06 | Odrodzenie

413 47 3
                                    

Gdy wezbrały ciemne chmury, z północy nadciągnęła śnieżyca.

Płatki śniegu rozbijały się na skałach jednego z górskich wąwozów. Wraz z kolejnym podmuchem wiatru, jeden z nich poleciał w stronę starej przełęczy. Tam lawirował jeszcze chwilę, nim opadł na sporych rozmiarów jajo.

 Tam lawirował jeszcze chwilę, nim opadł na sporych rozmiarów jajo

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W mrokach śnieżycy rozbłysła kulka światła.

Nieprzypominające żadnego ze zwierzęcych, jajo spoczywało na pokruszonych odłamkach lodu. Uformowały się dookoła niczym najeżona palisada, gotowa chronić swój cenny skarb.

Źródło światła zaczęło opadać w stronę przełęczy, ciągnąc za sobą złocistą smugę.

Rozległ się cichy chrupot i jedna z lodowych pik przekrzywiła się do przodu. W miejscu, które odsłoniła, na jaju powstało pęknięcie: niewielka żyłka, mieniąca się odcieniami błękitu. Chwile potem, ledwo zauważalnie przesunęła się na boki.

Przypominająca teraz gwiazdę kula zniżała się coraz bardziej.

Podczas kolejnego chrupnięcia zatrzęsło się całe jajko. Żyłki pokrywały je już niemal całkowicie, a z wnętrza wydobywał się szum śniegu, jakby skryła się tam śnieżyca.

Migoczące złotem światło w końcu zbliżyło się do jaja, sprawiając, że wszystkie odłamki lodu opadły, całkowicie je odsłaniając. Dźwięki nasiliły się, gdy kula niemal zetknęła się ze skorupą. A w końcu kiedy się to stało, ze środka wydobyła się oślepiająca biel.

Jajo pękło rozsypując się na kawałki, a ze środka, przy akompaniamencie śnieżycy i przypominającego ptasi śpiewu, wyleciał kriofeniks. Jego całe ciało było stworzone z nieskazitelnego lodu, a każdy z pokrywających go kształtów miał jakieś przeznaczenie. Tuż nad dziobem, zdobił go piękny, fioletowy kryształ, przypominający ametyst.

Kriofeniks dumnie rozłożył skrzydła i uniósł się do góry, spoglądając w niebo. W głowie rozbrzmiewały mu powtarzane w kółko słowa:

Anivia... Za Freljord umrę i tysiąc razy...

Ilekroć się odradzała, nigdy nie pamiętała w całości swoich poprzednich żyć; zachowywały się jedynie szczątkowe wspomnienia i niejasne wizje, których nie potrafiła odczytać. I tym razem tak było.

Pamiętała, że podróżowała do południowego Freljordu i była na koronacji białowłosej łuczniczki... Jej przemowa... Mówiła o pokoju i zjednoczeniu... Potem z powrotem gdzieś wyruszyła, ale dokądkolwiek zmierzała, nie było jej dane tego dokończyć. Nawet jeśli by chciała, cel zatarł się w jej pamięci.

Jak umarła tym razem?

Na pierwszy rzut oka rozpoznała góry Ironspike – nie ważne ile razy musiałaby się odradzać, swojego domu nigdy nie zapominała. Miejsce to często zaskakiwało nagłymi i śmiercionośnymi lawinami. Może to było przyczyną? Być może była to sprawka ludzi; niektórzy głupcy napadali na nią, myśląc, że złapią ją i sprzedadzą jako cyrkowe zwierzę na jednym z szemranych targów w Valoranie. Zazwyczaj ludzie ci kończyli zamieniając się w lodowe posągi, ale nie pamiętała, jak mogło być tym razem. Zaszli ją z zaskoczenia?

Anivia w zadumie unosiła się coraz wyżej, kiedy nagle rozległ się przeszywający pisk i poczuła, jak całe jej ciało ogarnia ból. Chcąc się ochronić złożyła skrzydła i runęła w potężne zaspy śniegu.

Próbowała się podnieść, ale przejęło ją cierpienie tak wielkie, że po przełęczy odbił się echem śpiew żałości i bólu. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie odrodziła się tylko po to, by za chwilę roztrzaskać się ponownie.

Kiedy w końcu uniosła się w powietrze na kilka stóp, krajobraz dookoła niej zaczął się zmieniać. Wszystko pokryła atmosfera mroku: śnieg zdawał się przybrać barwę atramentu, a lód robił się coraz ciemniejszy i ciemniejszy; nieboskłon zniknął za nieskończoną warstwą czerni. Anivia próbowała zrozumieć, co się dzieje, ale czuła tylko jeszcze większe zdezorientowanie oraz mrowienie w lodowych kończynach.

Rozległ się huk i niebo przecięła błyskawica. Kriofenisk spojrzał w jej kierunku, a wtedy na końcu przełęczy ukazała się potężna, skryta sylwetka. Emanował od niej tak wielki mrok i zło, że przyćmiewała wszystko dookoła.

— Choć... do mnie... — zdawała się szeptać.

Wyciągnęła długą, przypominającą lód dłoń i wskazała na Anivię. Powoli sączyła jej do głowy szepty, przyćmiewając jej osąd. Były niczym trucizna, przed którą nie ma ucieczki; powoli ogarniała całe ciało, przejmując nad nim kontrolę.

Ale Anivia nie była bezbronna.

Przerywając fale szeptów wzbiła się ku niebu, śpiewając przeszywającą pieśń kriofeniksa. Rozległy się kolejne grzmoty i mrok usunął się z nieba, ustępując kłębiastym, burzowym chmurom. Zbocza gór zadrżały, gdy Anivia zamachnęła się skrzydłami, wzbijając w powietrze fale śniegu, które chwile potem posypały się również z chmur. Zewsząd dął lodowaty wiatr, wzburzając wszystko w powietrze. Nie przerywając pieśni, obróciła się wokół siebie, sprawiając, że białe płatki zaczęły ją otaczać. Kręciły się szybciej z każdą chwilą, tworząc niezniszczalny cyklon śniegu.

A ona była jego sercem.

Gdy Anivia spojrzała w stronę tajemniczej postaci, ta zaczęła się oddalać, aż rozpłynęła się całkowicie. Tym razem zawiodła, ale jeszcze się nie poddała. Kriofeniks dobrze to wiedział; musiała pozostać czujna.

Razem z krajobrazem powracającym do prawdziwej postaci, Anivia zaczęła z powrotem opadać ku ziemi. Wiatr przestał wiać, a chmury rozstąpiły się na boki, przepuszczając światło słońca. Ptak pozwolił, by jej skrzydła skąpały się w złocistym blasku, nim ponownie ruszyła w drogę.

Przez wszystkie swoje życia, zawsze miała jeden cel – chronić Freljord, za wszelką cenę. Nieważne, ile razy umierała i się odradzała, zawsze wiedziała co robiła, musi i będzie robić.

— Za Freljord umrę i tysiąc razy...

To, co teraz się wydarzyło... Anivia nie pamiętała, by kiedykolwiek się tak czuła. Czysta magia lodu w jednej chwili stała się mroczna i skorumpowana, a ją samą przepełniły potworne myśli. Widziała, co się stanie ze światem, jeśli ulegnie tej mocy. Widziała, co się stanie, jeśli ona sama podda się tej sile...

Budzi się coś starożytnego. Potężna siła, która gromadziła się przez wieki, teraz znowu powracała. Czuła, że kiedyś już ją spotkała. Jak miała jej zapobiec? Co było jej celem?

Pokój był wszystkim, do czego zawsze dążyła. Ale jeśli pozostanie bierna w swoich czynach, spaczenie które widziała, wkrótce okryje cały Freljord, a potem cały świat. Musiała zareagować, jeśli nie chciała do tego dopuścić.

Mówi się, że kiedy umiera kriofeniks, kończy się era; kiedy zaś się odradza, zaczyna się nowa. Anivia wiedziała, że z chwilą obecną wszystko się zmieniło. Wiedziała też, kto poprowadzi ich przez nową erę.

Rozwinęła skrzydła i wzbiła się wysoko w powietrze, lecąc przez górską przełęcz. Nadszedł czas, by opuścić Ironspike. Jej cel był teraz jasny, jak nigdy dotąd.

Odszukać Ashe. Zjednoczyć Freljord.

Uratować świat przed mrokiem.

Uratować świat przed mrokiem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Freljord: A League of Legends StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz