Rozdział 4.

5.8K 393 75
                                    

Harry obudził się, czując przy sobie przyjemne ciepło. Powoli otworzył oczy i przewrócił się na drugi bok, mało nie krzycząc z zaskoczenia. Tuż przed nim, dosłownie parę centymetrów, leżał Tom. Pierwsze co zauważył Harry to jego umięśniona klatka piersiowa. Spojrzał na jego twarz i stwierdził, że nie ma serca go budzić. Próbował więc delikatnie wysunąć się z otaczających go ramion i zejść z łóżka. Prawie się mu to udało, gdy usłyszał jak Riddle wzdycha głęboko i się budzi. Poczuł jego rażący wzrok na plecach. Zaklął w myślach i szybko pobiegł do łazienki, po drodze chwytając swoje ubrania leżące na skórzanym fotelu, stojącym koło kominka.

Gdy zamknął się w łazience, odetchnął kilka razy, by się uspokoić i spojrzał w lustro. Jego policzki były zarumienione, a zielone oczy świeciły wesołym blaskiem. Oparł się o umywalkę, zagryzając mocno wargę, by nie krzyknąć z frustracji. Cały plan, który wymyślił nie ma już prawa bytu. Tom gra w jego życiu o wiele większą rolę, niż mógłby się spodziewać.

Odetchnął jeszcze kilka razy i zaczął się ubierać, zaklęciem czyszcząc szatę i wygładzając ją. Przeczesał włosy palcami i przetarł twarz, odwracając się od lustra, i stając twarzą w twarz z drzwiami prowadzącymi do sypialni Slytherina. Otworzył je szybkim ruchem i wszedł do pokoju, unikając wzroku Toma.

- Idziemy? - zapytał.

- Tak, chodźmy - odparł Riddle, kiwając głową.

***

Harry siedział w bibliotece, trzymając w rękach książkę. Nie czytał jednak, a zastanawiał się nad dzisiejszą sytuacją. Czy to możliwe, że łączyło go z Riddlem coś więcej niż tylko przyjacielskie stosunki? Nie wiedział. Wiedział jednak, że jego zachowanie odchodziło od normy, gdy Tom był w pobliżu. Logika i elokwencja zanikały, zupełnie jakby cofał się do wieku przedszkolnego.

Na pocieszenie zauważył, że Riddle także ma problemy w jego obecności. Niewielkie nerwowe tiki tylko to potwierdzały. Tak jak Harry prawie ciągle przeczesywał ręką włosy, tak Riddle wyłamywał sobie na każdym kroku palce.

Merlinie... Powinien skupić się na wykonywaniu swojego planu, a nie rozmyślać nad chorymi popędami w stosunku do Riddle'a. Może to jego hormony? W końcu jest nastolatkiem. To było by zupełnie normalne, gdyby... Nie. Nie byłoby. Harry to Harry. Nie jest jakimś podrzędnym czarodziejem i nie powinny nim kierować słabe uczucia, zwłaszcza podniecenie lub co gorsza zakochanie.

Ma misję do wykonania. Ma plan. Musi się go trzymać, a nie bujać z głową w chmurach. Tyle, że to nie było takie proste, jak się na początku wydawało. Każda minuta w towarzystwie Riddle'a wyciskała z niego siódme poty. Starał się zachowywać normalnie i jak najmniej podejrzanie. Ale im bardziej się starał, tym mniej mu to wychodziło.

Pewnego dnia mało nie krzyknął z frustracji, gdy po raz kolejny od kilku minut sięgnął swoją ręką, by przeczesać nerwowo włosy. Co jak co, ale dotykanie swoich włosów milion razy na sekundę nie jest normalne.

- Coś nie tak? - zapytał Tom, widząc, że Harry zaciska zęby ze złości, a w jego oczach tańczą wściekłe ogniki.

- Wszystko w porządku - odparł, starając się wyglądać przekonująco.

- Nie wierzę Ci. Co się dzieje, Harry? Zachowujesz się od ostatniego tygodnia co najmniej dziwnie.

- Naprawdę? - Udawał zdziwienie.

- Harry - syknął rozjuszony Riddle. - Widzę, że coś się dzieje. Mów.

Zielonooki niespokojnie spojrzał w oczy swojego rozmówcy i po raz kolejny przeczesał ręką swoje niesporne włosy. Przełknął głośno ślinę, starając się szybko wymyślić jakieś logiczne wytłumaczenie jego zachowania.

- Ja... Chyba się w kimś zakochałem - powiedział jakby zrezygnowany.

Najciemniej pod latarnią, nieprawdaż? A prawda powiedziana w formie kłamstwa jest trudna do wykrycia.

- Naprawdę? W kim? - Oczy Riddle'a rozszerzyły się lekko.

- Nie jest z naszego domu. Prawdopodobnie go nie znasz.

- "Go"? - Tom zmrużył oczy, rzucając oceniające spojrzenie na Harry'ego, by stwierdzić czy kłamie.

- E... Tak? - Głos Harry'ego zmienił się o kilka oktaw, przez co Riddle mógł stwierdzić, że jest zdenerwowany albo... Kłamie.

- Harry... - ostrzegł go.

Zielonooki wzdrygnął się niezauważalnie. On nie może się dowiedzieć. Po prostu nie może.

- Ja muszę już iść. - Szybko wstał i popędził do wyjścia z biblioteki Slytherina, ale zatrzymała go ręka Riddle'a zaciskająca się na jego nadgarstku.

- Nigdzie nie pójdziesz, dopóki nie wyjaśnisz mi swojego zachowania! - warknął.

- Puszczaj mnie!

- Incarcerous! - krzyknął Tom, wskazując różdżką na Harry'ego.

Po chwili zielonooki leżał związany na podłodze, wierzgając się.

- Riddle! Ty dupku! - wrzasnął rozeźlony.

- Wytłumacz, dlaczego się tak zachowujesz, a Cię puszczę.

- Nie.

- Dlaczego? Przecież jesteśmy przyjaciółmi.

Ostatnie słowo wypowiedziane przez Riddle'a odbiło się echem po głowie Harry'ego. "Przyjaciel"... Tylko przyjaciel.

Harry zacisnął mocno powieki, nie chcąc, by Tom zauważył wyraz jego oczu. Skulił się jeszcze bardziej na posadzce, chcąc zniknąć z biblioteki, ale było to niemożliwe.

- Harry? - Usłyszał zaniepokojony głos niebieskookiego.

- Odejdź - szepnął z bólem Harry.

- Nie zostawię Cię. - Słyszał, jak Tom do niego podchodzi.

- Odejdź. - Powtórzył prośbę.

- Powiedziałem już, że Cię nie zostawię.

Poczuł jak więżące go linki znikają, jednak nie ruszył się z miejsca. Nie miał odwagi... A to dziwne. Przecież przez pięć lat był gryfonem. Zebrał w sobie resztki pewności siebie i spojrzał w oczy zaniepokojonego Riddle'a.

Dopiero teraz uświadomił sobie, jak blisko siebie się znajdują... Za blisko.

Harry Potter i Nieznana PrzyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz