14.

74 5 1
                                    

Przebudziłam się gdy za oknem świeciło bardzo jasne słońce. Przetarłam swoje oczy i powoli wyszłam z łóżka. Zegarek wskazywał na godzinę jedenastą.
A gdzie Samuel?

Ah..no tak, przecież zamknęłam drzwi, ale równie dobrze mógł je wyważyć i po prostu sobie wejść. Nie rozumiem go.

Bezszelestnie przekręciłam klucz drzwiach , wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się w stronę schodów. Szybkim ale cichym krokiem ruszyłam do łazienki.

Każdy dzień był taki sam. Wstawałam, brałam prysznic, godzinami potrafiłam przesiedzieć w pokoju by mieć spokój, a na koniec szłam spać. Czasami nawet rozmawiałam sama ze sobą, żeby nie zgłupieć. Zrobiłam się jednym wielkim kłębkiem nerwów. Stałam się wredna, zimna i oziębła. Gdybym mogła cofnąć czas..
Nawet nie zauważyłam kiedy poleciało mi kilka łez. Przetarłam je dłońmi i głośno westchnęłam.

Wyszłam dopiero po doskonale odświeżającym prysznicu, z włosami spiętymi w wysoki kucyk, ubrana w biały crop top odsłaniający specjalnie mój brzuch i ręce, czarne dresy oraz bardzo ciepłe skarpetki. Z racji że nie miałam na sobie bielizny, było mi bardzo niewygodnie.

Nagle poczułam zapach jakiegoś jedzenia. I właśnie w tym momencie dosyć głośno zaburczało mi w brzuchu. Mój żołądek tak bardzo domagał się jedzenia, ale nie mogłam pozwolić sobie na zjedzenie czegokolwiek.
Zakręciło mi się w głowie. Zrobiło mi się zimno i bolał mnie brzuch. Zawyłam. Oparłam się ręką o ścianę i zamknęłam oczy. Z trudem łapałam oddech. Chciałam pójść do Samuela żeby mi jakoś pomógł. Mimo że tak bardzo nie chciałam go o nic prosić to teraz musiałam.
Każdy krok kosztował mnie bardzo dużo wysiłku. Nie dałam już rady i upadłam na podłogę. Syknęłam z bólu. Nagle usłyszałam jak biegnie do mnie.

-O cholera! Ariana?!- krzyknął a mnie aż zabolały uszy. Każdy najmniejszy dźwięk dochodził do mnie z podwójną siłą.

-Zamknij się już i mnie podnieś.- powiedziałam na jednym wdechu.

Ukucnął i złapał mnie mocno za rękę. Zacisnęłam mocniej powieki by nie wymknęły się z pod nich niepotrzebne łzy. Powoli przeniósł mnie na kanapę. Oparłam się o nią i ciężko oddychałam.

-Wszystko dobrze Ariana?- powiedział nieco ciszej. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą zmartwioną twarz Samuela. Prychnęłam.
-Tak, super.- odpowiedziałam z sarkastycznym uśmiechem.

-Ariana.-westchnął.-Odpowiadaj normalnie.

-Nie jest dobrze, zadowolony?! I nigdy nie będzie dobrze, puki tu jestem! W ogóle, jak mogłeś zadać to pytanie, dobrze wiedząc w jakim stanie się znajduję!- i nagle.. stało się to o czym wcześniej myślałam. Dotknął swoją ręką moich siniaków i przejechał po nich kilka razy palcami. W moich oczach stanęły łzy.

-Przepraszam..na prawdę przepraszam. Nie chciałem tego zrobić.- nie mogłam już wytrzymać. Przytuliłam się do niego mocno i rozpłakałam się na dobre. Niemal zanosiłam się płaczem. Mimo że byłam na niego wkurzona jak nigdy dotąd i czułam się z tym okropnie i źle, musiałam się komuś rozpłakać.

-Cii już jest dobrze.- kołysał mną w przód i w tył, ale to nie pomagało. Teraz czułam się jeszcze gorzej czując jego dotyk na mojej skórze. Szybko się otrząsnęłam i oderwałam się od niego. Nastała cisza. Jedynie co było słychać to tykający zegar. Chciałam wstać, ale złapał mnie za nadgarstek i pociągnął tak, żebym znowu usiadła. Westchnęłam i zrobiłam to.

-Ariana co się dzieje?- zapytał po chwili ciszy.

-Nic.-odpowiedziałam szeptem nie patrząc na niego.

-Ale ja widzę Ariana że coś Cię męczy. Nie jestem kurwa głupi. Źle się czujesz?

-Nie, wszystko jest w porządku.- westchnęłam.

Popatrzył na mój brzuch i skrzywił się.

-Dziewczyno Ty nic nie jesz. Pójdę coś Ci zrobić do jedzenia. I przyrzekam że jeżeli nic nie zjesz to sam Cię nakarmię.- oznajmił i wyszedł.
Czekałam tak jeszcze przez dłuższą chwilę, aż w końcu zasnęłam.

***
Przebudziłam się dopiero, gdy poczułam delikatne szarpnięcia za moje ramię. Teraz byłam przykryta ciepłym kocem a na stoliku moim oczom ukazał sie talerzyk z dwiema kanapkami i sok.

-Smacznego.- mruknął i usiadł obok mnie. Chwycił za pilot od telewizji i go włączył.

Nie odpowiedziałam mu. Nie miałam na to ochoty. Mimo że przez chwilę był taki opiekuńczy to nie znaczy że będzie taki zawsze.

Pochłonęłam kanapki bez słowa.

-I co? Tak trudno było cokolwiek zjeść?- zapytał retorycznie. A żebyś wiedział..

Chciałam napić się coś ciepłego dla rozgrzania organizmu a sok temu nie odpowiadał dlatego miałam zamiar zrobić sobie herbaty.

Wstałam na chwiejnych nogach. 

-Dokąd idziesz?-spytał, patrząc na mnie podejrzliwie. 

-Potrzebuję czegoś ciepłego do picia. Sok, jak dobrze wiesz nie jest ciepły. Więc idę zrobić sobie herbaty, jeśli pozwolisz.-mruknęłam i wyszłam. 

Cała drżałam. Było mi cholernie zimno, nie wiedziałam czemu. W całym domu było co najmniej powyżej 20 stopni, do tego palący się kominek. Miałam złe przeczucia. Coś złego się ze mną działo i byłam tego w pełni świadoma. Podpierając się ścian, udało mi się dojść do kuchni. Drżącymi rękoma nastawiłam czajnik, następnie wrzuciłam do kubka torebkę herbaty. 

Usiadłam przy stole i cierpliwie czekałam, aż woda się zagotuję. Było mi słabo. Bardzo. 

Byłam szczęśliwa, gdy usłyszałam gwizdek czajnika, który świadczył o zagotowanej wodzie. Chciałam się napić czegoś ciepłego, marzłam. Nalałam gorącej wody do kubka i czekałam na to aż się zaparzy. Naprawdę miałam dość czekania, ponieważ mróz mi doskwierał, ale byłam cierpliwa. Wytrwale stałam i czekałam. 

Jeszcze bardziej szczęśliwsza byłam, gdy w końcu mogłam się napić. 

Ciężko było mi utrzymać kubek, ale udało mi się. Niestety herbata wcale nie pomogła. Odetchnęłam rozdrażniona i udałam się do salonu. Samuel jak go zostawiłam, tak samo go zastałam. 

-I jak? Lepiej?-spytał nie odwracając wzroku od telewizora. No przecież..

-Nie, jest chyba nawet gorzej.-burknęłam w odpowiedzi, na co w końcu podniósł na mnie spojrzenie i uniósł groźnie brwi. 

-Chodź tu.-powiedział twardo i nie ukrywam, przeraziłam się. Co jeśli mnie uderzy? Owszem, mówił że już tego nie zrobi, ale powtarzał tak kilka razy, jednakże wciąż to robił. Podeszłam jednak, ryzykując, ponieważ gdybym tego nie zrobiła, pewnie pogorszyłabym sprawę. 

-Bliżej, przecież nie gryzę.-zaśmiał się. Mnie nie było do śmiechu. Uniosłam zaczepnie brew, na co przewrócił oczami. -Chcę sprawdzić czy masz gorączkę, chodź. Usiadłam obok niego, on jednak musiał przysunąć się bliżej. Dotknął ustami mojego czoła, przez co przeszedł mnie dreszcz. Poczułam się bardzo niekomfortowo.-Jesteś rozpalona.-stwierdził, po czym wstał i zniknął w kuchni. 

Wrócił po chwili z okładami, herbatą i lekami. Położył to wszystko na stoliku i spojrzał na mnie. 

-No co?-zapytałam. 

-Połóż się.-rozkazał. 

-Co? Po co?

-Nie gadaj, tylko rób co ci każę. 

-Och, władczy Samuel powraca...-mruknęłam cicho, sama do siebie, jednakże musiał to usłyszeć, bo posłał mi karcące spojrzenie.-Okay, okay. 

Ułożyłam się wygodnie, po wzięciu leków. Sam ukucnął przed moją twarzą i wpatrywał się we mnie. Długo. Za długo. Odchrząknęłam, co przywróciło go do porządku i chwilę później czułam jak układa no mojej głowie okłady. Aż mnie głowa zabolała. Westchnęłam, po raz setny chyba tego dnia. 

-Śpij.-wyszeptał do mojego ucha, po czym złożył pocałunek na moim policzku i odszedł. A ja posłuchałam go i kilka minut po tym zasnęłam.

Autostop |A.GOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz