- Jak to wysłali was na front?! - krzyknęła. - Wysłali na front dzieci?
Harry skinął głową.
- Lily. Oni nie chcą o tym rozmawiać - powiedział cicho James, widząc, że chłopcy spuścili głowy w dół w udawanym żalu i smutku.
- Och, tak. Przepraszam. To w jakim domu w Hogwarcie byliście? - zapytała zamiast tego.
- W Slytherinie - odparł Harry.
- Nie! - krzyknęli Syriusz i James jednocześnie.
- Tak! - odkrzyknął im Harry. - Jestem ślizgonem i to piekielnie dobrym ślizgonem.
Uśmiechnął się, a w tym uśmiechu było coś niepokojącego. Zanim zdążyli choćby coś zrobić, machnął ręką, wiążąc ich swoją magią i odbierając im różdżki.
- Harry? Co ty robisz? - zapytała zszokowana rudowłosa.
- Ah, tak... Zapomniałem chyba wspomnieć. W przyszłości nie jestem zbyt dobrym chłopcem. - Zaśmiał się. - Powiedzmy, że odpowiadam za wybicie ponad połowy mugolaków...
- Niemożliwe - syknał James. - Mój syn nie zrobiłby tego.
- Sam napewno nie. - Wskazał głową na niebieskookiego.
- Gdzież moje maniery? Nie przedstawiłem się. Nazywam się Tom Marvolo Riddle, ale wszyscy nazywają mnie...
- Lord Voldemort - przerwała mu Lily.
- Ej! Ja cię tak nie nazywam! - krzyknął Harry.
- Ty jesteś wyjątkiem, kochany. - Uśmiechnął się do niego kpiąco.
- Twoja dzisiejsza prośba na temat wspólnego wieczoru została odrzucona. - Harry naburmuszył się.
- Spotykasz się z Tym-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać?
- Nie nazwałbym tego "spotykaniem".
- Dlaczego, Harry? - szepnęła Lily z bólem w głosie. - Przecież on chciał cię zabić.
- Tak... Ale był również moją jedyną rodziną. Był kimś, komu zależało na mnie. Jako jedyny się mną zainteresował...
- Ale to Voldemort! - wrzasnął James. - To czarnoksiężnik i morderca.
- Ja też jestem czarnoksiężnikiem i mordercą. - Jego oczy zmieniły się na krwistoczerwone.
Wskazał różdżką na Syriusza. Wyleciał z niej zielony promień, który ugodził go w pierś.
- Syriusz! - krzyknęli równocześnie Potterowie.
Harry zaśmiał się. Naprawdę wielką radość sprawiało mu zadawanie ludziom bólu. Spojrzał na małżeństwo. Lily skulona, płakała na ramieniu Jamesa. Z kolei ten patrzył na niego z wściekłością w oczach.
- Jak mogłeś? - syknął.
- Jak widać mogłem. Rzuciłem tylko jedno, proste zaklęcie. - Uśmiechnął się demonicznie. - A teraz pożegnajcie się grzecznie ze mną. - Wskazał różdżką na małego Harry'ego, który bawił się przy kominku, nie zwracając uwagi na to co się dzieje obok niego.
- Jak go zabijesz, to sam zginiesz - zauważył James.
- A kto powiedział, że czas jest prostą linią? Avada Kedavra!
Dziecko upadło nieżywe na ziemię, wypuszczając ze swojej małe rączki czerwony klocek.
- Harry... - załkała rudowłosa.
- Nie martw się. Niedługo do niego dołączysz. - Równocześnie z Tomem skierowali na nich różdżki.
Po chwili i oni padli martwi. Harry usunął z nich więzy.
- Zostawiamy po sobie jakąś pamiątkę? - zapytał.
Riddle zastanowił się i rozciął ramię Pottera. Napisał jego krwią na ścianie "Jestem niepokonany. Nikt mnie już nie powstrzyma".
- Mślisz, że Dumbledore się ucieszy? - spytał zielonooki.
- Jestem tego pewien. Ale nim zajmiemy się potem, a teraz... - zbliżył się powoli do Harry'ego i położył ręce na jego biodrach.
- Masz jakiś bardzo dziwny fetysz. W pokoju leżą trupy, a ciebie jedyne co interesuje to seks ze mną. - Parsknął śmiechem.
CZYTASZ
Harry Potter i Nieznana Przyszłość
FanficDruga część "Harry Potter i Nieznana Przepowiednia". Harry budzi się w Skrzydle Szpitalnym w 1943 roku. Młody Tom Riddle rośnie w siłę i zdobywa popleczników. Co postanowi Harry? Przyłączy się do przyszłego Czarnego Pana czy stawi mu czoła?