Zniknął, tak po prostu zniknął. Zostawił mnie na tym cholernym korytarzu. Samą, zmarzniętą i zapłakaną. Potrzebowałam go, cholernie mocno go potrzebowałam.
Objęłam ramiona rękami i zaczęłam je delikatnie pocierać. Nadal było mi zimno i nadal potrzebowałam jego dotyku. Nie było mi to jednak dane, on po prostu wyszedł. Tak zwyczajnie trzasnął głównymi drzwiami mieszania i wyszedł. Tak jakby wcale nie był mordercą, tylko zwyczajnym chłopakiem, który ma wszystkiego dość i nie rozumie sam siebie. Jakby nie musiał się martwić tym, że kiedy zobaczą go na ulicy aresztują go. Mimo tego, że nie jest jeszcze pełnoletni. On ma dopiero siedemnaście lat, jest dzieciakiem.
Wprawdzie jego urodziny są za zaledwie trzy dni. Chociaż wątpię, że będziemy to jakkolwiek świętować. On pewnie nawet tutaj nie wróci.
Po godzinach męki, jęków bólu i płaczu on wrócił. Ja kuliłam się w kącie sofy, a on podszedł, usiadł obok mnie i objął ramieniem. On też zaczął płakać. Mamrotał coś o miłości i o tym jaki jest zły dla mnie. Czuć było od niego alkohol, więc to mogło wszystko wyjaśniać.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam. - szeptał, tuląc mnie do siebie. - Przepraszam, księżniczko.
Odsunęłam się od niego po czym ułożyłam dłonie na jego policzkach. Patrzył na mnie z błyskiem w oczach, przybliżając się do mnie jeszcze bardziej. Nasze usta dzieliło zaledwie kilka milimetrów, aż w końcu odważyłam się je ze sobą złączyć.
Lukas był delikatny, a sam pocałunek lekki, miły, pogłębiający się z każdą chwilą. Blondyn przejmując kontrolę, przeniósł się z pocałunkami z moich ust na nadal mokre od łez policzki, nos, czoło. Całował mnie gdzie tylko mógł, niesamowicie czule. Za każdym razem powtarzał jedno i to samo słowo.
- Przepraszam, księżniczko. Tak bardzo cię przepraszam, Meadow. Przepraszam cię za wszystko. Jestem zły, a ty nie powinnaś tutaj być. Powinnaś była uciec. Ze mną tylko się narażasz. Kocham cię tak bardzo, królewno. Moja królewno. - wyszeptał na koniec znów tuląc mnie do swojego ciepłego, pachnącego oszałamiającymi perfumami i niestety lekko alkoholem, ciała.
A ja po prostu się rozpłakałam. Odebrało mi mowę, ręce zaczęły się trząść. Wyglądałam co najmniej jakbym była roztrzęsiona po jakimś traumatycznym wydarzeniu. Ale to wcale nie było traumatyczne. Traumatyczne wydarzenia zazwyczaj pragnie się zapomnieć. Ja nie chcę tego zapomnieć nigdy. Nawet jeśli byłby to tylko sen, cokolwiek.
Obudziłam się na sofie w salonie. Lukas siedział nade mną, głaszcząc mnie po włosach.
- Śpij, księżniczko. Nie radziłbym teraz otwierać oczu. Byłabyś przerażona. Przepraszam. - powiedział, po czym wstał i szybko zamknął na klucz drzwi mieszkania.
Podniosłam się, próbując zauważyć coś w ciemnościach panujących w pomieszczeniu. Blondyn nie włączył światła wracając do mnie.- Skoro już wstałaś... Proszę bądź teraz cicho, Meadow i chodź ze mną. - pociągnął mnie za rękę, prowadząc korytarzem w głąb mieszkania aż do sypialni.
Tam chłopak zasunął żaluzje, pozamykał drzwi, po czym kazał mi wejść do szafy. Sam dołączył do mnie chwilę później, oplatając mnie ramionami i całując delikatnie w usta.- O co chodzi? - zapytałam cicho, tak, że aż sama nie byłam pewna czy on mnie usłyszy.
- Powinniśmy uciekać. Myślałem, że nas nie znajdą. Kurwa, byłem nawet tego pewien. Ale jednak.
Odnalazłam w ciemnościach jego rękę i mocno ją ścisnęłam. Nie do końca wiedziałam co według mnie miało to znaczyć. Po prostu trzymając go za rękę czułam się bezpiecznie. Nie ważne w jak niebezpiecznej sytuacji byśmy się znajdowali.
- Masz jakiś pomysł? - zapytałam. - No wiesz, co mamy teraz zrobić? Przecież nie będziemy wiecznie siedzieć w szafie, to chore.
- Uciekniemy...
- Gdzie? - wiem, że męczyłam go pytaniami. Teraz potrzebował pomyśleć.
- Nie wiem, Meadow, coś wymyślę. Obiecuję, że przynajmniej ciebie wyciągnę z tego cało. Jesteś taką idiotką, że się w to wpakowałaś. - westchnął. - Po co ty to zrobiłaś, co? Mogłabyś teraz siedzieć z Nicholasem w domu, całkiem bezpieczna... Ale nie, ty wolałaś pakować się w to gówno.
- Cicho już bądź. - położyłam mu swoją dłoń na ustach i wsłuchałam się w odgłosy z salonu. - Jezu, Lukas, co my zrobimy?
Zaczęłam ewidentnie panikować, na co on tylko wzruszył ramionami i zabrał moją dłoń ze swoich ust, jakby z odrazą.
- Zastanawiam się właśnie. - uśmiech pojawił się na jego twarzy. - Nie boisz się wysokości, prawda?
- Zależy co chcesz zrobić... - zawahałam się.
- Skoczymy przez okno.
a/n: Hi, hey, hello ^^
Cóż... To jakoś samo tak wyszło. Jakby coś nie mam w planach na razie ich zabić przez to skocznie przez okno :')
U góry moja nowa miłość w postaci Hold Fire, a w sumie samego Counterfeit <3
Lexie xx
CZYTASZ
we are the same; rieger
FanfictionChłopak z licznymi problemami, który zazwyczaj nie potrafi ich ujarzmić i dziewczyna, która na siłę się go trzyma. Swoje przywiązanie do niego nazywa syndromem sztokholmskim od kiedy tylko pomaga chłopakowi w ucieczce przed konsekwencjami morderstwa...