- Panie doktorze co z moim synem?!- pytała zapłakana mama.
- Robiliśmy co w naszej mocy, ale niestety chłopca nie udało się uratować... doszło do uszkodzenia narządów wewnętrznych...
- Nieeee!- krzyczała z całych sił osuwając się na ziemię topiąc się w swoich łzach.
Serce bolało mnie tak bardzo, że nie da się tego opisać. Właśnie straciłam brata. Jedynego brata. Wszyscy zalewaliśmy się łzami pogrążając się w rozpaczy. Nie wyobrażam sobie życia bez niego... owszem czasem mnie wkurzał ale to przecież mój młodszy braciszek... kochałam go podobnie jak cała rodzina. Teraz jest jakimś aniołkiem tam na górze i pewnie patrzy na nas. Na nasze cierpienie. Pewnie by nie chciał żebyśmy byli smutni...
Nie wytrzymałam. Wybiegłam ze szpitala i chciałam znaleźć sobie jakieś miejsce, w którym nikt by mi nie przeszkadzał. Biegłam ciągle przed siebie, cała mokra od słonych łez. Znalazłam się na tamie. Tej samej tamie, na której byłam z Natem. Usiadłam na moście tak, że nogi mi zwisały. Nie mogłam przestać płakać. Zastanawiałam się czy poprostu nie skoczyć... wyjęłam jednak żyletke i kolejna kreska... życie wymyka mi się z rąk. Spojrzałam na ekran telefonu "5 nieodebranych połączeń od Nate". Nie mam ochoty z nikim rozmawiać, mam wszystko w dupie.__Nate___________
Cholera czemu ona nie odbiera... Postanowiłem do niej pójść. Wsiadłem na motor i zastanawiałem się czy jej to powiedzieć. Gdy już byłem przed furtką zastałem tylko jakiegoś wysokiego szatyna.
- A Ty to kto?- spytał mężczyzna.
- Ja... emm... kolega Laury. Jest może w domu?
- Nie ma. Jest w szpitalu.
- Co się stało?!
Podał mi tylko adres a ja od razu pojechałem we wskazanym kierunku. Co jej się znowu stało?! Wbiegłem do recepcji próbując uzyskać jakieś informacje. Niestety nic się nie dowiedziałem. Szukałem jej po całym szpitalu aż w końcu znalazłem jej matkę.
- Przepraszam Pa..
Zaniemówiłem... Była cała zapłakana podobnie jak jej rodzina... Miałem w głowie najciemniejsze scenariusze.
- Podobno Laura jest w szpitalu... co się stało?
- Nie Laura tylko... -kobieta zaczęła płakać jeszcze bardziej. Timmy jej brat... on...- nie mogła już nawet nic powiedzieć.
Słyszałem bicie swojego serca... co się tu stało?
- Zginął w wypadku samochodowym- wydusiła z siebie kobieta.
Z wrażenia musiałem usiąść. Ciągnąłem się za włosy nie wiedząc co zrobić.
- Gdzie Laura?
- Nie wiem wybiegła ze szpitala nic nie mówiąc.
Skoro Robert mówił, że jest w szpitalu a tymczasem jej tu nie ma to gdzie ona jest?! Strasznie się o nią martwię.
Wyszedłem ze szpitala chcąc się przewietrzyć. Nie mogłem wytrzymać, więc postanowiłem jej poszukać. Przejechałem już całe miasto a jej nigdzie nie ma! Kurwa, gdzie jesteś księżniczko. Nagle mnie olśniło...! Tama! Po kilkunastu minutach byłem już na miejscu i co widzę...?!
- Laura!- krzyczałem z całych sił, lecz ona się nie ruszała wciąż leżąc z zakrwawioną ręką.
Rzuciłem motor i szybko do niej pobiegłem biorąc jej twarz w dłonie.
- Laura, obudź się proszę...! Co Ty zrobiłaś!__Laura_______________
Obudziłam się widząc nad sobą zaniepokojonego Nate'a.
- Dzięki Bogu! Boże co Ty zrobiłaś?!- oderwał rękaw bluzki i zawiązał mi go na ręce.
- Zostaw mnie- próbowałam się szarpać, ale ból był silniejszy.
- Wszystko już wiem...
Łzy leciały mi bezustannie.
- Nate...
Spojrzał w moje zapłakane oczy.
- Bo... ja... ja sobie przypomniałam co się wtedy stało... na tym weselu...
- Naprawdę? Cieszę się- chciał mnie przytulić, ale go odepchnęłam.
- Właśnie o to chodzi... zapomnijmy o tym...
- Jak to zapomnijmy? Dlaczego?
- Bo ja..nie mogę teraz nikogo kochać...
- Nie rozumiem...
- Nate bo ja...ja... mam raka... śmiertelnego- z jednej strony kamień spadł mi z serca a z drugiej wiem, że mnie teraz znienawidzi. Patrzył przed siebie zszokowany tym co właśnie usłyszał. Wstał, ciągnął się za włosy nerwowo chodząc wzdłuż mostu. Nagle usłyszałam, że w coś uderzył klnąc przy tym głośno a ja... ja tylko płakałam, że zrobiłam mu nadzieję.
- I mówisz mi o tym dopiero teraz? Wiem, że to nie zmienia moich uczuć do ciebie ale...- oparł sie o most zasłaniając rękami twarz.
- Uczuć?
- Tak. Laura ty może nie pamiętasz tego tak dobrze jak ja bo ja tego nie zapomnę do końca życia... zakochałem się w tobie...- Usiadł obok mnie, trzymał za rękę i patrzył w oczy. Mam tak cholerną ochotę się na niego rzucić i pocałować, ale nie mogę...
- Nate, ja właśnie straciłam brata... zostało mi nie dużo czasu a nie chce Cię krzywdzić. Mógłbyś mnie zawieść do domu?
- Oczywiście- powiedział ze smutkiem na twarzy.
Weszłam do domu i potknęłam się o jakieś szklane butelki. Podnosząc wzrok do góry zobaczyłam moją mamę kompletnie pijaną. W sumie ma do tego prawo. Zabandażowałam swoją rękę i przykryłam rękawem bluzy. Nagle zrobiło mi się niedobrze i pobiegłam do łazienki. Straciłam całą zawartość mojego żołądka. Czy ja umieram? Było już późno, więc chciałam zasnąć, ale dobrze wiedziałam, że nic z tego nie wyjdzie. Przypomniało mi się jak nakrzyczałam na Timmiego i jego kolegów. Boże jak bardzo bym chciała go jeszcze usłyszeć. Leżąc na łóżku podsumowałam cały dzisiejszy dzień. Płakałam całą noc przez zaciśniętę zęby. Nate właśnie wyznał mi uczucia... czuję to samo, ale nie, nie moge! Nie chce żeby cierpiał gdy odejdę.
CZYTASZ
Ostatnie 365 Dni ✔
Dla nastolatkówLaura... osiemnastolatka chora na raka. Lekarze dają jej ostatnie 365 dni życia. Ona ma dosyć współczucia od strony innych. Z początku buntuje się, ale później traci siły... Wiele przeszła w swoim życiu i powoli ma dosyć. Czy jest ktoś kto będzie ją...