Przed domem stał czarny Range Rover, zapewne znajomego Sophi. Ze strony pasażera, z gracją wyszła moja przyjaciółka. Przywitałyśmy sie buziakiem w polik i wsiedliśmy do samochodu. Droga minęła w miłej atmosferze, Brian, bo tak miał na imie chłopak prowadzący to cacko, okazał się bardzo w porządku kolesiem. Miło się z nim rozmawiało, nawet okazało się że mamy wiele wspólnego.
Po godzinnej jeździe dotarliśmy na miejsce. Klub nie wyglądał zachwycająco na pierwszy rzut oka, mimo to w jego środku można było przyznać, ze jest w nim bardzo elegancko i luksusowo.
-To jak? Pójdę nam zamówić po jakimś drinku, a wy znajdźcie stolik okay?- zaproponował Brian na co ochoczo pokiwałyśmy głowami. Znaleźliśmy wolny stolik i zasiadłyśmy przy nim.
-Wiec...jak przekonałaś rodziców?-spytała Sophi, a mnie zamurowało. Nie spodziewałam sie tego pytania i nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zmieszana odwróciłam od niej wzrok udając iż nie słyszałam.-Ari? Jak ich przekonałaś do tej imprezy?- powtórzyła.
-Wymknęłam się...-odpowiedziałam cicho.
-Co?Wymknęłaś się z domu na impreze swojej najlepszej przyjaciółki, wiedząc że będziesz miała za to przejebane, mimo to i tak to zrobiłaś...?! -powiedziała jakby lekko poddenerwowana, przez co poczułam się bardziej zmieszana.-Tak sie cieszę że Ciebie mam, że zaryzykowałaś dla mnie to naprawdę dużo dla mnie znaczy-powiedziała po czym przytuliła mnie tak mocno iż myślałam że zabraknie mi tlenu. W tym momencie przyszedł Brian i postawił 3 drinki dla każdego. Upiłam łyk ze swojej szklanki i poczułam jak moje gardło piecze przez dawkę alkoholu.
Rozmawialiśmy na luźne tematy i piliśmy juz nie wiem którego drinka z kolei. Większość osób była już nieźle wstawiona, łącznie ze mną. Tańczyłam z Brian'em prawdopodobnie około dwóch godzin więc postanowiłam zasiąść przy barze. Zamówiłam drinka i powoli go sączyłam.
Siedziałam tak dość długo gdyż obczajając zauważyłam że klub zaczął pustoszeć. Szukałam wzrokiem mojej przyjaciółki bądź Brian'a ale nigdzie nie mogłam ich zlokalizować.
Wyszłam z budynku idąc w stronę parkingu, na którym powinien stać Range Rover znajomego. Niestety jak się okazało nie było po nim śladu. Wpadłam w panikę, gdyż nie wiedziałam jak mam wrócić. Zaczęłam się rozglądać. Zero żywej duszy. Westchnęłam ciężko i ruszyłam przed siebie,z myślą iż dostanę się do domu.Szłam tak prawdopodobnie z 30 minut nie rozpoznając okolicy.
Byłam okropnie zmęczona i obolała. Głowa mi pulsowała. Idąc tak usłyszałam warkot silnika. Obok mnie w tym samym wolnym tempie jechał samochód. Czarne Lamborgini Veneo. Szyba zsunęła sie a moim oczom ukazał sie dość młody mężczyzna, około 25 lat, czarne jak heban włosy postawione na żel, lekki zarost, garnitur, koszula rozpięta do klatki piersiowej. Byl nadwyraz przystojnym mężczyzną.
-Podwieźć Cię gdzieś?-spytał, a ja miałam mętlik w głowie. Nie wiem gdzie jestem, która jest godzina, ile już tak wędruje a ten facet może mi pomóc, mimo to może również mnie gdzieś wywieźć. Bądź co bądź przez płynący alkohol w moich żyłach. Zgodziłam się.
-W porządku. -uśmiechnęłam sie lekko i chwiejnym krokiem wsiadłam na miejsce pasażera.
-Samuel- powiedział i podał mi rękę. Odwzajemniłam gest.
-Ariana- odpowiedziałam. Trzymał moją rękę dość mocno przez co syknęłam z bólu. On jakby nic nie miało miejsca trzymał mnie dalej. -Mógłbyś mnie już puścić? Trochę boli- wymamrotałam cicho. Jego oczy pociemniały, były przerażające. Puścił moją dłoń i ruszył. Nie odzywałam się już wogóle. Po jakimś czasie nadzwyczajnie w świecie, usnęłam zmęczona w fotelu.
***
Obudziłam się, ale co dziwne nie u siebie w domu, ani samochodzie którym wracałam.
Rozejrzałam sie trochę, ale nic znajomego nie zauważyłam.
Wstałam, ale co sie okazało i było jeszcze bardziej dziwne to to, iż miałam na sobie tylko za dużą męską koszule i swoje majtki.Proszę, tylko nie to. Nie mogłam tego zrobić. To jest niemożliwe.
Wyszłam z sypialni i skierowałam sie schodami na dół. Z tego co zauważyłam byłam w kuchni. Przy kuchence, robiąc naleśniki, stał mężczyzna który miał odwieźć mnie do domu. Odchrzaknęłam cicho by mnie zauważył. Odwrócił sie w moją stronę i uśmiechnął zadziornie.
-Widzę że księżniczka raczyła się obudzić na śniadanie.- powiedział nieco rozbawionym głosem. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam przy stole. Samuel nałożył mi śniadanie i je podał. Zjadłam je, ale zorientowałam się iż on nic nie jadł.
-Ty nie jesz?- zapytałam. On jedynie uśmiechnął się tajemniczo a w jego oczach zobaczyłam błysk.
-Zaraz je dostanę. - powiedział i wstał idąc w moją stronę.
***
Myślę że się podoba :))

CZYTASZ
Autostop |A.G
FanfictionWyszłam na parapet. Lekko się wychyliłam. Nie było zbyt wysoko. Ręce strasznie mi się trzęsły ale nie miałam wyboru, wyskoczyłam. Bardzo się bałam ale gdy moje nogi dotknęły ziemi wzięłam jeden głębszy wdech i zaczęłam biec ile sił w nogach. Wszędzi...