8.

556 30 3
                                    

Miałam bardzo złe przeczucia, po prostu wiedziałam że coś złego się dzisiaj wydarzy. Jeszcze tego samego dnia poszłam do pobliskiego kościoła, na szczęście nie było żadnej mszy. Szczerze nienawidziłam tych wszystkich mszy, było to dla mnie bezsensowne, ponieważ jedni przychodzili żeby się pokazać, inni klepali tylko regułki, które nie miały dla nich najmniejszego znaczenia, a jeszcze inni przychodzili tylko dlatego bo tak wypada. Nie byłam zagorzałą fanką kościoła, ale kiedy już przychodziłam rozmawiać z Bogiem to mówiłam całkiem serio i miałam prawdziwą nadzieję że Bóg to słyszy i mi pomoże. Weszłam do kościoła i zajęłam miejsce najbliżej ołtarza, w kościele było pusto dlatego mówiłam pół szeptem :
,, Witaj Boże, wiem że dawno nie rozmawialiśmy ale chciałabym Ci podziękować za wszystko, za to że jestem, ale najbardziej jednak za to że dałeś mi tak wspaniałą osobę jaką jest Leondre. Wiedziałam że kiedyś wynagrodzisz mi to okropne życie ale nie wiedziałam że aż w tak cudowny sposób. Przepraszam że o tobie zapominam i że nie mam dla Ciebie czasu . Chciałabym Cię poprosić o jedno, miej w swojej opiece moich najbliższych. Najbliższą rodzinę i przyjaciół a przede wszystkim Leo. "
Odmówiłam jeszcze kilka modlitw, szczerze zastanawiając się nad ich sensem, w końcu wyszłam z kościoła. Wróciłam do domu, weszłam do łazienki i zrzuciłam z siebie ciuchy. Wzięłam szybki prysznic, udałam się do łóżka i momentalnie zasnęłam.

****

Budzi mnie dzwoniący telefon, spoglądam na wyświetlacz a tam 24 nieodebrane połączenia od ,,Teściowa ;* "
- Halo - odbieram telefon
- Lucy ? - pyta zapłakana
- Tak, co się stało pani Devries ? - pytam
- Leo jest w szpitalu - wykrztusiła
- Al... Ale jak to co mu jest ?
- Przedawkował jakieś świństwa - szlocha
- O kurwa !! W którym szpitalu pani jest zaraz przyjadę - zaczynam płakać
- Wyślę ci adres Sms'em - mówi
- Dobrze - rozłączam się
Siedzę chwilę w bezruchu, gdy nagle mój telefon zaczyna wibrować.
Teściowa ;* : 21 Forge Road, Port Talbot, West Glamoran SA 13 1US
Zarzucam na siebie jakieś stare ciuchy i zbiegam na dół do kuchni z szafki zabieram kluczyki do auta mojej matki, której jak zwykle nie ma w domu. Ubieram buty i wychodzę z domu. Po około 15 minutach jestem w szpitalu podchodzę do recepcji i pytam o Devries'a, pielęgniarka prowadzi mnie do lekarza prowadzącego.
Doktorze, czy on przeżyję ? - pytam z nadzieją
Nie wiem, ale szczerze wątpię - odpowiedział smutny
Zsunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać jak małe dziecko.

------------------------------------------------------------------------------------

Nowy rozdział !!
Mam nadzieję że się spodoba!
Komentujcie i gwiazdkujcie <3
Jak myślicie Leo z tego wyjdzie ?

Wybieram Ciebie /L.DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz