Dzisiaj jadę do szpitala na chemioterapie. Boże jak ja tego nienawidzę... później te uciążliwe wymioty...
Nie mam zamiaru tracić ostatnich dni życia na szkołę, więc postanowiłam ją poprostu rzucić...
Na śniadanie zjadłam lekkie muesli z jogurtem i owocami. Później zrobiłam delikatny makijaż i rozczesałam moje włosy szczotką, na której pozostało jeszcze dużo włosów. Jak zwykle założyłam czarne rurki z dziurami na kolanach, czarny sweter i białe conversy. Wyszłam z domu w pośpiechu i poszłam na przystanek. W autobusie przykuła moją uwagę pewna dziewczyna. Miała czarne, krótko ścięte włosy, jej bladą twarz zdobiły kolczyki i tunele a całe ciało miała wytatuowane w przeróżne wzory i symbole.
Wysiadłam z autobusu i szłam teraz w stronę szpitala. Charakterystyczny zapach szpitala znałam bardzo dobrze. Kierowałam się na oddział onkologii. Znane mi pielęgniarki podłączyły kroplówke no i sie zaczęło. Siedząc w wygodnym fotelu patrzyłam tylko na kapiące krople w kroplówce. Po kilku godzinach zeszłam z fotela i nogi miałam jak z waty. Pielęgniarka przytrzymała mnie żebym nie upadła i znowu usiadłam, zakrywając rękami twarz. Boże czy tak ma dalej wyglądać moje życie?!
Nareszcie mogłam wyjść ze szpitala. Zafascynowana dziewczyną z autobusu postanowiłam zrobić sobie kolczyka. Znalazłam zakład z piercingiem i weszłam do środka. Obsługiwał mnie wysoki, młody mężczyzna, który również miał wiele kolczyków i tatuaży na umięśnionym ciele.
- Tu masz album. Wybierz sobie coś- powiedział i puścił mi oczko na co się uśmiechnęłam.
Zaczęłam przeglądać zdjęcia przeróżnych kolczyków i wybrałam snake bites oraz standard eyebrow.
- No to zaczynamy maleńka- odezwał i uśmiechnął się do mnie mężczyzna. Boisz się?
- Trochę, ale dam rade- odpowiedziałam.
Usiadłam na wysokim krześle a on przygotowywał igły.
- Jaki kolor?- zapytał zza ramienia
- Czarny. A jaki by inny.
- Gotowa?- spytał trzymając długą igłe w ręku. Przyzwyczaiłam się do widoku igieł.
- Gotowa- uśmiechnęłam się.
W tym momencie zaczął wbijać igłe w okolicy moich ust a ja myślałam, że umrę! Cholera jasna jak to boli!
Syknęłam z bólu.
- Jak będziesz mieć dosyć to mów to zrobimy przerwę.
- Dam rade- mówiłam przez zaciśnięte zęby.
Boże dopero jeden kolczyk! Drugi bolał tak samo jak pierwszy. W końcu podeszłam do lustra i mogłam zobaczyć efekt.
- Zajebiste!
- Cieszę się, że Ci się podoba. To co? siadaj, robimy następny.
Kolczyk na łuku brwiowym wyszedł tak samo świetnie jak te przy ustach.
- Dziękuję, zajebiste są- uśmiechnęłam się, zapłaciłam i wyszłam zadowolona.
Poszłam jeszcze do galerii na małe zakupy. No dobra może nie takie małe... kupiłam sobie czarne air- force i czarny T- shirt z wyciętymi plecami. Będąc w łazience umyłam ręcę i wtedy weszła jakaś plastikowa dziewczyna. Skończąc poprawiać makijaż odezwała się.
- Jak wyglądam?- uśmiechnęła się do mnie.
- Wiesz jak to mówią... gówna pudrem nie przykryjesz.
Oburzona dziewczyna wybiegła z łazienki trzepiąc włosami i sztucznymi rzęsami. Jakaś dziewczyna w moim wieku zaczęła się śmiać a ja się na nią spojrzałam.
- To Ashley, najładniejsza dziewczyna w szkole- powiedziała rysując w powietrzu cudzysłów.
- Pod tą 5 warstwą tapety może i tak.
Poprawiłam grzywkę w dużym lustrze i wyszłam. Robiło się późno, więc postanowiłam wrócić do domu. Cholera! Oczywiście musiało zacząć padać a ja nie mam nawet kaptura! Szybkim krokiem ruszyłam w stronę metra. Mama do mnie co chwila wydzwaniała gdzie jestem mówiąc, że kolacja stygnie. Nareszcie przyjechał. Zajęłam jedno z miejsc i zaczęłam czytać książkę. Deszcz nie przestawał padać, a wręcz rozpadało się jeszcze bardziej. Do domu miałam jeszcze troche daleko i nie wiedziałam co mam zrobić. Dobra trudno to przecież tylko deszcz. Pocieszałam się w duchu. Z początku biegłam ale później miałam to w dupie i spacerowałam sobie a woda spływała po całym moim ciele. Nowy York jest piękny nocą. W końcu dotarłam do domu. Otworzyłam drzwi i rzuciłam mokrą torbę na podłogę.
- Gdzie Ty się podziewałaś?- pytała mama siedząc przy stole w kuchni.
Nawet na nią nie spojrzałam tylko od razu poszłam do łazienki. Wzięłam odprężający prysznic i ubrałam moją ulubioną piżamę. Wyszłam z łazienki i co widzę?! Moją mamę w moich air-forcach przeglądającą się w lustrze.
- Fajne masz te buty- śmiała się do mnie.
- I tak nie będę Ci ich pożyczać, więc nawet się nie podlizuj- uśmiechnęłam się do niej złośliwie.
- Spadaj- pokazała mi język. Zaraz, zaraz! Czy Ty masz kolczyki?!
- Ładne prawda?
- A pytałaś o pozwolenie?
- Mam 18 lat- posłałam jej złośliwy uśmieszek i poszłam na górę do swojego pokoju.
- Byłaś w szpitalu?- zatrzymała mnie na schodach.
- Tak byłam- przewróciłam oczami.
Rzuciłam się na łóżko i czytałam książkę.
- Rozumiem, że kolacji nie chcesz?- słyszałam głos mamy z kuchni.
- Nie, jest już późno- odkrzyknęłam
W sumie jadłam dziś tylko lekkie śniadanie... Ale kilka kilogramów w tył mi nie zaszkodzi.
CZYTASZ
Ostatnie 365 Dni ✔
Teen FictionLaura... osiemnastolatka chora na raka. Lekarze dają jej ostatnie 365 dni życia. Ona ma dosyć współczucia od strony innych. Z początku buntuje się, ale później traci siły... Wiele przeszła w swoim życiu i powoli ma dosyć. Czy jest ktoś kto będzie ją...