Rozdział 13.

3.7K 328 28
                                    

Przeszli przez małą, żelazną bramę. Harry rozejrzał się po ogrodzie. Nie wydawał się zadbany. Róże były zagłuszone przez jakieś chwasty, a cała dróżka pokryta była suchymi i zgniłymi liśćmi. Nic dziwnego. Kto pielęgnowałby ogród, wiedząc, że poluje na niego groźny czarnoksiężnik.

Wraz z Tomem ruszyli cicho w stronę drzwi. Zielonooki rzucił szybkie zaklęcie wykrywające. W środku były cztery osoby. James, Lily, mały on i ktoś jeszcze. Zatrzymał się na chwilę. A jeśli to był Dmbledore? Będą mieli większy problem.

- Serpensortia - szepnął, a z jego różdżki wystrzelił mały wąż. - Rozejrzyj się po tym domu i powiedz kto jest w środku.

Zwierze skinęło delikatnie łebkiem i popełzło w stronę budynku. Wslizgnęło się przez niewielką dziurę koło drzwi.

Po kilku minutach wąż wrócił.

- Rudowłosa kobieta, małe dziecko, szatyn z okularami i czarnowłosy mężczyzna.

Syriusz. Syriusz Black.

- Dziękuję ci. - Machnął różdżką, a wąż wyparował.

- Czyli w środku jesteś ty, twoi rodzice i twój chrzestny - oznajmił Riddle. - Niezwykłą frajdę sprawi mi obserwowanie ciebie jak płaczesz.

Harry spojrzał na niego spode łba.

- Nigdy nie widziałem jak płaczesz - zaznaczył.

- Ja nie płaczę - warknął zielonooki.

- Każdy płacze.

- Ale nie ja.

- Ale...

- Przestańmy zachowywać się jak pięcioletnie dzieci! - syknął Harry.

- To ty zacząłeś. - Riddle założył ręce na siebie.

Slytherin westchnął, powstrzymując się, by nie przyłożyć Tomowi w twarz za ten głupi uśmieszek.

- Skupmy się na zadaniu. Potem porozmawiamy.

- Oczywiście, twardzielu - zironizował niebieskooki.

- Wziąłęś sobie za punkt honoru doprowadzić mnie do białej gorączki, bym rozpierolił wszystko naookoło? - warknął Harry, a magia wokół niego zaczęła trzeszczeć.

Riddle wiedział, że żarty się skończyły i podniósł ręce do góry w obronnym geście.

- Dobrze. Skupmy się na zadaniu - zgodził się.

Ruszyli z powrotem w stronę domu. Kilka kroków przed rzwiami zatrzymali się.

- Wejdę górą, od strony schodów - zaproponował Harry.

- Chcesz ich doproawdzić do zawału. - Zaśmiał się.

- Nie. Chcę się z nimi trochę pobawić i dać im złudne poczucie bezpieczeństwa. Może być ciekawie. Dawno się nie bawiłem. - Udał zasmuconego, jednak po chwili na jego twarzy zagościł złośliwy uśmiech. - Wejdź przez drzwi frontowe dokładanie za dziesięć sekund.

Riddle skinął głową, a Harry pobiegł na drugą stronę domu. Tom odliczał z rozbawieniem sekundy w myślach. Normalnie jak w przedszkolu. Gra w chowanego. Raz, dwa, trzy... Dziesięć.

Chwycił za klamkę i nacisnął ją, wchodząc do pomieszczenia. Ujrzał przed sobą salon. Mężczyzna o czarnych włosach wstał gwałtownie i skierował na niego różdżkę.

- Uważaj, bo jeszcze komuś tym oko wydłubiesz. - Podniósł zabawnie jedną brew do góry.

- Kim jesteś? - warknął Black.

Już miał odpowiedzieć, gdy od strony schodów rozległ się głos.

- On jest ze mną. Spokojnie Syriuszu.

Teraz już nie tylko Black, ale i James kierowali różdżki na zielonookiego.

- Powtórzę pytanie jeszcze raz. Kim jesteście i jak się tu znaleźliście?

- Weszliśmy przez drzwi - powiedział Harry takim tonem, jakby tłumaczył coś małemu dziecku.

Zszedł kilka stopni w dół.

- Nie ruszaj się! - krzyknął Potter.

- Spokojnie. Nie mam nawet różdżki w ręku. Nic wam nie zrobię. - Uśmiechnął się delikatnie i wyszedł z cienia.

James, Sriusz i Lily sapnęli z dezorientacji. Ten intruz był podobny do Jamesa, tyle że jego rysy były ostrzejsze, włosy ciemniejsze i nie nosił okularów. A oczy... Oczy miał jak Lily.

- Nazywam się Harrison James Potter i przybyłem was ostrzec.

Harry Potter i Nieznana PrzyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz