Rozdział 30

5.3K 367 27
                                    

Mężczyzna złapał mnie za rękę i pociągnął do góry bym wstawała. Kiedy podniosłam wzrok i zobaczyłam Luke'a, zatkało mnie. Nie mogłam się ruszyć. Strach sparaliżował całe moje ciało. Chciałam krzyczeć, wyrwać się i uciec, ale nie mogłam. Za bardzo się bałam. Wszystko do mnie wróciło. On wrócił i zabije mnie zaraz po przekroczeniu progu firmy.
- Bez żadnych numerów, bo pożałujesz. - Jego oddech parzył skórę na mojej szyi, a głos wprawiał w obrzydzenie.
- Przepraszam pana, ale ta pani ma już plany na dziś. Pozabtym ma kogoś. Wątpię aby chciała z panem iść. - Podniosłam wzrok i zobaczyłam Tony'ego parę metrów przed sobą.  Stał przy drzwiach z założonymi rękoma na torsie. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam James'a. Puścił mi oczko, aby dać mi do zrozumienia, że wszystko będzie dobrze.
- No już, zostaw ją. - Rhodey zwrócił się do Luke'a, ale ten tylko prychnął. 
- Facet, nie mamy całego dnia.  Nie bądź jeleń. - Tony chciał podejść, ale wtedy ten idiota wyjął pistolet i przyłożył mi go do głowy. Tony zastygł w bezruchu. Luke przekręcił nas tak, że staliśmy bokiem do moich chłopców. Teraz bałam się jeszcze bardziej chociaż w duchu wiedziałam, że jestem bezpieczna.  Oni nie pozwolą aby coś mi się stało.
- Dajcie nam wyjść, albo ona zginie tu i teraz. - Do moich uszu po raz kolejny dobiegł ten ohydny głos. Nagle pomiędzy nami przeleciała znajoma mi tarcza. Uderzyła mojego oprawcę w rękę, przez co pistolet upadł mu na ziemię. 
- Coś mi się nie wydaje. - Steve! Będę mu dziękować do końca życia! Tony strzelił w Luke'a jasnym promieniem, od którego upadł parę metrów dalej. Rozejrzałam się i zobaczyłam jak spłoszony personel uciekał. Tony podszedł do mnie kładąc dłoń na policzku.  Patrzył na mnie zmartwionym, pełnym troski oraz wściekłym  wzrokiem.
- Wszystko dobrze? - przytaknęłam mu, a on przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze. - Zaraz wracam. - Powiedział po czym podszedł do Luke'a.  Złapał go na koszulkę i pociągnął do góry. Gdy ten wstał, zaraz został przytwierdzony do ściany.  Widziałam jak Tony szepnął mu coś do ucha. Wtedy Luke zamachnął się, ale nie trafił. Tony był szybszy, zrobił unik a potem zadał cios. Odwróciłam od nich wzrok dopiero wtedy, gdy podeszła do mnie pozostała dwójka superbohaterów.
- Jak się czujesz? - Steve zlustrował mnie swoim badawczym wzrokiem, oplatając mnie ręką w talii. 
- Dobrze.
- Aria o co chodzi, kto to jest?
- Rhodey to jest mój były narzeczony Luke.  Zniszczył mi samochód.. a dalszą część już znacie. - Powiedziałam przestraszonym głosem, chcąc aby ten koszmar już się skończył.
- Zaraz..  To on cię... - James nie dokończył gdyż mu przerwałam. Doskonale wiedziałam co chciał powiedzieć.
- Tak, to on. - Tęczówki mojego przyjaciela zrobiły się całe czarne,  a wszystkie jego mięśnie napięły się.
- Zabije sukinsyna. - Odwrócił się i poszedł szybkim krokiem w stronę Starka i Luke'a. Tamci nie pozostawali sobie dłużni, chociaż to Tony był na wygranej pozycji. Nagle ten dupek przeleciał po ladzie w holu, zaraz obok nas i spadł na ziemię. Choć nie popieram tego, to wiem, że mu się należy.
- Czas to przerwać. - Chciałam podejść do mojego geniusza, ale Rogers mnie zatrzymał.
- Poczekaj do przyjazdu policji. Zaraz powinni tu być. - Uśmiechnął się cwaniacko,  a ja spiorunowałam go wzrokiem.  Już chciałam interweniować, kiedy do pomieszczeniami wpadli policjanci.  Odsunęli chłopców od niego i zakuli Luke'a w kajdanki. Był ledwo przytomny, ale oni mieli to gdzieś. To on był tym złym i tylko tyle ich obchodziło. Tony zaczął iść w moim kierunku, dopiero teraz Steve mnie puścił. Rzuciłam się Starkowi na szyję, a on zamknął mnie w szczelnym uścisku. Zaczęłam płakać. Dopiero teraz cały stres ze mnie zszedł. Dopiero teraz poczułam się całkowicie bezpiecznie.
- Csii jestem tu maleńka. Obiecałem, że nie dam cię skrzywdzić i dotrzymałem obietnicy. Nie płacz. Już jest dobrze. Więcej go nie zobaczysz. - Zaczął gładzić moje plecy, na zmianę bawiąc się moimi włosami.  Oderwałam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
- Obiecujesz?
- Obiecuję, a ja zawsze dotrzymuję obietnicy, wiesz o tym. No już nie płacz. Bądź dzielną dziewczynką. - Objął moją twarz w dłonie i kciukami starł łzy. Zaśmiałam się z jego ostatniego zdania. Wtedy puścił mnie i pocałował. Jego wargi były tak ciepłe i cholernie miękkie, że mogłabym zostać w tej pozycji do końca życia. Niestety dobiegło nas chrząknięcie wydobyte z gardła James'a. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na chłopaków z wielkimi uśmiechami na twarzach.
- A ja?  - Rhodey rozłożyłam ręce i wydął dolną wargę. Rzuciłam się na niego, a on obrócił nas wokół własnej osi. Szepnęłam mu na ucho ciche "dziękuję".
- Rhodey, przypominam ci, że ona jest już zajęta. - Tony rzucił sarkastycznie i wtedy zostałam postawiona na ziemi. Zaśmialiśmy się wszyscy, a ja wróciłam do Starka który automatycznie objął mnie za szyję.
- Tobie także jestem wdzięczna Steve.
- Dokładnie. Dzięki mrożonko. - Stark odezwał się, a ja walnęłam go łokciem w brzuch. Jęknął cicho, a ja posłałam Rogersowi miły uśmiech.
- Nie ma za co, zawsze jestem do waszej dyspozycji. Mam nadzieję, że ten dupek nie wyjdzie z więzienia do końca życia.
- Już ja się o to postaram. - Tony rzucił twardo, a potem wszyscy zaczęliśmy iść w stronę wyjścia.
- Dobra, to ja się zmywam. Mam jeszcze coś do ogarnięcia. Widzimy się jutro. - James przybił z Tonym "sztamę", a ja dostałam buziaka w policzek.
- Pa Rhodey. - Rzuciłam szybko gdy ten wsiadał do swojego auta.
- Ja także już idę. Do zobaczenia. - Rogers kiwnął na nas głową, na co posłałam mu blady uśmiech.
- Na razie. - Tony odpowiedział mu i po krótkiej chwili, zobaczyliśmy jak znika gdzieś w tłumie. Postaliśmy tak chwilę, a potem zaczęliśmy iść w stronę mojego samochodu. Gdy ponownie zobaczyłam w jakim jest stanie, jęknęłam głośno.
- Zaraz ktoś go zezłomuje. - Tony rzucił po chwili ciszy, lekko się krzywiąc.
- Co?!  Nie! - krzyknęłam podchodząc bliżej mojego "dziecka". Kocham je i nie dam się go pozbyć. Może to da się jakoś... Zmyć?
- Kupie ci nowy. Jak chcesz to nawet taki sam. Z tym nie da się nic zrobić.
- Nie chcę nowego.
- Aria błagam daj spokój. Jutro dostaniesz lepszy. - Spojrzałam się na niego spode łba, wydymając przy tym dolną wargę. 

- Ale on był idealny! No i cholernie drogi! Naprawdę nie da się nic z tym zrobić? - Jęknęłam, a Tony pokiwał przecząco głową.

- Nie bądź dzieckiem. To tylko samochód!

- To AŻ samochód. - Fuknęłam, starając się zetrzeć palcem z bocznej szyby trochę farby. Nic to nie dało. Pobrudziłam tylko rękę, a szyba nadal była biała, tylko teraz cała rozmazana. Postałam tak chwilę z rezygnacją, po czym wypuściłam głośno powietrze z płuc.

- Dobra, ale nie dostaje pensji przez kilka lat. - Tony prychnął, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
- Wtedy i tak będziesz na moim utrzymaniu, na jedno wyjdzie.
- Nie dobijaj mnie.
- Nie marudź, dziś wybierzesz sobie coś odpowiedniego.
- Niech będzie, przynajmniej będzie tani.


APELUJĘ PO RAZ KOLEJNY! 

Jeśli masz snapchata to podaj mi go tutaj w komentarzu, albo dodaj mnie i wyślij wiadomość, że jesteś stąd. Przyjmuję tylko osoby z wattpada. Miałam was ponad 50 osób, a teraz mam może 15. SNAP: oliwinslow

Każdy przypadek jest przeznaczeniem cz.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz