Choć noce na półwyspie Lokfar były najciemniejsze z całego Freljordu, dziś lodową tundrę rozświetlały liczne ognie, pnące się aż do nieba.
Dziesiątki drewnianych budowli w jednej chwili znikały z krajobrazu, stanowiąc pożywienie dla wiecznie nienasyconych płomieni. Kiedy największe domostwo, pełniące funkcję miejsca zgromadzeń, zapadło się przy akompaniamencie trzaskanego drewna i fali iskier buchających w powietrze, grupa wojowników radośnie zaryczała.
Kolejna wioska została obrócona w zgliszcza, nie potrafiąc się im przeciwstawić. Byli niepokonani.
Mimo to, żaden z nich w głębi duszy nie był zadowolony: żaden z tych podłych szczurów nie potrafił im zapewnić śmierci godnej wielkich pieśni.
❆
Dwudziestu dobrych ludzi siedziało zebranych dookoła ogniska, w którym paliły się stare drewniane tarcze.
Olaf wpatrywał się w skaczące wesoło płomienie, starannie czyszcząc swój topór z zaschniętej krwi; drugi czekał wbity w obalony pień drzewa na którym siedzieli, czekając na swoją kolej.
— To jedna z tych wspaniałych nocy — stwierdził Sigrun, jeden z grupy wojowników, ocierając rękawem pianę po piwie z ust. — Plądrowanie i zabijanie, tylko tego mi trzeba!
— No i jeszcze jakiejś kobiety, by grzała łoże zimną nocą — zarechotał Ull, wywołując falę śmiechu.
Olaf uśmiechnął się i zmierzył wszystkich wzrokiem.
— I tak żaden z was mi nie dorówna.
— Jak zawsze — rozległ się pomruk.
W odpowiedzi mężczyzna wbił ostrze topora w pień, tuż obok drugiego.
— Położyłem trupem więcej, niż wy wszyscy razem wzięci — powiedział — a mógłbym nawet w pojedynkę wyrżnąć nawet całą wioskę.
Wojownicy popatrzyli po nim w ciszy, wiedząc, że najpewniej mówił prawdę. Jednak nie wszyscy się z tym zgadzali. Olaf już zabrał się z powrotem za czyszczenie, kiedy ktoś się odezwał:
— Brednie.
Mówca podniósł się i wszyscy ujrzeli Hafgrima, potężnego mężczyznę w kwiecie wieku, z czarną jak smoła brodą ciągnącą się po pas.
— Co powiedziałeś? — spytał Olaf.
— Że to, co mówisz, to brednie.
Żaden z zebranych dookoła ogniska mężczyzn nie śmiał się odezwać, czują narastające napięcie. Prawdziwy berserker nie mógł puścić płazem takiej obelgi.
— W kółko tylko powtarzasz o tym, jak jesteś wielki, choć wcale taki nie jesteś — rzucił Hafgrim. — To tylko czcze słowa, które głosisz przy każdej możliwej okazji.
Zajęło sekundę Olafowi, by rzucić w czarnobrodego toporem. Trafiłby bez trudu, gdyby cel się nie uchylił, pozwalając toporowi wylądować w śniegu.
— Mam jeszcze drugi — powiedział Olaf. — Do końca nocy udowodnię ci, że się mylisz.
— Nie ma potrzeby, by dziś rozlewać krew. — Hafgrim spojrzał na niego z przekąsem. — Niech kości zadecydują o twoim losie.
Rudobrody wojownik parsknął śmiechem.
— Więc tak chcesz to rozwiązać? Jak tchórz? — zaśmiał się. — Dobrze zatem. Przynieście kości!
CZYTASZ
Freljord: A League of Legends Story
FanfictionFreljord - dom dla niektórych, grób dla większości. Mniejsze plemiona usiłowały zapanować nad tą zamarzniętą krainą przez tysiąclecia - nikomu się nie udało. Teraz pojawiła się trójka przywódców, którzy podporządkowali sobie pomniejsze klany. Burze...