Macie ten rozdział, bo widzę, że bez tego nie ruszymy.
Była już noc, siedziałam oparta o ścianę, a z głową na moim brzuchu spał Harley. Głaskałam go po włosach, a sama myślałam nad tym jak nas stąd wyciągnąć. Zabrali mi zegarek i nie mogę się z nikim skontaktować. Mam czujniki, ale moja zbroja jak na złość nie jest naładowana. Inna nie może do mnie przylecieć, bo nie mam połączenia z Jarvisem. Pociesza mnie tylko fakt, że szybko mnie znajdą, albo po zegarku, który nawet po zniszczeniu wskaże miejsce, w którym się znajduję, albo po czujnikach. Boję się jednak strasznie co może zajść do tego czasu. Nagle usłyszałam kroki. Doskonale wiem do kogo należały. Luke wyłonił się z ciemnej otchłani. Jedyne światło wpadało przez okna umieszczone bardzo wysoko. Podszedł do mnie z szyderczym uśmieszkiem.
- Wstawaj, trochę się zabawimy. - O nie! Tony gdzie ty jesteś?! Proszę cię, przyleć tu jak najszybciej! Jasna cholera! No pięknie po prostu! Zaczęłam się delikatnie podnosić, tak by nie obudzić Harley'a. Położyłam go na tym starym materacu i wstałam. Ten pociągnął mnie za włosy do góry, a ja syknęłam z bólu. Zaczął ciągnąć mnie do pomieszczenia obok. Tam rzucił mnie na podłogę i zaczął dobierać się do mnie. Zaczął macać całe moje ciało, a mnie brało obrzydzenie. Chciałam krzyczeć, ale obok był Harley. Nie może słyszeć jak cierpię, bo i tak wiele przeszedł.
- Zostaw mnie ty brudna świnio. - Wysyczałam zza zębów i od razu tego pożałowałam. Wymierzył mi cios, podbijając oko. Zawyłam z bólu, a wtedy uderzył mnie jeszcze raz, tym razem rozcinając wargę.
- Powiedz to jeszcze raz, a zabiję cię szmato. Przestań się szarpać! - chciał wsadzić mi rękę za spodnie, ale wtedy ktoś go ze mnie zdjął. Loki rzucił nim i ścianę. Podszedł i podniósł mu podbródek swoją "dzidą".
- Dotknij jej jeszcze raz, a to ty zginiesz. Zapominasz jaka była umowa. Dziewczyna ma być cała, aż do ostatecznego starcia. - Loki podszedł do mnie i podnosił z podłogi. Pomógł dojść mi do materaca i odszedł. Położyłam się obok Harley'a, a on wtulił się we mnie. Przyciągnęłam go do siebie i zamknęłam powieki. W głowie mi szumiało, a ból był potworny. Błagam, albo niech ktoś mnie stąd zabierze, albo zabije. Ten sukinsyn i tak będzie próbował mnie zgwałcić, Loki mu w tym nie przeszkodzi. Wybierze taki moment, w którym nie będzie go obok. Łzy napłynęły mi do oczu i zaczęły wypływać spod powiek. Zaczęłam cicho płakać, tak aby nie obudzić Harley'a. To wspaniały i mądry dzieciak. Bardzo go polubiłam. Martwi mnie tylko jego dalszy los. Nie ma nikogo. Został sam. Czeka go dom dziecka. Ale chyba wiem kto może go zaadoptować. Jedna dobrze znana mi para pewnie chciałby się nim zająć. To dobrzy ludzie. Zapewnią mu normalny i pełen miłości dom. Pogadam z nimi gdy będzie już po całej tej chorej sytuacji. Mam nadzieję, że Luke i Loki zginą, gdy tylko Avengersi ich dopadną. No o ile Rogers jeszcze żyje i ma się w miarę dobrze. Nie wiem co Tony teraz robi, ale chciałabym wiedzieć co zrobił ze Stevem i tym drugim. Mam taki sam żal do Kapitana jak mój geniusz. jego rodzice byli dla mnie bardzo bliscy. Zwłaszcza Howard.. To był wspaniały człowiek. Tony także jest wspaniały, wyjątkowy i kocham go najbardziej na tym zasranym świecie. Zrobię wszystko aby wszystko nam się ułożyło.- Aria obudź się. - Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam nad sobą Harley'a. Usiadłam łapiąc się za głowę. - Co on ci zrobił? - chłopiec popatrzył na mnie zmartwionym wzrokiem. Poprawiłam mu grzywkę spadającą na czoło, uśmiechając się lekko.
- Nic takiego, nie martw się. - Brunet podał mi butelkę trochę już wypitej wody. Odkręciłam ją i złapałam kilka łyków.
- Ucieknijmy stąd.
- Harley nie możemy. Nie wiemy gdzie jesteśmy. Loki ma tą swoją dzidę. Złapałby nas, a potem zrobił dużą krzywdę. Musimy tu czekać. Nie bój się, nic ci się nie stanie. Nie dam ci zrobić krzywdy. - Chłopiec uśmiechnął się blado, a potem przytulił do mnie.
- Fajna jesteś. Tony jest szczęściarzem. - Zaśmiałam się na jego słowa, a on usiadł znowu normalnie.
- Ej bajerant. Nie za mały jesteś na takie podrywy? - posłałam mu szeroki uśmiech, a on go odwzajemnił.
- Avengersi nas znajdą?
- Oczywiście Harley. Nie zostawią nas. Jestem pewna, że teraz obmyślają plan działania, tylko to nie jest takie proste. Muszą wszystko idealnie rozplanować, aby wszystko dobrze się skończyło. Ale wiesz, to superbohaterowie. Dadzą sobie radę. To Loki i Luke powinni się bać, nie my. Widzisz to i to? - wskazałam palcem na swoje podbite oko i rozwaloną wargę. Kiedy Harley przytaknął, kontynuowałam. - To dla Tony'ego są dwa kolejne argumenty i powody aby zabić tych dupków. Harley...
- Tak?
- Wiesz, że będziesz musiał iść do.. - Nie dał mi dokończyć.
- Sierocińca. Wiem. - Spuścił głowę, a ja westchnęłam.
- Obiecuję, że znajdę ci dobry dom, najszybciej jak będę mogła. Nie zostaniesz tam. Obiecuję, a ja zawsze dotrzymuję słowa. - Kiedy skończyłam mówić, zastygłam w bezruchu. Znowu kroki. Dwie pary kroków. Do pomieszczenia pierwszy wszedł Loki. Złapał mnie za rękę i podniósł do góry. Rzucił mną o ścianę, przykładając do gardła ostrze dzidy.
- Gdzie Rogers ma Tesseract?
- Nie wiem.
- Wiesz.
- Nie wiem! Przecież Thor zabrał go do was!
- Na naszej planecie go nie ma! Mów!
- Nie wiem! Przysięgam! Nawet nie wiem jak to wygląda! - Loki spojrzał na mnie spode łba i kiwnął na Luke'a. Tamten podszedł do Herley' a i szarpnął go do góry. Odpalił papierosa, złapał dwa buchy i chciał go zgasić na ręku dziecka.
- Nie! Nie rób tego! - kiedy krzyknęłam, cofnął rękę. Oboje spojrzeli na mnie pytająco. Co man teraz zrobić? Wiem gdzie jest to czego szuka, ale nie mogę powiedzieć. Jeśli powiem wszyscy zginiemy. Jednak nie chcę aby zrobili coś Harleyowi.
- Gdzie Tesseract ziemiańska gnido!?
- Naprawdę nie wiem!! Nie mówią mi takich rzeczy. - Puścił mnie. Luke zgasił papierosa pod butem i podszedł do mnie. Już wiem co się szykuje.
Pseudo Bóg wyszedł, a ja spojrzałam na Harley' a, który lustrował mnie przerażonym wzrokiem.
- Harley, biegnij do hali obok, tylko zamknij drzwi i usiądź w kącie. - Widziałam, że chłopiec się wahał. - No już! - Przytaknął i ruszył w tamtą stronę. Co chwilę odwracał się. Tak jakby chciał zareagować gdyby coś mi się działo. Był przerażony i wiedziałam, że gdy tylko tam pójdzie, zacznie płakać.
Dobra no to tak, poniżej macie focie snapa "fandomu". Bardzo proszę o rozsyłanie go na swoich profilach i książkach, ponieważ to jest coś, co nas łączy. Nie będę prowadzić go sama. Chciałabym aby codziennie był tam ktoś inny, ale będę jeszcze o tym mówić. Do końca został jeden rozdział ;)
CZYTASZ
Każdy przypadek jest przeznaczeniem cz.I
FanfictionKsiążka w trakcie korekty Pierwsza część trylogii: Ariana Dejvies to piękna, młoda kobieta ze skomplikowaną przeszłością. Wraca do Nowego Jorku po paru latach życia na bagażach. Niestety już pierwszego dnia zaczynają się kłopoty. Ultrona już nie ma...