17: I should to believe him

134 22 11
                                    

Po mojej wypowiedzi przestrzeń między nami wypełniła niemal idealna cisza. Słyszałam tylko jego ciche westchnięcia i swoje dudniące bicie serca. Nie miałam ochoty, może i odwagi też, żeby przerwać tę ciszę.
Doszłam do wniosku, że byłam naiwna. Chociaż czego mogłam się po sobie spodziewać, a szczególnie po nim. Właśnie tego.
Mógłby się w tym momencie usprawiedliwiać wieloma argumentami. Chociażby tym, że jest nieco świrnięty, ale podejrzewam, że tego nie zrobi.
Na zegarze stojącym na szafce nocnej obok łóżka wybiła trzecia nad ranem. Mogłabym się założyć, że Lukas zasnął pod drzwiami. Czekając, aż je otworzę.
Uchyliłam delikatnie drzwi, zostając widok dokładnie taki, jakiego się spodziewałam. Blondyn opierał się skulony przy ścianie obok drzwi. Wyglądał tak uroczo, że przez chwilę zapomniałam, że miałam być na niego zła. Chociaż ostatecznie wygrała moja troska o niego, przez którą usiadłam na podłodze obok chłopaka i złapałam go za rękę.

- Lu, wstawaj, przeziębisz się na tej podłodze. Idziemy do łóżka. - szeptałam mu do ucha, po czym pogłaskałam go delikatnie po policzku. - Lukas, obudź się.

Westchnęłam zirytowana. Pochyliłam się nad blondynem, po czym cmoknęłam go lekko w usta. Chłopak od razu otworzył oczy, śmiejąc się.
Objął mnie ramionami, ciągnąc do siebie, aż oparłam się głową o jego klatkę piersiową, a całe moje ciało było przyciśnięte do jego.

- To nie było śmieszne. - mruknęłam w jego bluzę, ale on tylko znowu się roześmiał. Całował mnie w czoło, raz po raz, a międzyczasie tulił mocno do siebie niczym małe dziecko. Trzymał mnie tak, jakby miał mnie nigdy nie puścić, albo tak, jakby dawno mnie nie widział i tęsknił za mną bardziej niż za czymkolwiek innym. Łzy zebrały się w moich oczach. Zdawałam sobie w myślach trudne pytania. Zbyt trudne.
Będąc małą dziewczynką wyobrażałam sobie moje życie całkiem inaczej. Myślałam, że to wszystko będzie dużo prostsze. Byłam przekonana, że mając szesnaście lat będę mieszkać z rodzicami w ślicznym domku, chodzić do dobrej szkoły i mieć przyjaciół, z którymi wychodziłabym do kina albo na zakupy. Myślałam też, że będą mogła rozwijać swoje pasje. Ale chyba coś kiedyś poszło nie tak i wylądowałam w zakurzonej willi zmarłej babki Riegera, z nim samym, trzymającym mnie mocno w ramionach i z wieloma złamanymi prawami na sumieniu.
Westchnęłam głęboko. To nie miało tak być. Dość śmieszne jest to, że przez długi czas nie zwracałam na to większej uwagi, miałam świadomość, że nie tak miało być, ale dopiero teraz aż tak mocno to do mnie dotarło.

- Nigdy więcej cię nie puszczę. - wyszeptał, całując mnie w policzek, a ja poczułam jak łamie mi się serce.

- W końcu i tak będziesz musiał to zrobić. - mruknęłam, próbując wydostać się z jego uścisku, ale on trzymał mnie zbyt mocno. - Proszę, puść mnie, chodźmy do łóżka, proszę, Lukas. - sapnęłam, wiercąc się w jego ramionach.

- No dobra, ale i tak cię nie puszczę.

Wstał i nawet nie dał mi chwili, na wyrwanie się z jego ramion, bo już z powrotem mnie w nich trzymał. Westchnęłam tylko cicho.
Lubiłam, kiedy trzymał mnie blisko, ale nadal mam w umyśle jego słowa. Czuję, że to co robię to jeden wielki błąd, którego w żaden sposób nie naprawię, ani od niego nie ucieknę.
Czuję, że błędem jest to, że kiedykolwiek zgodziłam się na znajomość z nim. Chociaż może na początku nawet nie miałam nic do gadania. Nasze rodziny się przyjaźniły i koniec, musiałam spędzać z nim czas, nieważne jak wtedy mnie przerażał, albo co wtedy robił. Wtedy też nie mogłam od niego uciec. Patrząc z perspektywy czasu, może ciągle bycie w jego towarzystwie jest jakimś moim przeznaczeniem? Ah, tego nikt nie wie.
Chłopak popchnął mnie na łóżko, a zaraz sam na nie opadł. Złapał mnie za rękę i głaskał ją delikatnie palcami.

- Przepraszam. - ścisnął moją dłoń. Odwrócił głowę w moją stronę, ale ja na niego nie patrzyłam. Wiedziałam, że do jego oczu napływają łzy. Tak jak i do moich. Ale nic nie zmusi mnie, aby na niego spojrzeć. Nawet przez chwilę. Wiem, że nie dam rady.

- Maddy, proszę... - szeptał, łamiącym się, żałosnym, płaczliwym głosem. - Kocham cię, Meadow, naprawdę.

To wystarczyło abym wybuchła żałosnym płaczem, którego dźwięk zaczął wypełniać pomieszczenie.
Lukas zaczął tulić mnie do siebie, kołysząc mnie w swoich ramionach, ale sam nie mógł powstrzymać łez.
To wyglądało tak szczerze i załamująco koszmarnie zarazem. Chyba powinnam zacząć mu wierzyć.

a/n: hej!! podoba wam się? gdzieś tam jest literówka, ale za nic nie potrafię jej znaleźć, więc przepraszam jeśli ktoś ją zauważy. postaram się ją znaleźć i poprawić haha

do następnego! xx 

ps. czy wam też po tym rozdziale wydaje się, że Lukas zrobił się bardziej uczuciowy i taki 'miękki'? XD jak coś to tego nie było w planach XDD 

we are the same; riegerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz