Rozdział 7

7.9K 527 47
                                    

Byłam głodna kiedy wróciliśmy z pracowni. Mieliśmy iść na kolację do jakiejś restauracji, bo podobno Tony już coś zarezerwował, ale skończyliśmy na kanapie z pizza, piwem i meczem. Chłopcy przyszli do nas i nie udało się im odmówić. Mi to nie przeszkadza, nie muszę chodzić do drogich restauracji, ale Tony się wkurzył. Nie mówił o tym, ale widziałam to po nim. Kogo jak kogo, ale mnie nie oszuka.
- Goooool!! - Clint i Steve krzyknęli tak głośno, że aż cała podskoczyłam na tej kanapie. Siedziałam pomiędzy Tonym i Rhodey'em.  Gadaliśmy we trójkę bo tamci byli zbyt zajęci sobą. Spojrzałam na zegarek, dochodziła 2 w nocy.
- Sory chłopaki, ale czas na mnie. - Podniosłam się, a oni zaczęli jęczeć. Clint i Steve nadal wlepiali wzrok w telewizję, mając mnie totalnie gdzieś w tej chwili.
- Dobranoc Aria. - James uśmiechnął się do mnie czule, a ja odpowiedziałam mu tym samym.
- Na razie James. - Już miałam ruszyć w stronę schodów, ale głos Starka mnie zatrzymał.
- Poczekaj, muszę z tobą jeszcze pogadać. - Podniósł się z kanapy i objął mnie w tali. Zaczęliśmy iść w stronę mojej sypialni. Po przekroczeniu jej progu, zamknął za nami drzwi.
- No mów. Co tym razem urodziło się w twojej pustej główce?
- Za tydzień jest bankiet i muszę na nim być. To podobno ważny klient. Musisz iść ze mną. - Spojrzałam na niego jak na głupka, słysząc to co przed chwilą powiedział.
- Żartujesz sobie chyba. Nigdzie nie idę. - Odwróciłam się i zaczęłam poprawiać poduszki na łóżku.
- Oj no weź!  Nie mogę iść sam. Przecież Pepper nie wezmę. Aria proszę, zgódź się. No chyba, że wolisz żebym wrócił z trzeba blondynkami, tylko nie zdziw się jak zostaniesz chrzestną. - Spojrzał na mnie wymownie, a ja westchnęłam. No i co tu zrobić?  Pójdę źle, nie pójdę, może być jeszcze gorzej. Znam Tony'ego i wiem, że naprawdę puknąłby te panienki i to jeszcze w kiblu podczas tej biby. - Aria.. mam tylko ciebie. - Zacisnął usta w wąska linie, a ja po prostu zmiękłam pod wpływem tych słów oraz jego smutnej miny.
- Dobra. Niech ci będzie. - Stark od razu się rozpromienił uśmiechając się od ucha do ucha.
- Jesteś najlepsza! Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobił.
- Nic i w tym problem. Dobra idź już stąd, chce iść spać. - Tony pokiwał głową i skierował się w stronę drzwi. Otworzył je, lecz zatrzymał się zanim wyszedł.
- Przepraszam za tamtych. - Wskazał głową w stronę salonu. - Obiecuję, że to nadrobimy.
- Daj spokój, ja nie muszę chodzić do restauracji żeby spędzać z tobą czas. Dziś przy pizzy też się świetnie bawiłam. - Podeszłam do niego z założonymi rękoma na piersiach. Badał każdy mój ruch swoimi pięknymi, brązowymi tęczówkami.
- Miło mi to słyszeć. Kurcze jesteś zupełnym przeciwieństwem Pepper. Co ją z tą kobietą robiłem tyle lat? Mogłem szukać ciebie, zamiast uganiać się za nią. W końcu i tak kopnęła mnie w tyłek. - Tony posmutniał lecz posłał mi blady uśmiech. Pocałowałam go w policzek. Widziałam jak nagle cały zesztywniał. Nie wiem czemu to zrobiłam. Po prostu coś mnie do niego przyciąga. Martwię się o niego i jakoś tak jak na niego patrzę, to w środku cieszę się jak głupia. - Dobrze to ja już pójdę. Dobranoc. - Puścił mi oczko i zniknął za brązowymi drzwiami. Stałam tak jeszcze przez chwilę, uśmiechając się sama do siebie jak nienormalna.

- Aria, obudź się. - Poczułam mocne szarpnięcie za ramie. Otworzyłam oczy i od razu usiadłam. Tony stał nade mną lekko zmartwiony. Miałam jakiś koszmar, oddychałam szybko, a policzki świeciły mi od łez. - No nareszcie. Powiem ci, że krzyczeć to ty umiesz. Słyszałem cię po drugiej stronie budynku. - Zaczesałam włosy do tyłu próbując się ogarnąć. Spojrzałam na rozbawionego Tony'ego. Gdy zobaczył w jakim jestem stanie, uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Przepraszam. - Powiedziałam cicho wpatrując się w pościel.
- I tak nie spałem. Posuń się. - Odkrył kawałek pościeli i zaczął wpychać się obok mnie. Posunął mnie własnym ciałem, a ja patrzyłam na niego zdezorientowana.
- Co ty robisz?
- Nie widać?  Idę spać.  Dobranoc. - Chciałam coś zrobić. Zaprzeczyć, zwalić go z łóżka, ale poddałam się kiedy zakrył się szczelnie kołdrą i odwrócił tyłem do mnie. Westchnęłam i również się położyłam. Nagle odwrócił się do mnie i jednym szybkim ruchem przyciągnął mnie do siebie, oplatając ręką w pasie. Trochę się speszyłam, ale po chwili po prostu wtuliłam się  w jego tors. Bijące od niego ciepło otulało całe moje ciało, a zapach perfum koił zmysły. Czułam się tak cholernie bezpiecznie jak nigdy dotąd.  Chciałabym aby ta chwila trwała po prostu wiecznie. Zaraz... Aria... czy ty się przypadkiem nie zakochujesz? Dziewczyno weź się ogarnij bo to Tony! Będziesz płakać i to nie jeden raz. To twój przyjaciel, powinien być dla ciebie jak brat, a nie..   kochanek. Dobra dość!  Muszę się opanować, ale...  te motyle w brzuchu... On daje mi taki wewnętrzny spokój, a kiedy go widzę uśmiecham się mimowolnie. To jest złe. Już raz złamał mi serce i poleciał za Potts. Drugi raz nie może się powtórzyć.. Boże zabierz mnie stąd.   Zaczynam żałować, że zgodziłam się na ta pracę. Było mi wracać do domu. To nie! Musiał zawrócić mi w głowie i to po tak krótkim czasie! Brawo dla mnie, najbardziej naiwnej istocie na ziemi!
- O czym tak zawzięcie myślisz? - nagle z rozmyśleń wyrwał mnie zachrypnięty głos Starka. Spojrzałam na jego twarz, choć było ciemno, widziałam jak wpatruje się we mnie swoim przenikliwym spojrzeniem.
- O niczym. Po prostu nie mogę zasnąć. - Odpowiedziałam obojętnie, by brzmiało to jak najbardziej prawdziwie.
- Ej, mnie nie oszukasz. Co jest?
- Tony, chce wrócić do domu. - Wypaliłam nagle, tak totalnie z dupy. Stark cały zesztywniał po czym podniósł się lekko na ręku.
- Co? Dlaczego? Jeśli coś zrobiłem źłe, to powiedz. Ja.. - Chciał mówić dalej, ale mu przerwałam.
- Daj spokój, nie chodzi o ciebie. - Właśnie, że o ciebie debilu. Jesteś moim problemem Stark.
- To o co?
- O mnie, nie wiem no.. Tony tego wszystkiego jest za dużo na raz. Mieszkam w jakimś wielkim drapaczu chmur z bandą superbohaterów za ścianą. Nie zrozum mnie źle, ale nie czuje się..
- Jak w domu? - przerwał mi, a ja przygryzłam wargę przytakując. Tony głośno westchnął przeczesując włosy palcami.
- Daj mi max dwa tygodnie. Tylko tyle. Potem zdecydujesz. - Zmarszczyłam brwi gdy usłyszałam jego prośbę. On coś knuje, ale jestem pewna, że nie powie mi co.
- Czemu?
- Zobaczysz, potrzebuję niecałych dwóch tygodni. Aria tylko tyle. - Patrzył się na mnie lecz nie mogłam wyczytać emocji z jego twarzy bo było za ciemno. Wahałam się, ale może..  Może zostać i spróbować od nowa? Może przez te dwa tygodnie coś wyniknie z tego wszystkiego?
- Dobrze. - Słysząc moją odpowiedź uśmiechnął się tak szeroko jak chyba nigdy dotąd. Uwielbiam widzieć go szczęśliwego. Sama od razu cieszę się w środku kiedy wiem, że on jest uśmiechnięty.
- Nie pożałujesz, obiecuję.
- Okey, ale błagam idź już spać i przestań gadać. - Jęknęłam, a on wrócił do poprzedniej pozycji. Zamknęłam oczy i poczułam jak całuje mnie w czubek głowy. Uśmiechnęłam się samoistnie, a już po chwili zasnęłam.

Każdy przypadek jest przeznaczeniem cz.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz