#28: u r a person who makes me strong.

2.6K 236 63
                                    

ROSE

Obudziłam się wcześnie rano, po raz kolejny mając nieprzyjemny sen, jednak tym razem zdecydowałam się nie budzić Nialla. Po prostu zwinnie wyślizgnęłam się z jego uścisku, przy okazji zrzucając z siebie kołdrę. Nałożyłam na mój t-shirt jego czarną bluzę, po czym wyszłam na balkon.

Po drodze zabrałam ze sobą paczkę papierosów i zapalniczkę, żeby móc w spokoju się zrelaksować. Usiadłam na wiklinowym krześle z podkulonymi nogami, dzięki czemu mogłam z błogością podziwiać wschód słońca.

W pewnym momencie sięgnęłam po papierosa i jak zwykle go odpaliłam, a już po chwili mogłam delektować się moim ukochanym smakiem nikotyny. Kochałam bawić się zaciąganym dymem, co pewnie było dziwne, ale... cóż, nie bardzo mnie to obchodziło.

Wschodzące słońce, cisza i papieros.

Tak niewiele, a sprawiało, że czułam się po prostu spokojniejsza i lżejsza, bo jednocześnie wolna od wszystkich trosk.

Delektowałam się najlepiej jak umiałam wytwarzanym przeze mnie dymem, traktując każdego papierosa jako tego ostatniego, co jednak nie bardzo wychodziło. Po prostu nie potrafiłam rzucić nałogu z dnia na dzień, bo... to było coś co mnie nie opuściło w tych najgorszych chwilach i może to głupie, ale najzwyczajniej w świecie nie potrafiłabym bez tego żyć.

Okej, może rzeczywiście nie jestem nałogowym palaczem i nie palę paczki na dzień, ale czasem zdarza mi się wypalić ich trochę więcej niż 10.

To mnie uspokaja, choć wiem, że nie powinno.

Co z tego, że ktoś mi powie, że palenie powoduje raka? A może ja chcę go mieć? Uch, to znaczy... Nie tak.

Nie chcę, tylko niejednokrotnie mam wrażenie, że wraz z każdym spalonym kawałkiem tytoniu pozbywam się cząstki siebie, co w pewnym sensie mi odpowiada, bo dlaczego, osoba mająca w przeszłości depresję nie miałaby ochoty zniknąć? No właśnie.

Zastanawiałam się tak jeszcze przez chwilę nad moją... przyszłością? Chyba mogę to tak nazwać.

Chciałabym kiedyś pójść na studia, znaleźć dobrą pracę, może urodzić dziecko, tylko najpierw musiałabym na dobre pożegnać się z przeszłością, a to nie do końca mi wychodzi.

Przekręciłam głowę, chcąc sprawdzić na telefonie która jest godzina, jednak moje oczy spotkał widok zaspanego...

- Niall? - zdziwiłam się, jednocześnie lekko pesząc. - Jak długo tutaj siedzisz?

- Wystarczająco, żeby zobaczyć, że coś Cię dręczy, księżniczko.

- Wszystko jest w porządku - zapewniałam go.

- Jasne - przewrócił oczami. - Dobrze widzę, że nie jest - upierał się, a ja westchnęłam zrezygnowana.

- Co chcesz usłyszeć? Nie, nie jest dobrze? Niall, ja nawet nie mam siły być na Ciebie wkurzoną, nie mam na nic siły, bo to wszytko mnie wykańcza - przyznałam zgodnie z prawdą. - Naprawdę bardzo Cię kocham, ale za dużo mnie to wszystko kosztuje, a ile my jesteśmy ze sobą? Tydzień? To co będzie dalej?

- Wiem, że Cię zawiodłem, naprawdę, ale... Ja, kurwa... też Cię kocham i nie chcę Cię ranić, choć wiem, że to robię. Chcę być dla Ciebie osobą, która sprawia, że się uśmiechasz, osobą której mogłabyś bezgranicznie ufać, ale zamiast tego jestem tylko zwykłym, egoistycznym dupkiem - westchnął, a ja spojrzałam na niego i posłałam mu ledwo zauważalny, ale szczery uśmiech, po czym podeszłam do niego i mocno go do siebie przytuliłam.

- Jesteś kimś więcej niż chciałbyś, jesteś osobą, która sprawia, że jestem silna - wyszeptałam, mając łzy w oczach. - Jesteś osobą, której udało się mnie oswoić...

Niall nie czekał za długo, tylko uniósł lekko mój podbródek do góry i delikatnie musnął moje usta, aby później rozpocząć leniwy pocałunek, pokazujący nam nasze uczucia.

- Nie chcę Cię stracić - spojrzał mi prosto w oczy, po czym ponownie zaczął mnie całować.

Szkoda tylko, że nikt nie zechciał nas uprzedzić, że nic nie trwa wiecznie...

~

NIALL

Wróciłem do domu i nawet nie pofatygowałem się, żeby pokazać się mojej mamie. Po prostu byłem tak kurewsko zmęczony, że wręcz natychmiast zamknąłem się w swoim pokoju. W dodatku nie chciałem słyszeć jej kazań o tym jak źle wyglądam i dlaczego po raz kolejny wpakowałem się w kłopoty.

Wygrałem walkę, która przedłużała zakład o tydzień. Tydzień.

Czyli mam jeszcze pieprzone 7 dni na dostarczenie Seanowi nagrania...

Pokonałem niepokonanego, tylko po to, aby zyskać jeden, żałosny tydzień...

Odwlekam tylko, to co nieuniknione.

Westchnąłem zmieszany, bo to był pierwszy raz kiedy naprawdę nie chciałem wygrywać tego zakładu.

Z jednej strony była niewinna nic nikomu Rose, która nie zasługiwała na potraktowanie jej jak nic nie wartej dziwki, a z drugiej również była ona, tyle, że w rękach Seana.

Jeśli tego nie wygram, stracę ją na zawsze, bo ten chuj zawsze dostaje to, czego chce.

7 dni czyli całe 168 godzin dzielących mnie od prawdopodobnie najgorszej decyzji w moim dotychczasowym i tak pojebanym życiu.

A i tak najbardziej boli fakt, że kocham Rose, jednak ona prędzej czy później mnie odrzuci przez to, że ją skrzywdziłem...

Pewnie gdyby nie dzwoniący telefon, po moim policzku spłynęłaby niejedna łza żałości, ale w porę się ogarnąłem, widząc na wyświetlaczu imię Harry'ego.

- Co jest, Styles? - mruknąłem.

- Jezu, Niall czy Ty beczałeś?

- Pojebało Cię? - odpyskowałem. - Dzwonisz po coś konkretnego, czy tak po prostu, żeby mi zjebać do końca humor? - zapytałem i dosłownie mogłem usłyszeć jak wzdycha zirytowany, więc nawet sobie wyobrazliłem jak przewraca oczami.

- Za piętnaście minut, u mnie w domu. Mam coś, co może Ci pomóc w tym zakładzie - wytłumaczył rzeczowo, po czym rozłączył się, a ja nadal siedziałem zdezorientowany na łóżku.

Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę o czym mi powiedział, więc natychmiast zerwałem się z miejsca i nie zwracając uwagi na to jak fatalnie wyglądam, wsiadłem do samochodu, chcąc tylko jednej, jedynej rzeczy.

Żeby to wszystko się wreszcie skończyło.

~~~

heya x
co u Was?

pod ostatnim rozdziałem jest tak malutko komentarzy :( nie podobają się Wam rozdziały? piszcie jeśli tak jest, bo to co robię, robię dla Was i chciałabym żeby się Wam to podobało... dlatego proszę, jeśli właśnie przeczytałeś ten rozdział zostaw po sobie chociaż najkrótszy komentarz czy votes xx

all the love, Nelly.

you make me strong; horan ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz