Riddle i pozostali skorzystali z zaproszenia i rozsiedli się na pozostałych siedzeniach, jednak dalej byli spięci. Abraxas Malfoy - chłopak, który naskoczył na niego w czasie kolacji miał wypisane na twarzy podniecenie. Inni wyglądali na ciekawych, a niektórzy patrzyli na Harry'ego z podziwem i delikatnym strachem. "Ciekawa mieszanka" - pomyślał Potter.
- Slytherin to twoje prawdziwe nazwisko? - zadał pytanie Tom.
Harry wyprostował się i spojrzał na niego zmrużonymi oczami, w których czaiły się błyski wściekłości.
- Tak - odparł spokojnie.
- To zaskakujące. W drzewie genealogicznym Slytherina nie znalazłem wzmianki o tobie.
- To dlatego iż moja matka jest mugolaczką, ale jednocześnie pochodzi z rodu Salazara.
- Zdolności magiczne zanikły i pojawiły się dopiero u twojej matki?
Harry skinął głową, czekając na następne pytanie. Riddle jakby się namyślał czy powinien je zadać, ale ostatecznie zdecydował się zapytać.
- Czuję od Ciebie potężną magię. Chciałbyś się do nas przyłączyć?
- Zakładam, że to nie była prośba. - Zaśmiał się. - Nie. Nie zamierzam dołączyć do twojego kółka różańcowego, Riddle. - Jego słowa ociekały jadem.
Kątem oka zauważył jak chłopak przypominający mu Rabastana i Abraxas wyjmują różdżki, celując do niego.
- Zastanów się co mówisz - syknął do niego Tom.
- Rzeczywiście. Wybacz mi moje niegodne zachowanie, Lordzie Voldemorcie.
Riddle zamarł, a oczy pozostałych rozszerzył się z szoku.
- Skąd wiesz jak się nazywam?
- Czy siedem to aby nie za dużo?
- O czym Ty mówisz? - Riddle ostrożnie kierował swoją rękę w stronę kieszeni szaty, gdzie pewnie była jego cisowa różdżka.
- Och... Czyżbyś miał słabą pamięć, Tom? Horkruksy. Szczerze mówiąc pomysł zabicia twojego ojca, by stworzyć jeden z nich, nie jest taki zły.
Harry wiedział, że przekroczył niewidzialną granicę. Riddle wyjął różdżkę ze swojej kieszeni i wskazał nią na niego.
- Odpowiedz mi skąd wiesz o moich planach - rozkazał niebieskooki.
- Cis, pióro feniksa, 13 i 1/2 cala. Piękna różdżka - odparł Harry. - Mam podobną.
Powoli, by wszyscy wiedzieli co chce zrobić, wyciągnął różdżkę i obracając ją w dłoniach, zaczął mówić.
- Ostrokrzew, pióro feniksa, 11 cali. Rdzenie naszych różdżek pochodzą od tego samego ptaka - Faweksa. Nasze różdżki są bliźniacze, dziwne, czyż nie?
Odpowiedziała mu cisza. Harry roześmiał się.
- Nie wierzysz mi -stwierdził i obrócił czubek różdżki w swoją stronę, i wyciągnął ją w stronę siedzącego obok niego na kanapie Riddle'a. - Weź.
Tom chwycił różdżkę i jego ciało przeszył prąd. Czuł się z nią tak samo dobrze jak ze swoją własną. Ułożył kawałek drewna w swojej dłoni i przyjrzał się jej z zainteresowaniem. Po chwili podał swoją różdżkę Harry'emu.
- Nie trzeba. Trzymałem już twoją różdżkę.
- Kiedy? - Riddle cofnął rękę.
Harry przekręcił zabawnie głowę i odpowiedział.
- Około pięćdziesiąt trzy lata od tej chwili.
Sięgnął po swoją różdżkę, która została natychmiastowo mu oddana.
- To niemożliwe! - wykrzyknął Abraxas.
- Domyśliłeś się już, że nie jestem stąd - zwrócił się do Riddle'a. - Masz rację. Urodziłem się w 1980 roku.
- Jak tu trafiłeś? - zapytał ciekawy Tom.
- Starożytne zaklęcie załamania czasu. Podczas bitwy zostałem podstępem nim ugodzony.
- Bitwy? - ślizgon zmarszczył brwi.
- Bitwy o Hogwart. Ty ją wywołałeś. - Zaśmiał się, widząc minę Riddle'a. - Albo ja. To w tej chwili jest mało ważne.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Bo chcę zemsty i wygranej. Szczerze mówiąc byłeś dla mnie kimś ważnym i trochę ciężko jest mi cię zabić.
- Nie odważyłbyś się - warknął chłopak o czarnych włosach.
- Przymknij się, Lestrange - zawołał Riddle.
Lestrange... Więc jest spokrewniony z Rabastanem, dlatego wydawał mu się do niego podobny.
- Opowiedz mi więcej o Twoich czasach. - Marvolo spojrzał na niego z wyczekiwaniem.
- Nie będę wdawał się w szczegóły. To była już druga wojna w czarodziejskim świecie, którą wywołałeś. Ja byłem symbolem Jasnej Strony, Wybrańcem, który miał Cię pokonać, a Ty - Czarnym Panem, czarnoksiężnikiem, który rozsiewał wokół chaos. Niestety dla Jasnej Strony sprzymierzyliśmy się i powoli zdobywaliśmy władzę. Ostatnia bitwa - bitwa o Hogwart miała być ostatnim przystankiem na drodze do naszego panowania. Walcząc z Albusem Dumbledorem nie zauważyłem zbliżającego się do mnie drugiego mężczyzny, który rzucił owe zaklęcie, które wysłało mnie tutaj. Bali się naszej wspólnej potęgi.
- Co się stało ze mną?
- Nie wiem, ale znając Cię, rozpieprzyłeś szkołę w drobny mak. - Uśmiechnął się na wspomnienie Voldemorta, siedzącego w sali tronowej.
- Byliśmy... Przyjaciółmi? - zapytał cicho Tom.
- Tak... Chyba tak. Nigdy nie przepuściłeś okazji, by wysłać mnie do uzdrowiciela w stanie krytycznym, ale jednocześnie martwiłeś się o moje zdrowie bardziej niż ktokolwiek inny... No może oprócz razu, gdy chciałeś mnie zamordować, gdy wyczarowałem wszystkim twoim zwolennikom herbatki.
- Co zrobiłeś? - prawie wrzasnął Riddle.
- Zamieniłem twoje zebranie w przyjacielskie spotkanie przy ciasteczkach. - Westchnął. - Za dużo by opowiadać. Lepiej, jak Ci to pokażę.
Harry wyciągnął rękę i dotknął nią czoła Toma. Oczy tego drugiego wywróciły się do góry białkami i przez chwilę trwał nieruchomo. Harrison pokazywał mu najważniejsze wspomnienia związane z nim i sobą.
Nagle Riddle odkaszlnął, pochylając się i łapiąc za głowę.
- Tom! - krzyknęli wszyscy i już chcieli przekląć Harry'ego, gdy usłyszeli cichy głos.
- Zostawcie go.
Riddle powoli wyprostował się i spojrzał w oczy Harry'ego.
- Witaj z powrotem, Tom. - Zielonooki uśmiechnął się.
Ślizgon odpowiedział mu tym samym.
CZYTASZ
Harry Potter i Nieznana Przyszłość
FanfictionDruga część "Harry Potter i Nieznana Przepowiednia". Harry budzi się w Skrzydle Szpitalnym w 1943 roku. Młody Tom Riddle rośnie w siłę i zdobywa popleczników. Co postanowi Harry? Przyłączy się do przyszłego Czarnego Pana czy stawi mu czoła?