9: I Want With You

206 28 0
                                    

Nicholas wyszedł pól godziny temu, informując mnie, że wróci dopiero wieczorem, dodając jeszcze, że mam nie kombinować.

Ale jednak ja to ja.  Szłam wąskim korytarzem na drugim piętrze domu bruneta, przyglądając co chwilę innym rzeczom znajdującym się tutaj.  Wprawdzie byłam tu kilka razy, a może nawet więcej, ale chciałam przypomnieć sobie to wszystko. 
Zdjęcia przedstawiające mnie, Nicholasa, mamę, tatę i ciocię. No i  Lukasa też. Nie miałam nigdy pojęcia o żadnym połączeniu rodzinnym między mną, a Riegerem. Nasi rodzice byli po prostu dobrymi przyjaciółmi. Tak, moi rodzice, rodzice Nicholasa i rodzice, a raczej tylko mama, Lukasa. 

Jego matka często powtarzała, że mam zwracać się do niej "ciociu".  Nigdy z tego nie skorzystałam, bo już sama świadomość tego, że mam tak do niej mówić była przerażająca. Tylko dlatego, że jej syn był przerażający. Kiedyś już o tym wspominałam, Lukas był chłopcem, który lubił stawiać na swoim, chociażby miał dopuścić się okropnych rzeczy.
Przy mnie zrobił to nie jeden raz, przy okazji doprowadzając do płaczu.
Byłam wtedy głupia i mówiąc prawdę, miałam tylko dziesięć lat. Chociaż teraz też jestem głupia, mając ich o sześć więcej.

Jednakże mimo tego jak on się zachowywał, ja byłam w nim zakochana. To było zdecydowanie idiotyczne, niby tylko zauroczenie, chociaż przetrwało do dzisiaj.
Nie było to zauroczenie charakterem, bo jego charakter, jego osoba, były nieodpowiednie prawdopodobnie dla każdego. Było to tylko zauroczenie wyglądem i nadal jest.

Przetarłam twarz dłońmi, wychodząc na schody i zbiegając w dół na sam parter. Znalazłam się w hallu urządzonym w stylu skandynawskim. Białe ściany, białe meble i typowy minimalizm. Odruchowo spojrzałam na zegar wiszący obok drzwi dzielących mnie od wolności. Było ledwo po czwartej po południu, co też oznaczało, że mam coraz mniej czasu na ucieczkę.

Wcześniej przebrałam się w rzeczy, które przyniósł mi Nicholas, ale one nie nadawały się do tego, by tylko w nich wyjść na ulicę. Będę musiała zwinąć stąd któraś z kurtek Nico, raczej nie powinien się za to obrazić.
Miałam na nogach buty, więc to ułatwiło sprawę. Zgarnęłam już tylko z wieszaka jedną z kilku czarnych skórzanych kurtek i chwilę siłując się z drzwiami wbiegałam na podwórko.

Ludzie, idący z parasolami, szczelnie opatuleni szlakami, wracający z pracy czy szkoły. Nadawali atmosferę całemu zamieszaniu panującemu tutaj. Padał deszcz. Samochody jeździły w tą i w tamtą, ochlapując niektórych ludzi wodą z kałuż. Nikt nie zwrócił nawet uwagi na dziewczynę stojącą na schodach wysokiego budynku, wyglądająca gorzej niż źle. Jakbym była niewidzialna, jakby mnie tu wcale nie było.

Zeszłam powoli po stopniach, zmierzając w kierunku chodnika. Nie wiedziałam gdzie mam iść. Nie wiedziałam czego mam szukać.
Byłam jednym niewiadomym. W końcu nogi same poniosły mnie pod jego drzwi.

Stałam przed drewnianą powłoką, bojąc podnieść rękę i zapukać. Gdzieś głęboko w myślach przebiegały obawy, że on mnie wyśmieje. W końcu miałam szansę nigdy więcej tutaj nie wrócić, a ja tak po prostu zjawiam się pod jego drzwiami.
Podniosłam dłoń, zacisnęłam ją w pięść po czym kilkakrotnie uderzyłam w drzwi.
Słyszałam jego kroki. Otworzył drzwi, a kiedy mnie zobaczył kąciki jego ust uniosły się delikatnie w górę. Lukas wcale nie wyglądał jakby zaledwie wczoraj został brutalnie pobity. Wyglądał dobrze, zresztą jak zwykle. Na jego twarzy nie było nawet draśnięcia, cieni pod oczami, niczego.  Miał na sobie czarne rurki z dziurami na kolanach i naturalnie białą, nieco pomiętą koszulę. Idealizm całej jego postaci było czuć na kilometry.
Miękły mi pod nim kolana. Myślałam, że niedługo będę miała bliskie spotkanie z podłogą jego werandy.

- Co tu robisz? Mogłaś tu nie wracać, idiotko. Robisz tym tylko krzywdę. I sobie, i innym. Idź i najlepiej nie wracaj, póki ci niczego nie zrobiłem. - warknął, chcąc zamknąć drzwi. Niestety moja noga w progu mu to uniemożliwiała.
Podniosłam głowę, spoglądając w jego błękitne oczy, w których, cholera, byłam zakochana.

- Chyba po coś tu przyszłam, tak? Wiem, że jestem idiotką, która nie myśli nad konsekwencjami swoich czynów, ale nie przesadzajmy. Cholera, Lukas, ja wiem, wiem zbyt dużo i wiem też, że wcale nie powinnam. Ale ja po prostu inaczej nie potrafię. Jestem tylko szesnastoletnią idiotką.

- Kurwa, Meadow, przestań już gadać. Masz swoją szansę, teraz albo nigdy. Nie chcę cię krzywdzić, okay? Jestem zły, a ty nie powinnaś była się w to pakować. - podniósł głos, sprawiając, że gotowała się we mnie złość, słowa, które siedziały głęboko w mojej duszy, chciały zostać wykrzyczane prosto w jego twarz.

- Nie powinnam była? Pieprzenie. Powinnam była, bo kurwa, kocham cię. - krzyczałam, ale z każdym słowem mój głos robił się coraz słabszy. Już szeptałam, ledwie słysząc samą siebie.
Odwróciłam się zamierzając odejść. Wrócić do domu, który w tego słowa znaczeniach dla mnie jest po prostu budynkiem. Jeśli musiałam wrócić, to tylko przed powrotem Nicholasa.
Jeden krok, drugi krok. Byłam coraz dalej, tracąc nadzieję, póki on nie złapał mnie za rękę.

- Taka jest twoja decyzja, Meadow? Naprawdę chcesz to ciągnąć?

- Zabrzmi to może głupio, ale jeśli mam to ciągnąć z tobą, to chcę, nawet cholera nie wiesz jak bardzo. 

a/n: Dobry wieczór, czy coś.                                                                                                                                                 Tym oto rozdziałem chciałabym oświadczyć, że wiem w którą stronę chcę iść z tym fanfiction. Co prawda z "główną fabułą" która tak naprawdę zaczyna się od teraz, pierwsze rozdziały praktycznie nie mają powiązania... Ale chyba teraz nie ma to znaczenia. Niedługo zabiorę się za ich edycję. 

Ma ktoś z was konto na Twitterze? Jeśli tak, mogłabym was prosić o pisanie coś pod #ShawnToPoland? Próbujemy dostać się do trendów światowych, tak by Shawn nas zauważył. Także ten, wszystkie MendesArmy, które tutaj są, posiadają Twittera i nie wiedziały o akcji - PROSZĘ, ZACZNIJCIE PISAĆ POD TYM #! SPEŁNIJMY NASZE MARZENIA, A RACZEJ WALCZMY O NIE! WALCZMY O KONCERT SHAWNA W POLSCE! 

Kocham was, ludzie, a tymczasem idę jeść kolację i potem znów spamować #ShawnToPoland <33

Lexie xx 



we are the same; riegerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz