Rozdział 11.

4K 337 40
                                    

Pojawili się w sali tronowej. Podobnej do tej, którą Harry pamiętał.

- Co się dzieje? - zapytał wściekły Voldemort.

- Przyszliśmy cię tylko zabić - odparła jego młodsza wersja.

Podniósł rękę do góry i wydobyło się z niej słabe światło. Po chwili naookoło jego nadgarstka zaczęły wirować horkruksy Voldemorta. Zacisnął dłoń, a przedmioty zniknęły w czarnym dymie.

Czarny Pan krzyknął z bólu i zgiął się w pół.

- Ty... Jak... - Czerwonooki patrzył na niego z niedowierzającym wyrazem twarzy.

- Każdy ma kontrolę nad swymi horkruksami. Jestem tobą, więc mogłem je zniszczyć.

- Jesteś mną? - Wyciągnął różdżkę, by rzucić na Toma jakąś klątwę.

- Harry! Teraz!

Voldmeort rozejrzał się. Dopiero teraz zauważył, że podczas rozmowy, drugi młodzieniec zniknął mu z pola widzenia. Obrócił się i zdążył tylko ujrzeć zielony promień pędzący w jego kierunku. Ze strachem na bladej twarzy, upadł na ziemię.

Zielonooki podszedł do ciała czarnoksiężnika, które tak bardzo przypominało Vldemorta z jego wymiaru. Sięgnął dłonią do jego twarzy, lecz kilka centymetrów przed skórą, zatrzymał się. Nie. To nie był jego opiekun. Tamten niedałby się tak łatwo podejść.

- Harry?

Slytherin prawie podskoczył, gdy usłyszał zmartwiony głos Toma. Odwrócił się do niego.

- To tylko... Wspomnienia. - Uśmiechnął się słabo.

Riddle nic nie powiedział, tylko podał mu dłoń i pomógł wstać. Harry rozejrzał się po sali i ignorując skulonego na posadzce Severusa, powiedział:

- Teraz wystarczy sprzątnąć jego ciało i wezwać wszystkich śmierciożerców, uświadamiając im, że od teraz ty jesteś ich panem.

- Nie mam Mrocznego Znaku - zauważył niebieskooki.

- No tak. Racja. - Przyłożył różdżkę do jego odsłoniętego, lewego przedramienia.

Tom zamknął oczy, przygotowując się na nadchodzącą falę bólu.

- Morsmordre - wysyczał Harry i przelał na ramię Toma trochę pozostałej w nim mocy Voldemorta z jego wymiaru.

Tom zacisnął zęby i złapał się za bolące przedramie. Po chwili, gdy ból minął prawie całkowicie, otworzył oczy.

- Czujesz pozostałe znaki? - zapytał Harry, a ten skinął głową, przejeżdżając palcem po wijącym się na jego przedramieniu wężu. - To dobrze. Działa.

Następnie Slytherin skierował różdżkę na swoje własne ramie i powtórzył czynność. Machnął ręką, a ciało Voldemorta rozsypało się w proch.

- Wezwij ich - powiedział Harry, gdy już wyczarował sobie tron i usiadł w nim.

Tom przyłożył swoją cisową różdżkę do znaku. Rozległy się trzaski i z nikąd zaczęli pojawiać się kolejni śmierciożercy. Byli zdziwieni brakiem obecności ich pana. Rozglądali się dookoła, a gdy zauważyli siedzące na dwóch tronach postacie, zamilkli.

- Witajcie - odezwał się Tom. - Wyjaśnię wam obecną sytuację najprościej jak się da. Nazywam się Tom Marvolo Riddle aka Lord Voldemort i pochodzę z przeszłości. Konkretnie z 1943 roku. Wraz z Harrym Potterem... - Wskazał ręką na zielonookiego. - Który pochodzi z przyszłości, przenieśliśmy się tu i zabiliśmy moje wcielenie z tego czasu. Co oznacza, że traz my wami rządzimy.

Na sali rozległy się szepty, które szybko zamieniły się w krzyki niezrozumienia.

- Ależ to Harry Potter! - wrzasnęła Bellatrix. - Nie chcesz go zabić?

- Prosiłbym, byś zwracała się do nas z odpowiedn szacunkiem, Lestrange. Tak. Tom nie chce mnie już zabić. Nie chciał mnie zabić w przyszłości... Widzisz... Tak długo jakbym żył - żyłby też on. Aleto już nie aktualne - rzekł spokojnym głosem Harry.

- Zamknij się, szlamo! - odpowiedziała.

Riddle zerknął z niepokojem na Harry'ego i odkrywając, iż ten znów stracił kontrolę nad swoją drugą stroną, westchnął i spojrzał na ciemnowłosą kobietę.

- Radzę ci uciekać - powiedział. - Teraz nawet ja go nie powstrzymam.

Gdy tylko skończył to mówić, promień zaklęcia torturującego pomknął w stronę Lestrange. Upadła na ziemię i zaczęła wrzeszczeć z bólu.

Harry powolnym, drapieżnym krokiem zbliżył się do niej. Jego spojrzenie płonęło, a każdy w sali odczuwał na sobie jego złowieszczą magię.

- Jak śmiesz, plugawa zdrajczynio. Jestem potomkiem samego Salazara Slytherina - założyciela domu węży. Odważyłaś się nazwać mnie szlamą?! - Ostatnie zdanie wykrzyczał.

Tom wiedział, że nie jest dobrze. Ilekroć Harry się przy nim zdenerwował, nigdy nie krzyczał. Zawsze był przerażająco spokojny. Teraz... Nawet on się go obawiał.

Zielonooki zdjął zaklęcie torturujące z kobiety i rzucił na nią kilka klątw tnących i porażających. Chwilę potem machnął różdżkę, tworząc czarną trumnę, która wessała Bellatrix do środka i zamknęła się z hukiem. Następnie zniknęła w ogniu.

- C zrobiłeś? - zapytał Tom.

Harry odwrócił się do niego z niewinnym uśmiechem, który przypominał uśmiech dziecka, które zjadło czekoladę, choć nie powinno. W połączeniu z jego płonącymi czarną magią oczami wyglądało to fascynująco i jednocześnie przerażająco. Upadły anioł - tylko to przychodziło Tomowi na myśl, gdy patrzył na zielonookiego.

- Nic takiego, Tommy. Wysłałem ją tylko do piekła. - Zaśmiał się jak małe dziecko.

Riddle schował twarz w dłoniach. Do tego był zdolny Harry, gdy tracił kontrolę. To był... Starożytny czar nekromancki. Nawet Tom nie chciał zagłębiać się aż tak bardzo w czarną magię. Przejmowała kontrolę nad człowiekiem. Sprawiała, że wielu czarodziei wpadało w szaleństwo. Harry... Coś ty zrobił?

Harry Potter i Nieznana PrzyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz