak krzyżuje nasze nogi i dotyka swoimi ciepłymi rękami mojego brzucha, wywołując u mnie dreszcze.
- Za dużo myślę. O tej chorobie... chorobie zwaną ciążą.
Posadził mnie na swoich kolanach i przytulił mnie bardzo mocno, moje nogi objęły jego pas, a recę ramiona. Nagle zaczął wbijać mi palce w żebra, wywołując u mnie łaskotki i głośny śmiech.
- P- przestań- wydusiłam z siebie zanosząc się śmiechem. Nie wiedząc kiedy, znalazłam się pod nim a nasze czoła się stykały.
- Nie myśl o tym- pochylił się w strone moich ust a ja ujęłam jego twarz w dłonie. Nasze namiętnie chwilę przerwała pielęgniarka wchodząca do sali z tacą, na której było śniadanie. Wyraźnie zakaszlała, dając nam znać, żebyśmy skończyli. Ze śmiechem Nate zszedł ze mnie a jego włosy były przekomicznie ułożone każdy w inną stronę. Zaśmiałam się cicho i wzięłam tace z jedzeniem.
- Fuu...
Nate spojrzał na owsianke podnosząc brwi i śmiejąc się.
- Dobra, odechciało mi się jeść- odsunęłam tace o mało nie wylewając jej zawartości na kołdrę.
- Zaraz wracam- puścił mi oczko posyłając śnieżnobiały uśmiech. Jest taki czarujący kiedy to robi. Nie musiałam długo czekać, gdyż po kilku minutach pojawił się w drzwiach z jogurtem pełnym jagód, malin i muesli.
- Kochaaany- zaczęłam jeść, ale on wskazywał palcem na swój policzek. Przewróciłam oczami odkładając miske i całując go we wskazane miejsce na jego policzku. Wyszczerzył się od ucha do ucha, ukazując białe ząbki.
- Muszę już lecieć- pocałował mnie na pożegnanie.

Ostatnie 365 Dni ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz