14: Are you drunk, Rieger?

138 23 8
                                    

Blondyn przykładał zimne ostrze do mojego policzka, wpatrując się w moje oczy. Z jego tęczówek emanowało zimno, powodujące gęsią skórkę na moim ciele. Oddychałam ciężko, czekając na jego ruch. Szeptał coś niezrozumiale nad moim uchem, po czym złapał w dłoń moją żuchwę mocno ją ściskając. Całym swoim ciałem przycisnął mnie do zimnej, ceglanej ściany. Moje serce zaczęło bić z zawrotną szybkością, jakby chciało wyrwać się z piersi. Lukas, z szelmowskim uśmiechem na twarzy i błyskiem w oczach, zrobił pierwszy krok. Pociągnął nożem wzdłuż mojego policzka tworząc głęboką ranę. Oczy zaszły mi łzami, które chwilę później spływały po moich policzkach mieszając się z krwią. Z mojego gardła wydobył się przeraźliwy krzyk. 

Otworzyłam oczy, natychmiastowo podnosząc się do pozycji siedzącej. Odruchowo złapałam się za policzek, na którym nie wyczułam rany, jednak uwierało mnie to jak mokry był od łez. Opadłam z powrotem na wielkie łóżko w sypialni dla gości w domu babci Riegera. Byliśmy tutaj od kilku dni i przez cały ten czas miewałam ten sam koszmar. Westchnęłam, podnosząc się i wstając. Wiedziałam, że już nie zasnę, a nawet jeśli to obudzę się w takim samym stanie, więc to nie miało sensu. Równie dobrze mogę zrobić coś innego. 

Naciągnęłam przez głowę jedną z bluz Lukasa, a po tym od razu zeszłam po schodach do kuchni. Rieger stał przy stole wpatrując się we wskazówki zegara, na który i ja odruchowo spojrzałam. Nie było tak wcześnie jak mi się wydawało, właśnie wybiła piąta rano.

- Zrobić ci herbaty? - zapytałam, kiedy zaczęłam już nalewać wody do czajnika. Blondyn przez chwilę nawet się nie ruszył, nie mówiąc nic o odpowiedzeniu na moje pytanie. Dopiero po pewnym czasie otrząsnął się z dziwnego transu, w którym się znajdował.

- Co mówiłaś? Siedzę tu od dziesiątej i nie ogarniam już co się wokół mnie dzieje. - westchnął, lecz dosłownie sekundę po tym wybuchł śmiechem. Odsunął jedno z krzeseł i opadł na nie.

- Pytałam, czy tobie też zrobić herbaty. - spojrzałam na chłopaka z pobłażaniem. Cała jego twarz była w odcieniu białym niczym śnieg, oczy były lekko podkrążone, a usta popękane i gdzieniegdzie aż zakrwawione od zagryzania ich. Stanęła za Lukasem i delikatnymi ruchami przeczesywałam palcami jego miękkie włosy. Poczułam jak się spina gdy poczuł mój dotyk, ale po chwili zaczął się odprężać.

- Nie, nie chcę herbaty... Oh, rób mi tak dalej. - mruknął niczym kotek i wygiął się do tyłu, opierając głowę o mój brzuch.

- Powinieneś pójść się położyć. - odparłam, ale nadal przeczesywałam jego blond kosmyki. Pójście spać w jego sytuacji byłoby najlepszym rozwiązaniem, jak będzie zmęczony to i tak nic nie zrobi, a to, że wlewa w sobie kawę litrami też tego nie poprawi.

- Nie... Boże, Meadow. - jęknął, kiedy mocniej pociągnęłam go za włosy.

- Musisz spać. Nie chcę nic mówić, kochanie, ale bez tego nie da się żyć. - burknęłam, znowu mocno go ciągnąc, jakbym tym miała go przekonać do pójścia do łóżka.

- Okay, ale musisz iść ze mną. - wymruczał, odwracając się i wtulając w mój brzuch. Czułam jak delikatnie całuje mnie po nim przez bluzę.

- Nie, idziesz sam. Ja już nie zasnę.

- Nie musisz spać, możesz po prostu ze mną leżeć. No proszę, Maddy... Bez ciebie nigdzie nie idę. - jęknął niezadowolony z mojej odpowiedzi.

- Oh, no dobrze. Tylko powiedz mi jedno, dlaczego nazwałeś mnie Maddy?

- Zdrobniłem twoje imię. - zaśmiał się jak dziecko, a ja zaczęłam mieć podejrzenia co do tego, czy on aby na pewno jest tylko i wyłącznie zmęczony.

- Mam na imię Meadow, nie Madeleine. Mojego imienia nie da się zdrobnić do Maddy, geniuszu.

Chłopak znowu się zaśmiał, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął w górę po schodach. Przez całą drogę korytarze wypełniał jego perlisty śmiech, póki tylko nie doszliśmy do pokoju w którym dotychczas spałam.

- Czy ty jesteś pijany, Rieger? - zawołałam za nim, gdy rzucił się na łóżko, ale on nie odpowiedział. Chyba, że odpowiedzą można by nazwać jego głośny śmiech, który wypełnił pomieszczenie.

Wycieńczona jego zachowaniem położyłam się na plecach na krańcu łóżka. Wpatrywałam się w sufit, rozmyślając. W środku rozdzierał mnie strach, którego dotychczas nie czułam na myśl o tym, co może się stać. Nigdy do tej pory nie przeszło mi przez myśl, że popełniłam błąd. Że n a d a l go popełniam.
Przemyślenia przerwał mi blondyn, który coraz bardziej się do mnie przysuwał. Na jego ustach tańczył słodki, duży uśmiech a oczy, mimo, że nadal spuchnięte, błyszczały z radości.

- Piłem whiskey. - wymruczał, przytulając się do mnie. - A potem... Popiłem to tequilą. Tak jak w Comin' In Hot! - roześmiał się, ale zaraz dodał: - Chciałem wypić więcej, ale już nie dawałem rady. Wiesz, piłem, bo boję się tego wszystkiego. Boję się samego siebie, ale boję się też tego, że mnie znajdą i zamkną. I że ciebie znajdą razem ze mną i też pójdziesz siedzieć, a ja tak bardzo tego nie chcę... Kocham cię, Maddy.

To były ostatnie słowa jakie padły z jego ust, zanim głęboko ziewnął i zapadł w sen, układając się wygodnie na moim brzuchu. Moje serce biło dwa razy mocniej, na buzi zagościł ogromny uśmiech. Jedyną rzeczą na którą miałam teraz ochotę, to pocałowanie go, kiedy leży taki bezbronny na moim brzuchu.

Uświadomiłam sobie coś. Kocham go. Nieważne ile razy to powtarzałam wcześniej, dopiero teraz poczułam to tak naprawdę

a/n: Hej! Wróciłam! Dzisiaj lekki rozdział, akcja dopiero się zacznie hehs. Podoba wam się? 

Do następnego xx 





we are the same; riegerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz