Gdy otworzyłam oczy czułam jak coś mnie przygniata. Zaraz uświadomiłam sobie, że to Lukas. Blondyn przygniótł mnie całym swoim ciałem, kiedy we śnie zaczął wtulać się w mój brzuch. Nie miałam teraz innego wyjścia, musiałam leżeć póki się nie obudzi, bo jeśli teraz bym wstała wyrwałabym go ze snu, przez co prawdopodobnie przez całą resztę dnia miałby zły humor i wyżywałby się właśnie na mnie.
- Wstałaś już? - wymruczał w mój brzuch, poruszając się i przygniatając mnie jeszcze bardziej aż jęknęłam z bólu. - Jeju, przepraszam, boli cię?
Skrzywiłam się, ale odruchowo pokręciłam przecząco głową. Z przyzwyczajenia zawsze zaprzeczam.
- Nie, nie boli mnie. - skłamałam, chwilę później dodając: - Chociaż nie ukrywam, że byłoby przyjemnie gdybyś już przestał mnie przygniatać.
Chłopak przytaknął, patrząc na mnie z grymasem wymalowanym na ustach, po czym się podniósł i ułożył obok. Nie patrząc, odnalazłam jego rękę i nieśmiało złączyłam nasze dłonie, co wywołało u blondyna cichy śmiech. Nie spodziewałam się takiej reakcji z jego strony, ale i tak jest lepsza, niż jakby zdenerwowałby się o to i wyszedł. Lukas zacisnął delikatnie palce na wierzchu mojej dłoni i delikatnie nią nimi miział.
- Mam pewien pomysł, Maddy. - zaczął, a ja prychnęłam słysząc jak mnie nazwał. Najwyraźniej nie był aż tak pijany. - No co? Maddy brzmi świetnie, będę cię tak nazywać czy ci się podoba czy nie. Wracając do mojego pomysłu, myślałem o tym, żeby gdzieś wyjechać. W sensie gdzieś dalej. Skołuję skądś jakiś samochód i wyjedziemy.
- Jak ty sobie to wyobrażasz? Założę się, że nawet nie masz pieniędzy. A wiesz gdzie wyjechać? Zapewne nie. A wiesz co będziemy tam robić? Zapewne się ukrywać, bo przecież przez całe życie jedynym zajęciem jakie będzie dla nas dobre, będzie ukrywanie się! - wybuchłam, podnosząc się do pozycji siedzącej, jednak nadal trzymając go za rękę. Widocznie się spiął. Zacisnął mocniej rękę, która trzymała w uścisku moją dłoń.
- Jest jeszcze za wcześnie, żeby przestać się ukrywać, Maddy. - westchnął. - Wiem gdzie będziemy mieszkać, mam opracowany cały plan, który w najbliższym czasie jedynie udoskonalę. Chcę tylko, żebyś mi zaufała i nie denerwowała się tak.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc jedynie opadłam bezwładnie na poduszki. Podniosłam nasze złączone ręce, po czym przytuliłam jego dłoń do swojej twarzy.
Ufałam mu, oczywiście, gdyby tak nie było nie leżałabym z nim teraz w jedynym łóżku. Ale martwię się. Nie, przepraszam, ja się boję. Boję się, że kiedy będzie realizował te swoje plany to po prostu go złapią. A wtedy bym nie przeżyła. To byłby koszmar. Straciłabym go, bo wiem, że gdyby złapali jego, od razu mieliby i mnie co najmniej na widelcu, ale on by mnie nie wydał. Zostałabym sama. Moje serce zostałoby złamane.
Nawet nie zauważyłam, kiedy w trakcie moich przemyśleń zaczęłam płakać. Lukas przyglądał mi się i niepewnie ścierał drugą dłonią łzy spływające po moich policzkach.- Boję się, Lukas. - szepnęłam. - Boję się, że kiedy będziesz realizować te wszystkie swoje plany to nas złapią. A raczej ciebie. Boję się ciebie stracić. Jestem do ciebie za bardzo przywiązana, Rieger. - parsknęłam histerycznym śmiechem i rozpłakałam się na dobre, puszczając jego rękę, ale zamiast tego wtulając się w jego klatkę piersiową.
- Księżniczko, ha, dawno tak do ciebie nie mówiłem. - próbował rozluźnić atmosferę. - Też się boję. Myślę o tym praktycznie cały czas, ale mimo to i tak staram się odkładać te myśli na drugi plan. Na przykład kiedy jestem z tobą. Wtedy najłatwiej to zrobić. Wracając, nie możemy poddawać się, dlatego, że się boimy. Musimy nadal próbować. Wierzę w to, że wszystko pójdzie tak jak bym chciał i w niedługim czasie będziemy mogli zacząć normalnie żyć.
Spojrzałam na niego. Mały uśmiech błąkał się po jego twarzy.
- Myślisz... Myślisz, że to możliwe? Nie wyobrażam sobie teraz nawet normalnego życia. Wróciłabym do domu? Do domu, gdzie nikt mnie nie chce? Nie miałabym gdzie pójść. Życie niby normalne już by takie nie było. Byłoby o wiele, wiele gorsze, niż jest teraz. - mój głos się łamał. Naprawdę nie wyobrażałam sobie tego. Lukas prawdopodobnie by wyjechał, a ja? Ja błąkałabym się po ulicach Brighton, albo błagała matkę, żeby wpuściła mnie do domu. A ona za nic w świecie by tego nie zrobiła. Ma do mnie żal, bo myślała, że umarłam! I nienawidzi mnie, bo byłam jej najgorszym dzieckiem, dlatego, że kiedyś wylądowałam w psychiatryku. To brzmi wspaniale, ha, dramat po całości.
- Meadow, błagam cię. Wszystko będzie w porządku. Będziemy mieszkać razem, księżniczko. Nie zostawię cię.
Jego słowa rozbrzmiewały w mojej głowie dopóki nie zrozumiałam ich prawdziwego znaczenia. Dopóki nie odkryłam ich ukrytego sensu. To nie była obietnica, której mógłbym nie spełnić. On miał to powiedziane z góry. Tak będzie i koniec. Cholera.
a/n: hejo x
tak się zastanawiam... według was ile mogłoby być rozdziałów tego ff?
*ja wcale nic nie sugeruję*ogólnie to w mediach zajebiaszcza piosenka >>
polecam so much x kocham tych chłopaków lolDo następnego!(czyli pewnie szybko) x
CZYTASZ
we are the same; rieger
FanfictionChłopak z licznymi problemami, który zazwyczaj nie potrafi ich ujarzmić i dziewczyna, która na siłę się go trzyma. Swoje przywiązanie do niego nazywa syndromem sztokholmskim od kiedy tylko pomaga chłopakowi w ucieczce przed konsekwencjami morderstwa...