Rozdział 10

7.1K 459 81
                                    

I ostatni już dzisiaj dla KarmeLooove!

Piłam poranną kawę stojąc przy blacie w kuchni. Wzięłam gazetę i zatkało mnie do takiego stopnia, że zaczęłam krztusić się czarną cieczą. Na pierwszej stronie wielki nagłówek "Nowa zdobycz Tony'ego Starka" a pod nim zdjęcie Tony'ego kiedy ze mną tańczył. Odstawiłam kubek na blat, złapałam gazetę i zaczęłam biegać po pokojach jak głupia.
- Tony!! - cisza - Tony!!!
- Tutaj. - Usłyszałam jęk gdy weszłam do jego sypialni. Zmarszczyłam brwi ponieważ nie było go tu. Potem usłyszałam kolejne jęki. Zaczęłam iść w stronę łazienki. To co zobaczyłam sprawiło, że miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Tony będąc pół żywym, przytulał muszlę klozetową.
- Coś ty ze sobą zrobił.
- Nigdy więcej nie daj mi tyle pić. To jakaś masakra, Aria ja konam. - Zaczęłam się śmiać, a on położył głowę na desce. Rzuciłam mu gazetę pod nogi. Zdziwił się lekko i resztkami sił podniósł się trochę. Zmienił pozycję tak, że teraz siedział oparty plecami o ścianę. Wziął do ręki gazetę i uśmiechnął się zadziornie. - O pacz. Ładnie wyszliśmy. Oprawie to w ramkę i powieszę na ścianie w salonie moja nowa kochanko. - Zaśmiał się po czym oddał mi gazetę.
- Ciebie to bawi?! Odkręć to do cholery! - krzyknęłam na niego, a on skrzywił się lekko łapiąc za głowę.
- Po pierwsze nie krzycz bo umieram, a po drugie nie ma się czym przejmować. To tylko media, zaraz wszystko ucichnie. - Machnął ręką na to wszystko po czym zaczął wspinać się ku górze po kafelkach. Patrzyłam na niego z pożałowaniem, wygląda jak jakiś menel. Ma to wszystko w dupie podczas kiedy ja przejmuje się tym co prasa o mnie pisze. Okey fajnie napisali, że jesteśmy razem, ale jest jeden problem. To nie jest prawda! Teraz cała Ameryka będzie huczała od tego, bo przecież to Tony Stark! Po prostu świetnie! - Ar, naprawdę nie przejmuj się. To tylko jeden artykuł, ale skoro tak bardzo chcesz to odkręcę to. - Złapał mnie za dłoń, zmuszając tym samym do spojrzenia na niego. Wpatrywał się we mnie swoimi podpuchniętymi i zaczerwienionymi oczami. Posłał mi blady uśmiech, który odwzajemniłam.
- Dzięki. To co? Plan A jak za starych czasów? Ty dochodzisz do siebie i śpisz, a ja mówię, że cię nie ma? - skrzyżowałam ręce na piersiach, a on przytaknął po czym rzucił się na toaletę zwracając żołądek. - Boże Stark, naprawdę nigdy więcej nie pozwolę tknąć ci alkoholu. Leż tu sobie, a ja idę cię kryć. - Zostawiłam go i poszłam do salonu. Już nieraz widziałam go w takim stanie, ale myślałam, że choć trochę zmądrzał. Po raz kolejny myliłam się. Usiadłam na kanapie włączając telewizor. Wszędzie gadali o nas. Kiedy po raz setny zobaczyłam siebie w telewizorze rzuciłam się z irytacją na stertę poduszek jęcząc. Gorzej być chyba nie mogło!
- Ario, przyjechała panna Potts. Czy mam ją wpuścić? - dobra, wykrakałam! Ugh! Czego ona tu jeszcze chce?!
- Tony'ego nie ma. - Rzuciłam obojętnym tonem podnosząc się z kanapy.
- Panna Potts mówi, że zna tą sztuczkę i nalega.
- Niech idzie w cholerę.
- Ario, podobno to coś ważnego.
- Wpuść ją, bo nie odpuści. Ruda idiotka. Wredna chrzaniona wiewiórka. Perfidna suka. Jarvis możesz przytrzasnąć ją drzwiami windy albo chociaż same jej palce? - podeszłam do barku i nalałam sobie soku pomarańczowego.
- Ario przesadzasz, uspokój się, stanowczo nalegam. - Nim zdążyłam dopić sok do końca, winda otworzyła się i ujrzałam sylwetkę Pepper. Podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy.
- Cześć, dość długo się nie widziałyśmy. - Zwróciła się do mnie miło, a ja podeszłam do niej z założonymi rękoma na piersiach.
- Cześć Pep, ponad 10 lat.
- Bardzo ładnie wczoraj wyglądałaś, Tony na pewno był zachwycony.
- Pepper nie jestem z nim jeśli o to ci chodzi. - Na twarzy Potts wdarło się zdziwienie oraz promień radości.
- Naprawdę?
- Tak.
- To przynajmniej mam z nim o czym rozmawiać. Chciałam zakończyć naszą przerwę i wrócić do naszego związku.
- Oo. Jest u siebie, mów cicho bo całuje klozet. - Rudowłosa pokiwała głową robiąc z ust wąska linię.
- Dzięki. - Powiedziała szybko i zniknęła z mojego pola widzenia. Zabolało i to cholernie. Nim się obejrzałam miałam mokre policzki. Przegrałam, jeszcze nie zaczęłam walki, a już przegrałam. Super. W sumie czego ja się spodziewałam? Byłam głupia i tyle. Narobiłam sobie nadziei i to bezpodstawnie. Przecież wiadomo, że Tony zaraz rzuci się na nią i wybaczy to jak go potraktowała. On jest w niej szaleńczo zakochany. Teraz to chyba.. nic już tu po mnie. Z powrotem ma ją, więc.. czas wrócić na stare śmieci. Tu nie ma nawet o co walczyć... Wtedy w samochodzie pod barem... obiecałam Jarvisowi, że zostanę tak długo, aż Tony nie wróci do normalności. Dziś nadszedł ten dzień, a ja dotrzymałam słowa.

Pakowałam swoje rzeczy do sportowej torby Adidasa. Wzięłam tylko ubrania, które były faktycznie moje. Te za które płacił Tony zostawiłam. Przez cały czas płakałam. Już teraz wiem jak to jest mieć naprawdę złamane serce. Nigdy chyba nie cierpiałam tak bardzo jak teraz.. Z resztą czego ja oczekiwałam? Oni są stworzeni dla siebie, a jedyne co ja robię to uciekam przed problemami przez całe swoje życie. Wzięłam torbę na ramię i rozejrzałam się po sypialni. Spojrzałam na łóżko przypominając sobie jak Tony ze mną w nim spał gdy miałam koszmar. Fajnie było, ale wszystko ma kiedyś swój koniec. Szkoda, że nadszedł tak szybko. Uśmiechnęłam się blado i poszłam do salonu. Tutaj też rozejrzałam się po wszystkim ostatni raz i weszłam do windy.
- Ario czy to dobry pomysł? Może jednak powinnaś zostać?
- Nie Jarvis. Nie chcę dłużej cierpieć zrozum. Po raz kolejny ucieczka to najlepsze wyjście.
- Ale..
- Jarvis proszę. Będę tęsknić za tobą, ale nie utrudniaj.
- Bez ciebie to już nie będzie to samo.
- Dzięki. - Powiedziałam cicho z lekkim uśmiechem na twarzy. Kiedy wysiadłam z windy złapał mnie Steve.
- Aria? Co się dzieje? Czemu płaczesz i czemu na zewnątrz ochrona nie radzi sobie z dziennikarzami?
- Nic Steve, wszystko w porządku. Pepper wróciła do Tony'ego. Przepraszam muszę iść. - Wyminęłam go i poszłam dalej zakładając kaptur od bluzy na głowę. Po przekroczeniu drzwi wyjściowych prawie oślepłam od blasku fleszy.
- Przepraszam! Proszę tylko o parę pytań! - jedna blond dziennikarka zagrodziła mi drogę podstawiając mikrofon do twarzy. Nagrywali to, a ja nie miałam ochoty na nic odpowiadać.
- Czy to prawda, ze ty i Tony Stark jesteście razem? - zawahałam się czy odpowiadać na cokolwiek, ale trudno. Wszystko mi już jedno.
- Nie.
- Świadkowie z wczorajszego bankietu mówią co innego. Więc czemu płaczesz? Widzieliśmy pannę Potts pod budynkiem. Czy oni wrócili do siebie?
- Nie wnikam w prywatne życie pana Starka, ale tak, na to wychodzi, że znów są razem szczęśliwi.
- Jesteś kolejną ofiarą Starka czyż nie? Złamał ci serce prawda? - zawahałam się.. znowu. Spojrzałam prosto w kamerę ze smutkiem w oczach. Nowa fala łez zalała moje policzki. Koniec tej szopki.
- Nie. Tony to wspaniały człowiek, nigdy mnie nie zranił. Znamy się nie od dziś i zawsze dbaliśmy o siebie nawzajem. Nie on zawinił, lecz ja, robiąc sobie złudną nadzieję na coś co nigdy nie miałoby szansy zaistnieć.
- Czyli byłaś jego zabawką na jedną noc? - teraz złość zaczęła ze mnie kipieć. Spojrzałam na tą sukę raz jeszcze i coś mi zaświtało.
- Nie jestem dziwką. To pani zabawiała się z nim jednorazowo, nie ja. Żegnam. - Rzuciłam ostro i poszłam do taksówki. Kiedy wsiadłam i spojrzałam na budynek od góry do dołu oraz tłum reporterów, znowu zaczęłam płakać jak dziecko. Chcę do domu... swojego domu..

To koniec maratonu na dziś! Chciałabym poznać waszą opinię na temat organizowania takich akcji. Jeśli chcecie, będzie tego więcej! Musicie jednak wypowiedziedzieć się na ten temat abym wiedziała, co mam robić dalej ;)))

Każdy przypadek jest przeznaczeniem cz.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz