4.

98 7 0
                                    

Przed domem stał czarny Range Rover, zapewne znajomego Sophi. Ze strony pasażera, z gracją wyszła moja przyjaciółka. Przywitałyśmy sie buziakiem w polik i wsiedliśmy do samochodu. Droga minęła w miłej atmosferze, Brian, bo tak miał na imie chłopak prowadzący to cacko, okazał się bardzo w porządku kolesiem. Miło się z nim rozmawiało, nawet okazało się że mamy wiele wspólnego.

Po godzinnej jeździe dotarliśmy na miejsce. Klub nie wyglądał zachwycająco na pierwszy rzut oka, mimo to w jego środku można było przyznać, ze jest w nim bardzo elegancko i luksusowo.

-To jak? Pójdę nam zamówić po jakimś drinku, a wy znajdźcie stolik okay?- zaproponował Brian na co ochoczo pokiwałyśmy głowami. Znaleźliśmy wolny stolik i zasiadłyśmy przy nim.

-Wiec...jak przekonałaś rodziców?-spytała Sophi, a mnie zamurowało. Nie spodziewałam sie tego pytania i nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zmieszana odwróciłam od niej wzrok udając iż nie słyszałam.-Ari? Jak ich przekonałaś do tej imprezy?- powtórzyła.

-Wymknęłam się...-odpowiedziałam cicho.

-Co?Wymknęłaś się z domu na impreze swojej najlepszej przyjaciółki, wiedząc że będziesz miała za to przejebane, mimo to i tak to zrobiłaś...?! -powiedziała jakby lekko poddenerwowana, przez co poczułam się bardziej zmieszana.-Tak sie cieszę że  Ciebie mam, że zaryzykowałaś dla mnie to naprawdę dużo dla mnie znaczy-powiedziała po czym przytuliła mnie tak mocno iż myślałam że zabraknie mi tlenu. W tym momencie przyszedł Brian i postawił 3 drinki dla każdego. Upiłam łyk ze swojej szklanki i poczułam jak moje gardło piecze przez dawkę alkoholu.

Rozmawialiśmy na luźne tematy i piliśmy juz nie wiem którego drinka z kolei. Większość osób była już nieźle wstawiona, łącznie ze mną. Tańczyłam z Brian'em prawdopodobnie około dwóch godzin więc postanowiłam zasiąść przy barze. Zamówiłam drinka i powoli go sączyłam.

Siedziałam tak dość długo gdyż obczajając zauważyłam że klub zaczął pustoszeć. Szukałam wzrokiem mojej przyjaciółki bądź Brian'a ale nigdzie nie mogłam ich zlokalizować.
Wyszłam z budynku idąc w stronę parkingu, na którym powinien stać Range Rover znajomego. Niestety jak się okazało nie było po nim śladu. Wpadłam w panikę, gdyż nie wiedziałam jak mam wrócić. Zaczęłam się rozglądać. Zero żywej duszy. Westchnęłam ciężko i ruszyłam przed siebie,z myślą iż dostanę się do domu.

Szłam tak prawdopodobnie z 30 minut nie rozpoznając okolicy.

Byłam okropnie zmęczona i obolała. Głowa mi pulsowała. Idąc tak usłyszałam warkot silnika. Obok mnie w tym samym wolnym tempie jechał samochód. Czarne Lamborgini Veneo. Szyba zsunęła sie a moim oczom ukazał sie dość młody mężczyzna, około 25 lat, czarne jak heban włosy postawione na żel, lekki zarost, garnitur, koszula rozpięta do klatki piersiowej. Byl nadwyraz przystojnym mężczyzną.

-Podwieźć Cię gdzieś?-spytał, a ja miałam mętlik w głowie. Nie wiem gdzie jestem, która jest godzina, ile już tak wędruje a ten facet może mi pomóc, mimo to może również mnie gdzieś wywieźć. Bądź co bądź przez płynący alkohol w moich żyłach. Zgodziłam się.

-W porządku. -uśmiechnęłam sie lekko i chwiejnym krokiem wsiadłam na miejsce pasażera.

-Samuel- powiedział i podał mi rękę. Odwzajemniłam gest.

-Ariana- odpowiedziałam. Trzymał moją rękę dość mocno przez co syknęłam z bólu. On jakby nic nie miało miejsca trzymał mnie dalej. -Mógłbyś mnie już puścić? Trochę boli- wymamrotałam cicho. Jego oczy pociemniały, były przerażające. Puścił moją dłoń i ruszył. Nie odzywałam się już wogóle. Po jakimś czasie nadzwyczajnie w świecie, usnęłam zmęczona w fotelu.

***

Obudziłam się, ale co dziwne nie u siebie w domu, ani samochodzie którym wracałam.
Rozejrzałam sie trochę, ale nic znajomego nie zauważyłam.
Wstałam, ale co sie okazało i było jeszcze bardziej dziwne to to, iż miałam na sobie tylko za dużą męską koszule i swoje majtki.

Proszę, tylko nie to. Nie mogłam tego zrobić. To jest niemożliwe.

Wyszłam z sypialni i skierowałam sie schodami na dół. Z tego co zauważyłam byłam w kuchni. Przy kuchence, robiąc naleśniki, stał mężczyzna który miał odwieźć mnie do domu. Odchrzaknęłam cicho by mnie zauważył. Odwrócił sie w moją stronę i uśmiechnął zadziornie.

-Widzę że księżniczka raczyła się obudzić na śniadanie.- powiedział nieco rozbawionym głosem. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam przy stole. Samuel nałożył mi śniadanie i je podał. Zjadłam je, ale zorientowałam się iż on nic nie jadł.

-Ty nie jesz?- zapytałam. On jedynie uśmiechnął się tajemniczo a w jego oczach zobaczyłam błysk.

-Zaraz je dostanę. - powiedział i wstał idąc w moją stronę.

***
Myślę że się podoba :))

Autostop |A.GOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz