Przez następne dwie godziny siedzieliśmy w ciszy. Ja przyglądałam się obrazom i zdjęciom wiszącym w mieszkaniu, natomiast Lukas zrobił herbatę, a teraz siedzi nieobecny przy stole i ją słodzi co najmniej od piętnastu minut. Zastanawiam się czy aby na pewno nie przypomnieć mu, że prawdziwy świat wokół niego istnieje, a jego napój jest tak słodki, że aż niezdatny do picia. Ale... Raczej tego nie zrobię, dam mu czas. Zapewne za kilkanaście, albo kilkadziesiąt minut się obudzi z tego stanu, w jakim teraz się znajduje. Ja tymczasem zdążę obejrzeć całą resztę tego miejsca.
Kroczyłam korytarzem. Jego wystrój był zdecydowanie przyjemniejszy od poprzedniego. Ściany były po prostu białe, pociągnięte wzdłuż niebieskimi i czerwonymi liniami, a z sufitu zwisały wstążki kolorów ścian. Czułam się tutaj jak w domu jakiegoś szkolnego ciacha po dobrej imprezie, bo jakby nie patrzeć, właśnie tak się to wszystko prezentowało.
Swoją drogą, przechadzając się po tym mieszkaniu moje myśli ciągle krążyły wokół ów obrazu z głównego pomieszczenia i kobiety, do której ów obraz i mieszkanie należą, bądź należały.
Przeszły mnie przypuszczenia iż ciotka Riegera musiała być artystką. Bo przepraszam, kto normalny wiesza sobie wstążki pod sufitem w korytarzu? Wracając, jest tutaj dużo obrazów, różnorodnych malowideł i pejzaży. Zaczynając od portretu kobiety z dzieckiem, a na pomalowanych graffiti szafkach w kuchni kończąc. Sama nie znam się na sztuce na tyle, by móc ją w jakikolwiek sposób oceniać. Znam może kilku artystów, ale tylko z nazwisk, nawet nie z dzieł jakie stworzyli. Nie znałabym się na tym w ogóle, gdyby nie wymagania szkół artystycznych do jakich uczęszczałam. Tak naprawdę ja chciałam tylko grać i śpiewać, ale... Wyszło jak wyszło i teraz jestem tu gdzie jestem, niekoniecznie będąc z tego zadowoloną.
- Mogłabyś poczekać, co? Nie ładnie to tak komuś penetrować mieszkanie bez pozwolenia. – krzyknął za mną blondyn, biegnąc z kuchni.
Zatrzymałam się i wzdychając założyłam ręce na piersi. Nagle się książę obudził, ale jak dochodzi co do czego to znika. Głupio mi było tak stać, w ogóle było mi głupio, bo przecież tak jakby złamałam jego zasady. Poszłam gdzieś pierwsza, w dodatku bez niego.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że masz zamiar gdzieś iść? - burknął idąc już obok mnie. Jego oczy, nie tak błękitne jak zwykle, wyglądały na zmęczone.
- Przepraszam. - mruknęłam, nie patrząc na niego. Zwiesiłam głowę w dół wpatrując się we wzory na wykładzinie przykrywającej podłogę korytarza. Myśli rozsadzały moją głowę, w oczach kręciły się łzy, a ciało pragnęło ciepła. Trzęsłam się z zimna, zaczynając płakać.
Lukas się zatrzymał. Stanął przede mną łapiąc mnie za jedną rękę, przez co sama byłam zmuszona się zatrzymać.
Jego ciepła dłoń delikatnie ścierała łzy z moich mokrych policzków. Byłam aż zdziwiona jego odruchem.Jego wzrok sprawiał, że czułam się coraz lepiej, a jednocześnie serce biło mi szybciej. Iskry w jego oczach były niesamowite, sprawiały, że miało się ochotę zacząć życie od nowa. Bez smutków, niepotrzebnych zmartwień. Po prostu z całą radością.
Ale, zawsze było jakieś ale. Nie mogłam wyrzucić z głowy tego co mi zrobił przez te wszystkie lata. Dręczył mnie już w dzieciństwie, mimo tego jak byliśmy blisko. Zbyt często mnie przerażał. A teraz... Teraz tak prosto i po prostu trzyma mnie za rękę, ocierając moje łzy, stojąc na środku korytarza w mieszkaniu swojej ciotki, jako uciekinier, a ja... Ja jako jego wspólniczka.
Blondyn puścił moją rękę. Wiedziałam, że nie potrafi pozwolić sobie na zbyt dużo czułości. To było nieuniknione, on musiał. Jednak może to i lepiej?
Chwilę później, tak zwyczajnie objął mnie ramionami w pasie przyciągając do siebie. Ułożył głowę w zagłębieniu mojej szyi, wdychając zapach mojego żelu pod prysznic, perfum i ktokolwiek wie czego jeszcze.
W mojej głowie automatycznie pojawił się obraz tego jak on robił to samo u niego w domu. Nie byłoby mnie tutaj teraz gdyby nie Nicholas. Którego... Nie ma. Znów roniłam łzy, wypłakując się w ramię Lukasa, zamiast od niego uciekać.
Chyba już nie miałam na to siły. Potrzebowałam go czy tego chciałam, czy nie.Nie interesowało go, czy jego koszulka rzeczywiście będzie mokra od moich łez. Głaskał mnie po plecach i szeptał do ucha słowa, których w danej chwili na żaden sposób nie potrafiłam rozróżnić. Z czasem przestawałam płakać. W jego uścisku czułam się dobrze. Nadzwyczaj dobrze. Byliśmy jak jedność, nareszcie zgodni i... Kochani? Tak, ale tylko przez sobie nawzajem, nie ważne jak bardzo absurdalnie to brzmi.
a/n: Pod ostatnim rozdziałem ucięło mi notkę, więc zapytam tutaj:
Co myślicie o scenie z poprzedniego rozdziału?
W ogóle, jak wam się podoba teraźniejszy rozwój akcji?
Do następnego! (czyli idk kiedy xd)
Lexie xx
CZYTASZ
we are the same; rieger
FanficChłopak z licznymi problemami, który zazwyczaj nie potrafi ich ujarzmić i dziewczyna, która na siłę się go trzyma. Swoje przywiązanie do niego nazywa syndromem sztokholmskim od kiedy tylko pomaga chłopakowi w ucieczce przed konsekwencjami morderstwa...