ROSIE
Obudziłam się rano przez zaduch panujący w moim pokoju. Okna były pozamykane, a dworze panowała wysoka temperatura, w dodatku nie miałam na sobie piżamy, tylko ciuchy z poprzedniego dnia. To wszystko złożyło się na jeden skutek, a mianowicie byłam spocona jak mysz i natychmiast potrzebowałam prysznica.
Resztkami sił ruszyłam do łazienki, gdzie zaraz po zamknięciu drzwi spojrzałam w lustro i lekko się przeraziłam. Rozmazany makijaż, zaschnięte ślady łez i ogólnie zmęczona twarz. Użyłam potrzebnych kosmetyków i po kilku minutach udało mi się doprowadzić twarz do należytego porządku. Kiedy po prawie godzinie wróciłam do swojego łóżka, zerknęłam na telefon, który wskazywał 6:32 AM, czyli jak na mnie norma. Przy okazji zerknęłam też na prognozę pogody i westchnęłam z ulgą, kiedy przeczytałam, że po południu Mullingar nawiedzą burze z deszczem.
Włączyłam swojego laptopa i włączyłam jakiś denny serial, a wszystko po to aby jak najdalej odsunąć od siebie myśli o Niallu i naszym rozstaniu.
Bo dla mnie to sprawa rozwiązana.
Jestem singielką i bye.
W końcu nie wytrzymałam i wyszłam na balkon, gdzie w spokoju mogłam zaciągnąć się nikotyną, od której chcąc, nie chcąc, uzależniłam się.
Powinnam skończyć z tym gównem.
Może najlepiej również ze sobą.
Wpatrywałam się przed siebie i doszłam do wniosku, że w zasadzie czego ja się spodziewałam? Że Niall poprosi mnie o rękę i będziemy żyć długo i szczęśliwie? Przecież życie to nie pieprzona bajka i tutaj rzadko kiedy można się doczekać happy endu. Zdążyłam już tyle przejść w swoim życiu, a mimo to nadal byłam na tyle głupia, żeby uwierzyć w te wszystkie bajeczki Horana.
Cóż, najwyższa pora to skończyć.
Zgasiłam papierosa i chwyciłam swój portfel, po czym wyszłam z domu kierując się do sklepu, bo żeby móc cokolwiek zmienić w życiu, trzeba najpierw zacząć od siebie i to właśnie zamierzałam zrobić.
NIALL
Obudziłem się z ogromnym bólem głowy i, o dziwo, nie był on spowodowany kacem. Niechętnie wstałem z łóżka i zajrzałem do kuchni w poszukiwaniu szklanki wody i tabletek przeciwbólowych. Spotkałem tam nikogo innego, jak moją mamę we własnej osobie.
Och, cóż za zajebisty początek dnia.
- Nie zostałeś na noc u Rosie?
- Nie.
- Pokłóciliście się? - dopytywała.
- Może - mruknąłem.
- Nie wiem co zrobiłeś tym razem, ale powinieneś to jak najszybciej naprawić, bo obawiam się, że Rosie nie jest typem dziewczyny, która wszystko ma gdzieś - westchnęła rozczarowana, po czym wyszła z kuchni zostawiając mnie samego że swoimi myślami.
Wiedziałem, że muszę jej wszystko wyjaśnić, oczywiście, że to wiedziałem, tylko... chciałem to odwlec w czasie? Powiedzmy, że nigdy kiedyś by nadeszło.
Postanowiłem, że skoro sytuacja wysunęła się spod kontroli i to dość zdecydowanie, to nie mogę siedzieć z założonymi rękoma i czekać aż się komuś coś stanie, tylko muszę działać. Wziąłem szybki prysznic, założyłem świeże ciuchy, zapominając przy okazji i kolczykach, przeczesałem dłonią włosy i wyszedłem z domu. Stwierdziłem, że lepszym rozwiązaniem będzie spacer, bo będę mógł sobie wszystko doskonale ułożyć w głowie i potem może nie wyjdę na aż takiego kutasa.
CZYTASZ
you make me strong; horan ✔
Fanfictionokładka autorstwa cudownej @Angel_of_Darkness_17 '~* najtrudniej jest zostawić przeszłość i nie mieszać jej z teraźniejszością, w innym przypadku przyszłość nigdy nie nadejdzie. ©nnat93, 2016 #78 in fanfiction (27. 06. 2016)