VII

5K 228 6
                                    

Rano obudziłam się z nudnościami. Ehh znowu to samo... wzięłam jakieś tabletki i po kilkunastu minutach mi przeszło. Leżałam na kanapie oglądając telewizję i nagle zadzwonił mi telefon. "Susan". Jezu nie chce mi się z nią gadać. Za pierwszym razem nie odebrałam, ale dzwoniła ze 3 razy, więc w końcu odebrałam.
- Halo?
- No hej. Już myślałam, że umarłaś. Co dziś porabiasz?
- No w sumie nic- przewróciłam oczami.
- Może poszłybyśmy na kawę? Mam dużo spraw do obgadania.
- Wiesz...- nie dała mi dokończyć.
- To za 2 godziny będę u Ciebie też Cię kocham!- rozłączyła się.
Westchnęłam głośno i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Zjadłam tosty popijając je sokiem pomarańczowym i poszłam do łazienki się szykować. Gotowa do wyjścia siedziałam na kanapie przed telewizorem gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otorzyłam a Susan rzuciła mi się na szyję.
- Hej kochana, gotowa?
- Jak zawsze.
Poszłyśmy do starbucksa i zamówiłyśmy 2 pyszne kawy. Miło mi się z nią rozmawiało, w końcu nie widziałyśmy się z miesiąc.
- To co? Masz kogoś na oku?- zapytała jak zwykle ciekawska Susan.
- Nie i nie chce. Nie chciałam opowiadać jej o moim wczorajszym spotkaniu z Natem bo by o wszystko wypytywała. Nie miałam zamiaru również mówić jej, że jestem śmiertelnie chora... a chyba powinnam bo to moja przyjaciółka... No ale cóż.
- Słuchaj, słyszałam, że w naszych okolicach wprowadziła się nowa rodzina. Podobno ich syn to niezły przystojniak. Brunet o ciemnych oczach ahh marzenia- rozmyślała Susan.
- Ty jak zawsze tylko o jednym- zaśmiałam się.
- Spadaj- pokazała mi język.
Nasze spotkanie przeciagnęło się do wieczora. Spacerując po parku zadzwonił Susan telefon. To była jej mama, która kazała jej wracać do domu.
- No, ale mamo!- słyszałam jak kłóci się z mamą i śmiałam się cicho.
- Muszę już wracać, zazdroszczę, że możesz sama decydować o sobie i nie musisz się słuchać durnej mamuśki- tłumaczyła się przewracając oczami.
Pożegnałam się z nią całując ją w policzek i spacerowałam teraz sama. Podziwiałam gwiazdy na niebie i blask lamp oświetlający mrok parku. Z zamyśleń wyrwał mnie jakiś chłopak, kładąc dłoń na moim tyłku. Był kompletnie nawalony.
- Puszczaj mnie oblechu!
- Masz takie piękne włosy i ciało- wymamrotał coś pod nosem i złapał mnie za rękę.
- Puszczaj mnie!- krzyczałam jeszcze głośniej z nadzieją, że ktoś to usłyszy, ale było już późno i byliśmy tylko my w parku. Szarpałam się z nim jeszcze długo, ale on podniósł mnie i zaniósł gdzieś w krzaki. Kopałam i biłam go pięściami, ale to wszystko na nic! Rzucił mnie na mokrą od rosy trawę i kopnął w brzuch. Zwinęłam się z bólu płacząc jak nigdy dotąd. On zaczął się rozbierać leżąc na moich biodrach obezwładniając każdy mój ruch. Zakrył mi czymś usta i zaczął dobierać się do moich spodni. Szarpałam się bezustannie, ale z każdą próbą obrony policzkował mnie coraz mocniej. Łzy leciały mi bezustannie kiedy byłam już w samej bieliźnie podobnie jak on. Prawił mi jakieś komplementy, a ja z każdą sekundą byłam coraz bardziej przerażona. Będąc już naga udało mi się go spoliczkować, ale szybko odpłacił mi się tym samym... czułam jak krew leje mi się z nosa. Nie chce takiej śmierci!

__Nate ____________________
Boże jeszcze tyle formalności związanych z przeprowadzką... Chciałem zadzwonić do Laury i jej to powiedzieć, ale stwierdziłem, że zrobię to osobiście. Napisałem do niej czy może się dziś spotkać, ale nie odpisywała. Dziwne, zawsze przecież odpisuje. Uznałem, że jest zajęta, więc zadzwoniłem do mojego przyjaciela Jacksona.
- Halo?- odezwał się czyjś głos w telefonie.
- No hej stary. Co powiesz na siłkę dzisiaj?
- Przepraszamy z tej strony Komenda Policji, prosimy kontaktować się z Jacksonem w inny sposób.
Zaniemówiłem i po chwili się rozłączyłem.
O co tu do cholery chodzi?! Co on znowu zrobił? Mówiłem mu przecież żeby był ostrożny z tą amfetaminą.
Usiadłem na brzegu łóżka opierając twarz na dłoniach. Dobra idę zobaczyć co on znowu odpierdolił. I tak nie mam nic ciekawego do roboty.
Szedłem przez park w stronę Komisariatu. Był chłodny dzień, więc założyłem kaptur zakrywając nim słuchawki. A to co do cholery?! W tym momencie zobaczyłem jakieś nogi wystające zza krzaków. Szczerze mówiąc bałem się co tam zastane.
- Kurwa mać!- krzyknąłem chyba najgłośniej jak umiałem, od razu rozpoznając dziewczynę.
Laura!- krzyczałem ale na marne. Dziewczyna była nieprzytomna, naga, zimna, cała posiniaczona wskutek pobicia z zakrwawionym nosem. Kurwa mać! Powtarzałem ciągnąc się za włosy. Zadzwoniłem po pogotowie, które przyjechało po kilkunastu minutach. Najstraszniejsze kilkanaście minut w moim życiu! Ratownicy medyczni wysiedli szybko z ambulansu odpychając mnie na bok. Stałem osłupiony i spanikowany całą tą sytuacją.
- Pan nie może jechać z nami!- oznajmił jeden z ratowników.
- To gdzie ją chociaż zabieracie?- spytałem wkurwiony.
Podał mi nazwę szpitala i wróciłem szybko do domu.

Ostatnie 365 Dni ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz