Rozdział 10.

4K 325 71
                                    


Przez tydzień śledzili i przesłuchiwali śmierciożerców. Żaden z nich nie wiedział, gdzie ukrywa się Czarny Pan. Harry zrezygnowany i zmęczony dyskretnością aportował się w Snape Manore, chwycił Severusa, który akurat spożywał śniadanie i przeniósł się spowrotem do ich pokoju na Nokturnie.

- Radzę ci nie robić niczego głupiego, bo pożałujesz - syknął do zdezorientowanego Mistrza Eliksirów.

Następnie przywiązał go magicznymi więzami do krzesła, odebrał różdżkę i wyciszył pokój. Usiadł naprzeciwko niego i przypatrywał mu się w ciszy.

- Czego ode mnie chcesz? - Cały Severus. Nic się nie zmienił.

Zielonooki uśmiechnął się. Bynajmniej nie był to wesoły uąśmiech. Coś w drapieżnym wyglądzie chłopaka kazało Snapowi zamilczeć, jeśli chce zachować swoje życie.

- Znam cię, Severusie Snape. Syn Eileen Prince i mugola - Tobiasza Snape. Były ślizgon, Książę Półkrwi, a teraz i śmierciożerca. Kochasz niejaką Lily Evans. Nie chcesz chyba, by coś jej się stało, prawda? - zapytał sugestywnie, bawiąc się różdżką, którą miał w dłoni.

Snape zaprzeczył powoli głową, a w jego oczach pojawił się autentyczny strach.

- Lpeiej, żebyś odpowiedział na moje pytania. Gdzie jest siedziba Czarnego Pana?

Severus chciał coś powiedzieć, ale z jego gardła nie wyszedł ani jeden dźwięk.

- Jesteś związany przysięgą z Voldemortem, poprzez ten znak. - Wskazał na lewe ramię Severusa. - Co uniemożliwia ci wydanie Jego lokalizacji. Mam rację?

Snape skinął głową i z przerażeniem zauważył, że wygląd twarzy jego napastnika zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Harry wykrzywił się, a w oczach można było zobaczyć czystą furię. Severus przygotował się już na uderzenie jakiegoś zaklęcia, gdy ten podnosił różdżkę, ale te nie nastąpiło. Otworzył oczy i zobaczył, że zielonooki maszeruje po pokoju wykrzykując jakieś zdania w różnych językach.

Nagle drzwi mieszkania otworzyły się i wszedł przez nie Tom z zakupami. Widząc zdenerwowanego Harry'ego i jego więźnia, załamał ręce.

- Mogłeś powiedzieć, że będziemy mieć gościa. Kupił bym więcej jedzenia - powiedział z rozbawieniem.

- Halt den Mund! - krzyknął do niego zielonooki i wrócił do przerwanego zajęcia.

- Spokojnie! - Riddle podniósł ręce w obronnym geście.

- Stupide Seigneur des Ténèbres! Museau reptilien! - mamrotał pod nosem.

Tom roześmiał się, gdy usłyszał jak ten nazywa Voldemorta - gadzim pyskiem. Nagle Harry przystanął, a w jego oczach pojawiły się iskierki. Odwrócił się przodem do niebiskookiego.

- O nie! - jęknął Riddle.

To nie oznaczało nic dobrego. Przynajmniej dla niego.

- Tom! Usted tiene el poder sobre la Marca Oscura! - prawie wrzasnął.

Tom podszedł do niego i złapał go mocno za nadgarstki.

- Harry. Uspokój się. Dobrze wiesz, że nie znam hiszpańskiego.

Slytherin uśmiechnął się przebiegle i powtórzył, tyle, że tym razem w języku węży.

- Tom. Masz władzę nad Mrocznym Znakiem.

- Stworzyłem go w innym wcieleniu. To fakt.

- Mógłbyś spróbować wezwać tego tu. - Wskazał na Snape'a. - Do Czarnego Pana? Wtedy deportowalibyśmy się wraz z nim. Osłony mnie przepuszczą, bo dalej noszę ślady magii, jaka była obecna w moim znaku.

- Mogę sprobować - odparł.

Podszedł do Snape'a i podwinął mu rękaw.

- Przygotuj się - powiedział.

Harry skinął głową i opuścił więzy. Następnie złapał się ramienia Mstrza Eliksirów. Tom w tym samym czasie dotknął swoją różdżką znaku.

Severus wrzasnął z bólu i skulił się.

- Deportuj się do Niego - warknął Harry.

Rozległ się trzask i wszyscy troje zniknęli.

Harry Potter i Nieznana PrzyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz