3: Take Me To Church

380 36 1
                                    

- Masz rację, zrobię to.

Zachłysnęłam się powietrzem. On naprawdę to zrobi?

Teraz się boisz? Przecież sama tego chciałaś, Meadow.

- Nie chciałaś tego, prawda? Oh, zapomniałem, nie masz wyboru, kochanie. Jesteś pod moją władzą.

Tylko tego mi brakowało, być pod władzą samego diabła. Gorzej być już nie może.

- Może. - ups... Jestem straszną idiotką, mogłam nie kusić losu. A raczej, w tym wypadku, dziecka piekła.
Przez moje głupie myśli tylko pogarszam sytuację.

Nikogo to specjalnie nie obchodzi, Meadow. On nie ma litości, jeśli ty się nie pogrążysz, sam to zrobi.

- Revenge mam rację. Jeśli tego nie zrobisz, ja to zrobię.

Co? Ona ma na imię Revenge? Moja mroczna dusza? Dlaczego?

- Pamiętasz, miałaś nie zadawać głupich pytań, księżniczko, a właśnie to robisz. - przypomniał chłopak.

Łatwo ci mówić. Przy tobie zawsze zadaję głupie pytania.

- Może i masz rację, księżniczko.

Niby to ty zawsze masz rację. Co się niby zmieniło?

- Masz w sobie Revenge. - odparł z uśmiechem. To do niego nie podobne, Ten Którego Imienia Nigdy Więcej Nie Wymówię, nie uśmiecha się. Nigdy.

- Naprawdę mnie tak nazywasz? Przyznaj, lubisz moje imię.

Nienawidzę. Może kiedyś, stanowiło jedyny powód dla którego się uśmiechałam, ale teraz... Gdy teraz je słyszę po prostu boli mnie serce.

- Nie łudź się że będę ci współczuć przez takie teksty. Od zawsze zależało mi tylko na Revenge.

To poniekąd przykre. Chyba.

- Zależy kto jak na to patrzy. Mi nie jest przykro, Meadow.

No tak, bo przecież jesteś tylko bezuczuciowym, zabijającym z zimną krwią, cholernym psycholem.

- Uważaj na słowa, wolę już jak zadajesz te głupie pytania, niż jak robisz to. Wyprowadzasz mnie z równowagi, Meadow. - posłał mi najbardziej złowieszcze i zimne spojrzenie jakie kiedykolwiek miałam okazję na sobie odczuć. Wiem, że gdyby tylko mogło, zabiłoby mnie.

Tleniony blondyn odwrócił się do mnie tyłem, i tak również zaczął przechadzać się po pomieszczeniu, tyłem do mojej osoby. Złożył ręce w zgrabny "trójkącik" i zamknął oczy. Zapewne aby się uspokoić. Pod nosem nucił piosenkę, muzyka od zawsze była dla niego pewnym rodzajem odizolowania od świata zewnętrznego. Tekst tej piosenki, jak i melodia były mi za bardzo znane. Śpiewał naszą piosenkę.

- My church offers no absolutes
She tells me 'worship in the bedroom'
The only heaven I'll be sent to
Is when I'm alone with you
I was born sick, but I love it
Command me to be well
Amen, amen, amen...

Nie mogłam się powstrzymać, zanuciłam dalszą część.

- Take me to church
I'll worship like a dog at the shrine of your lies
I'll tell you my sins so you can sharpen your knife
Offer me that deathless death
Good God, let me give you my life*

Z czasem uświadomiłam sobie znaczenie słów, które wypowiadam. Niektóre zdania po prostu obrazują naszą sytuację.

To źle, Meadow. Nie możecie do tego wracać.
________________
*Take Me To Church - Hozier

I jak, podoba się? Mi na razie tak, bo wiem, że resztę spierdoliłam... Ale nieważne. 

Miłego wieczoru, ludziska :** Możliwe, że dodam dzisiaj jeszcze coś na "She Only Pretends"! 

Alex Blake xx 

we are the same; riegerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz