10: I Told You Not Worth It.

218 25 2
                                    

Weszłam do środka zamykając za sobą drzwi, w tym samym momencie kiedy blondyn mnie do nich przyparł. Jego gorące usta na moich przyprawiały mnie o trzy razy mocniejsze bicie serca. Nie potrafiłam równomiernie oddychać, łapałam powietrze w płuca tylko wtedy kiedy miałam na to najmniejszą okazję.
Jego ręce zabłądziły gdzieś w okolicach mojej talii, ciągle zmieniając kierunek, co gorsza czasami zbaczając niżej.

Oddychał ciężko, opierając czoło o moje. Podparł ręce nad moimi ramionami, tym samym stwarzając coś w stylu klatki. W tej chwili wiedziałam, że nie zdałam uciec.

- Już żałujesz? - prychnął. - Ja nie zacząłem jeszcze swojej zabawy.

Zadrżałam. W jego oczach było widać pragnienie, robiły się coraz ciemniejsze, prawie czarne.

- Co ty chcesz zrobić? - wyszeptałam, wstrzymując oddech. On uśmiechnął się szelmowsko i ponownie połączył nasze usta.

- Wiesz, kochanie, od kiedy cię tu trzymam mam na ciebie straszną ochotę. - wymruczał między pocałunkami, które jak głupia mu oddawałam.
Pragnęłam jego dotyku, a czułam się z tym jakbym popełniała najcięższy z możliwych grzechów.

- To co, księżniczko, zabawimy się troszkę? - nie czekał na moją odpowiedź tylko wziął mnie na ręce i szybkim krokiem zniósł do swojej sypialni. Trzymałam się kurczowo jego koszuli, nie martwiąc się tym, że się pogniecie. Bo bałam się, bałam się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, mimo tego, że to będzie tylko seks. 

- Boisz się? - zaśmiał się, kładąc mnie na łóżku. Byłam bliska płaczu, kiedy i on się na nim położył. Przerzucił jedną nogę na drugą stronę, górując nade mną. - No co, księżniczko? Przecież to nie jest takie straszne. 

- To mogłoby być uznane za gwałt. - mruknęłam. Na twarzy Lukasa pojawił się grymas niezadowolenia. Jedną ręką zaczął głaskać mój policzek. 

- Nie chcesz tego? 

Pokiwałam przecząco głową, a Rieger ze smutną miną zerwał się z łóżka i wyszedł na korytarz, trzaskając drzwiami. Nie spodziewałam się, że tak łatwo odpuści.
Oplotłam dłońmi ramiona i przymknęłam oczy. Czułam, że coś jest nie tak, że on tu wróci i dokończy co zaczął.

Odpłynęłam po godzinie, albo kilku godzinach rozmyślań i wydanych łez. Może spałabym dłużej, gdyby nie on. Gdyby nie krzyki dochodzące z niższego piętra. Nie było trudno rozpoznać te głosy, mama Lukasa, Nicholas i już nie krzyk, Riegera. To co mogłam usłyszeć było przerażające.

Krzesło rozbijające się na ścianie po mocnym rzucie i damski krzyk. Strach, którym on się żywił rósł z każdą chwilą. Następne kroki, następne zniszczenia i ostatnie słowo jakie kiedykolwiek wypowiedział Nicholas. Bo on się go pozbył. Tak po prostu, bez żadnych chorych gierek. Samym swoim gniewem.

Zbiegłam po schodach, a widząc cały pejzaż zniszczeń jakich dopuścił się chłopak pozwoliłam płynąć cieczy po moich policzkach. Krew wokół, rozbite wazony, lustra, których szczerze nienawidził, pęknięte szyby i połamane meble. To wszystko było tylko ozdobą do tego czego naprawdę dokonał. Tak jakby nic nie znaczącą, bo uwagę skupiała na sobie przede wszystkim para leżącą na posadzce.
A obok nich na kafelkach wypisane czerwoną cieczą przenosiny. Głupie, ale piękne słowa.

Odwrócił się do mnie. Nie odzywał się, jedynie patrzył. Ale w jego oczach nie można było wyczytać nic szczególnego. Był pełny różnych mieszanych uczuć, a samo spojrzenie było głębokie niczym studnia. Tonęłam w nim.

we are the same; riegerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz