Rozdział 2.

6.6K 451 79
                                    

Riddle i pozostali skorzystali z zaproszenia i rozsiedli się na pozostałych siedzeniach, jednak dalej byli spięci. Abraxas Malfoy - chłopak, który naskoczył na niego w czasie kolacji miał wypisane na twarzy podniecenie. Inni wyglądali na ciekawych, a niektórzy patrzyli na Harry'ego z podziwem i delikatnym strachem. "Ciekawa mieszanka" - pomyślał Potter.

- Slytherin to twoje prawdziwe nazwisko? - zadał pytanie Tom.

Harry wyprostował się i spojrzał na niego zmrużonymi oczami, w których czaiły się błyski wściekłości.

- Tak - odparł spokojnie.

- To zaskakujące. W drzewie genealogicznym Slytherina nie znalazłem wzmianki o tobie.

- To dlatego iż moja matka jest mugolaczką, ale jednocześnie pochodzi z rodu Salazara.

- Zdolności magiczne zanikły i pojawiły się dopiero u twojej matki?

Harry skinął głową, czekając na następne pytanie. Riddle jakby się namyślał czy powinien je zadać, ale ostatecznie zdecydował się zapytać.

- Czuję od Ciebie potężną magię. Chciałbyś się do nas przyłączyć?

- Zakładam, że to nie była prośba. - Zaśmiał się. - Nie. Nie zamierzam dołączyć do twojego kółka różańcowego, Riddle. - Jego słowa ociekały jadem.

Kątem oka zauważył jak chłopak przypominający mu Rabastana i Abraxas wyjmują różdżki, celując do niego.

- Zastanów się co mówisz - syknął do niego Tom.

- Rzeczywiście. Wybacz mi moje niegodne zachowanie, Lordzie Voldemorcie.

Riddle zamarł, a oczy pozostałych rozszerzył się z szoku.

- Skąd wiesz jak się nazywam?

- Czy siedem to aby nie za dużo?

- O czym Ty mówisz? - Riddle ostrożnie kierował swoją rękę w stronę kieszeni szaty, gdzie pewnie była jego cisowa różdżka.

- Och... Czyżbyś miał słabą pamięć, Tom? Horkruksy. Szczerze mówiąc pomysł zabicia twojego ojca, by stworzyć jeden z nich, nie jest taki zły.

Harry wiedział, że przekroczył niewidzialną granicę. Riddle wyjął różdżkę ze swojej kieszeni i wskazał nią na niego.

- Odpowiedz mi skąd wiesz o moich planach - rozkazał niebieskooki.

- Cis, pióro feniksa, 13 i 1/2 cala. Piękna różdżka - odparł Harry. - Mam podobną.

Powoli, by wszyscy wiedzieli co chce zrobić, wyciągnął różdżkę i obracając ją w dłoniach, zaczął mówić.

- Ostrokrzew, pióro feniksa, 11 cali. Rdzenie naszych różdżek pochodzą od tego samego ptaka - Faweksa. Nasze różdżki są bliźniacze, dziwne, czyż nie?

Odpowiedziała mu cisza. Harry roześmiał się.

- Nie wierzysz mi -stwierdził i obrócił czubek różdżki w swoją stronę, i wyciągnął ją w stronę siedzącego obok niego na kanapie Riddle'a. - Weź.

Tom chwycił różdżkę i jego ciało przeszył prąd. Czuł się z nią tak samo dobrze jak ze swoją własną. Ułożył kawałek drewna w swojej dłoni i przyjrzał się jej z zainteresowaniem. Po chwili podał swoją różdżkę Harry'emu.

- Nie trzeba. Trzymałem już twoją różdżkę.

- Kiedy? - Riddle cofnął rękę.

Harry przekręcił zabawnie głowę i odpowiedział.

- Około pięćdziesiąt trzy lata od tej chwili.

Sięgnął po swoją różdżkę, która została natychmiastowo mu oddana.

- To niemożliwe! - wykrzyknął Abraxas.

- Domyśliłeś się już, że nie jestem stąd - zwrócił się do Riddle'a. - Masz rację. Urodziłem się w 1980 roku.

- Jak tu trafiłeś? - zapytał ciekawy Tom.

- Starożytne zaklęcie załamania czasu. Podczas bitwy zostałem podstępem nim ugodzony.

- Bitwy? - ślizgon zmarszczył brwi.

- Bitwy o Hogwart. Ty ją wywołałeś. - Zaśmiał się, widząc minę Riddle'a. - Albo ja. To w tej chwili jest mało ważne.

- Dlaczego mi to mówisz?

- Bo chcę zemsty i wygranej. Szczerze mówiąc byłeś dla mnie kimś ważnym i trochę ciężko jest mi cię zabić.

- Nie odważyłbyś się - warknął chłopak o czarnych włosach.

- Przymknij się, Lestrange - zawołał Riddle.

Lestrange... Więc jest spokrewniony z Rabastanem, dlatego wydawał mu się do niego podobny.

- Opowiedz mi więcej o Twoich czasach. - Marvolo spojrzał na niego z wyczekiwaniem.

- Nie będę wdawał się w szczegóły. To była już druga wojna w czarodziejskim świecie, którą wywołałeś. Ja byłem symbolem Jasnej Strony, Wybrańcem, który miał Cię pokonać, a Ty - Czarnym Panem, czarnoksiężnikiem, który rozsiewał wokół chaos. Niestety dla Jasnej Strony sprzymierzyliśmy się i powoli zdobywaliśmy władzę. Ostatnia bitwa - bitwa o Hogwart miała być ostatnim przystankiem na drodze do naszego panowania. Walcząc z Albusem Dumbledorem nie zauważyłem zbliżającego się do mnie drugiego mężczyzny, który rzucił owe zaklęcie, które wysłało mnie tutaj. Bali się naszej wspólnej potęgi.

- Co się stało ze mną?

- Nie wiem, ale znając Cię, rozpieprzyłeś szkołę w drobny mak. - Uśmiechnął się na wspomnienie Voldemorta, siedzącego w sali tronowej.

- Byliśmy... Przyjaciółmi? - zapytał cicho Tom.

- Tak... Chyba tak. Nigdy nie przepuściłeś okazji, by wysłać mnie do uzdrowiciela w stanie krytycznym, ale jednocześnie martwiłeś się o moje zdrowie bardziej niż ktokolwiek inny... No może oprócz razu, gdy chciałeś mnie zamordować, gdy wyczarowałem wszystkim twoim zwolennikom herbatki.

- Co zrobiłeś? - prawie wrzasnął Riddle.

- Zamieniłem twoje zebranie w przyjacielskie spotkanie przy ciasteczkach. - Westchnął. - Za dużo by opowiadać. Lepiej, jak Ci to pokażę.

Harry wyciągnął rękę i dotknął nią czoła Toma. Oczy tego drugiego wywróciły się do góry białkami i przez chwilę trwał nieruchomo. Harrison pokazywał mu najważniejsze wspomnienia związane z nim i sobą.

Nagle Riddle odkaszlnął, pochylając się i łapiąc za głowę.

- Tom! - krzyknęli wszyscy i już chcieli przekląć Harry'ego, gdy usłyszeli cichy głos.

- Zostawcie go.

Riddle powoli wyprostował się i spojrzał w oczy Harry'ego.

- Witaj z powrotem, Tom. - Zielonooki uśmiechnął się.

Ślizgon odpowiedział mu tym samym.

Harry Potter i Nieznana PrzyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz