#38: i want to be a person who makes you strong.

1.9K 224 93
                                    

ROSIE

Dopiero nazajutrz mogłam na spokojnie porozmawiać z Niallem i nie ukrywam, że jednocześnie byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa, jak i zdenerwowana. Musiałam mu wyjaśnić parę spraw, cóż właściwie to oboje powinniśmy to zrobić. Toteż zaraz po śniadaniu ubrana w biały, luźny sweter w czarne paski i zwykłe legginsy udałam się do szpitala w którym leżał blondyn. Znałam już na pamięć drogę do sali w której leżał, więc trafienie do niej nie stanowiło dla mnie trudności.

- Hej, Nialler - przywitałam się cicho z leżącym chłopakiem.

- Cześć, Rosie.

- Jak się czujesz? - zaczęłam.

- Ujdzie. Um, naprawdę nie musisz tutaj przychodzić jeśli nie chcesz, rozumiem, że nie chcesz mnie znać i szanuję to - wypalił nagle.

- Co? Um, chyba się nie zrozumieliśmy - stwierdziłam. - Przychodzę tutaj, bo Cię kocham i to akurat się nigdy nie zmieniło - wyjaśniałam. - Jeśli chodzi o to czy nie chcę cię znać, to chyba też masz oczywistą odpowiedź. To, że tu jestem oznacza, że ci wybaczyłam, choć nie znaczy, że zapomniałam.

- W-wybaczyłaś? - zapytał wyraźnie zdziwiony.

- Tak, troszkę czasu mi to zajęło, ale wybaczyłam. Mimo to, chcę usłyszeć w końcu prawdę, Niall - poprosiłam, a on powoli skinął głową na znak zgody.

- Znasz już prawdę. Wszystko co Ci powiedziałem jest czystą prawdą. Nigdy Cię nie zdradziłem, nigdy. Nie mógłbym Ci tego zrobić, mimo, że ludzie mają mnie za takiego chuja - zapewniał. - A co się stało, że trafiłem tutaj? Huh, Harry na pewno już zdążył Ci wszystko powiedzieć, a ja nie mam nic do dodania...

- Luke jest w areszcie - przerwałam mu, a on spojrzał na mnie zdziwiony.

- Luke? Ten Luke?

- Brooks jeśli się nie mylę. Za handel narkotykami - mruknęłam.

- Czyli to koniec kłopotów?

- O to raczej powinnam zapytać Ciebie, ale wydaje mi się, że póki co tak. To znaczy tak, jeśli nie jesteś zamieszany w jakieś inne gówna o których nigdy mi nie powiedziałeś - uniosłam brew, oczekując jego odpowiedzi.

- Nie handlowałem narkotykami - uniósł ręce w geście obronnym. - No serio Ci mówię.

- Tylko winny się tłumaczy - zaśmiałam się, a on razem ze mną.

- Fajnie Cię widzieć taką uśmiechniętą, co prawda szkoda, że w szpitalu, ale zawsze to coś - przyznał z uśmiechem.

- Ostatnio nie miałam zbytnio powodów do uśmiechu, ale już jest dobrze jak widzisz - zapewniłam.

- Wiesz jak żałuję, że to wszystko zjebałem? A ty i tak tutaj ciągle siedziałaś narażając swoje nerwy, przez co mam wyrzuty sumienia. Szkoda, że teraz nie będę widział już tego uśmiechu - odwrócił ode mnie swój wzrok.

- A planujesz mi przynosić kolejne smutki? - zapytałam, robiąc przy tym dziwną minę.

- Chyba nawet nie będę miał okazji - posłał mi słaby, przesiąknięty smutkiem uśmiech. - Nie mogę oczekiwać, że wszystko będzie jak dawniej, chociaż będę się starał.

- Nie będzie, ale... jeśli chcesz to, huh, moglibyśmy zacząć od początku? - zaproponowałam, po czym poczułam się jak kretynka, proponując mu coś takiego. - To znaczy, uh...

- Naprawdę chciałabyś spróbować jeszcze raz? - podniósł się na łóżku do pozycji siedzącej.

- Cóż - umiejscowiłam swój wzrok w podłodze. - Kocham Cię, więc... tak.

you make me strong; horan ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz