Wyszłam z namiotu przeciągając się ospale. Tony nadal spał, po tym jak przeżył noc w deszczu. Ja natomiast mam już katar i boję się, że będę chora. Błagam, oddam wszystko aby ktoś mnie stąd zabrał! Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Jakim cudem ja mam tu zasięg?! Poderwałam się i wręcz rzuciłam do środka namiotu w poszukiwaniu mojej zguby. Niestety musiałam przeczołgać się po Starku, który zaczął jęczeć i kląć pod nosem.
- Halo!
- Aria, to ja Jade. Robisz coś ważnego?
- Jestem w lesie, nie. Mów.
- Jakim lesie? Wszystko dobrze? Masz dziwny głos. Jesteś chora?
- Nie, wszystko okey. Co się stało?
- Nie nic, chciałam abyś zajrzała do firmy, ale skoro jesteś zajęta, to może to poczekać.
- Nie! Zaraz będę! Na razie Jade! - wyszłam szybko z namiotu ucieszona jak dziecko! Stark wyszedł za mną, przecierając zaspane oczy.
- Tylko mi nie mów, że musisz jechać.
- To mega ważne. Ktoś musi. Wrócę niedługo. Daj kluczyki. Albo nie. To kilka godzin jazdy stąd. - Nacisnęłam ekran zegarka, a Tony patrzył na mnie pytająco.
- Jarvis zasilanie.
- To chwilę potrwa, twoja zbroja jest daleko.
- Daj zbroje Tony'ego.
- Oczywiście.
- Co?! Zaraz! Nie, co ty robisz?! - Stark zaczął zaprzeczać gestykulując rękoma, podczas gdy mnie Jarv ubierał w metal.
- Lecę do firmy. Odeśle ci ją z powrotem i wrócę w swojej. Do zobaczenia, kocham cię. - Tony chciał coś powiedzieć, zatrzymać mnie, zaprzeczyć, ale nie dałam mu. Pocałowałam go przelotnie, zamknęłam hełm i wystrzeliłam do góry. - Jarvis kieruj do firmy, ja nie mam siły.
- Czy coś jeszcze?
- Powiedz Jade aby otworzyła taras w moim gabinecie, muszę wejść tak aby mnie nikt nie widział.
- Oczywiście. - Dopiero teraz gdy leciałam w ciszy i spokoju, odetchnęłam z ulgą. Nagle Tony do mnie zadzwonił.
- Jarvis, odbierz.
- Co ty wyprawiasz?! Ile razy już to robiłaś?!
- Przestań krzyczeć. Dopiero drugi, ale mam do tego cholerne prawo! Dałeś mi jedną ze zbroi więc z tego korzystam. Nie możesz mi tego zakazać.
- A właśnie, że mogę.
- Dobrze, zrób to. Wtedy ja zrobię to samo z tobą. Uspokój się, umiem to kontrolować lepiej niż ci się wydaje. Nie rób ze mnie księżniczki na ziarnku grochu. - Między nami zapanowała chwila niewygodnej ciszy. Stark ewidentnie bił się z własnymi myślami.
- Dobrze. - Tony westchnął prosto do słuchawki. - Po prostu martwię się o ciebie.
- Wiem, ale nie przesadzaj. Wolisz abym była jak Pepper i nie akceptowała tego, czy abym traktowała to jak coś normalnego? Teraz należę do twojego świata, jestem jego częścią. Nie możesz mnie od tego izolować. Wzięłam zbroje, bo samochodem jechałabym kilka godzin. Tym jest szybkiej i bezpieczniej.
- Okey, przyznaję masz rację. Uważaj tylko na siebie i wracaj szybko. Ja ciebie też kocham.
- Wiem, będę jak najszybciej. Do zobaczenia geniuszu. - Połączenie zostało rozłączone, a ja spojrzałam w dół. Mam pod sobą autostradę, znaczy, że już nie daleko.
Wyszłam ze zbroi i czekałam aż znowu złoży się w całość.
- Ario, co z nią zrobić?
- Odeślij ją do Tony'ego. Wrócę swoją, a jemu może być potrzebna.
- Jak sobie życzysz. - Zbroja wystrzeliła do góry, a ja poszłam do swojego gabinetu, zamykając za sobą tarasowe drzwi. Jade stała w progu pomieszczenia i lustrowała mnie swoim przenikliwym spojrzeniem. Opadłam bezwładnie na fotel, biorąc w międzyczasie chusteczkę z biurka. Wydmuchałam nos, a następnie wyrzuciłam papier do kosza. Przeklęty katar!
- Może przynieść ci herbaty?
- Jeśli możesz. Jak masz, to też coś na przeziębienie.
- Jasne, zaraz wrócę. - Jade wyszła z lekkim uśmiechem na twarzy, a ja głośno westchnęłam. Oddam wszystko za to, abym nie musiała tam wracać! Głowa mnie boli, gardło tak samo i jeszcze mam totalnie zapchany nos. Marzę o gorącej kąpieli i łóżku. Dopiero mija drugi dzień w tej głuszy, a gdzie tu jeszcze 5! Może uda mi się coś wykombinować, aby wrócić wcześniej.
Po chwili czekania do pomieszczenia weszła moja asystentka. Postawiła przed mną tacę z herbatą, szklanką wody oraz tabletami. Wzięłam lekarstwa z talerzyka i wsadziłam do ust. Popiłam je wodą, a potem znów opadłam na oparcie fotela. - Słuchaj, za ponad pół roku, czeka nas kolejne Stark Expo. - Blondynka usiadła na przeciwko mnie z lekkim uśmiechem na twarzy. Słysząc te słowa, zamyśliłam się trochę. Patrzyłam w jeden punkt ze zmarszczonym czołem.
- O cholera, no tak. - Spojrzałam na nią lekko zmartwiona.
- Musisz wybrać, dekoracje, miejsce i takie różne pierdoły.
- Mogę wybierać wszystko, by tylko nie wracać do tej głuszy. - Jade zaśmiała się, a ja wstałam. Przeszłam się po pomieszczeniu z rękoma skrzyżowanymi na piersiach.
- Może Central Park? - asystentka rzuciła wesoło, a ja zatrzymałam się przed wielkim oknem. Zaraz.. Jakim znowu oknem. Tu cała ściana była szklana. Zatrzymałam swój wzrok na jednym punkcie gdzieś daleko i coś mi zaświtało.
- Kopuła Wolności.
- Chcesz to zrobić tam? A bankiet po rozpoczęciu?
- Rozdziel to na strefy. Scenę daj na początku Kopuły, a dalej obstaw teren ochroną i zrobimy bankiet na ogrodzie.
- Wow, no tak! Świetny pomysł. To będzie coś. Panu Starkowi się spodoba.
- On i tak ma to gdzieś. Dobrze, uprzedzając pytanie, zrób wszystko w jasnych kolorach i dużo kwiatów na obszarze bankietu. Jakiś zespół z muzyką klasyczną, ale weź też kogoś weselszego. Niech muzyka się zmienia. Listę gości zrobisz sama, ja nie wiem kogo tam zapraszać. Dopisz tylko do listy grupę Avengers. Co do reszty, to będziemy na bieżąco wybierać resztę rzeczy.
- Oczywiście. - Podeszłam z powrotem do swojego biurka i usiadłam na fotelu. - Mam coś jeszcze. - Spojrzałam na nią pytająco, a ona położyła na biurku jakiś magazyn.
- Wiem, że jeszcze sporo czasu, ale może coś ci się spodoba. Możesz pokazać co byś chciała tak mniej więcej. Potem na ten wzór sprowadzę ci suknię od projektanta. - Podsunęła mi gazetę pod nos i dopiero wtedy zobaczyłam, że to magazyn o modzie. Same suknie wieczorowe. Otworzyłam pierwszą stronę i zatkało mnie.
- O jacie. Jakie cudeńka.
- Nie byle jakie, ale i tak będziesz miała lepszą. - Zaśmiałyśmy się obie i przerzuciłam na kolejną stronę. - Powiedz mi jaki kolor, a potem fason.
- Najlepiej czarna, lub czarno-biała.
- Jasne, a krój?
- Hm.. Chcę coś do ziemi.
- Musisz odsłonić co nie co. Spójrz na to. - Przerzuciła mi kolejne strony i pokazała czerwoną suknię, która składała się z kombinezonu, z krótkimi spodenkami, ale od pasa do samej ziemi był tiul z rozcięciem z boku. Podobała mi się i to cholernie.
- Chcę ją. - Jade zaśmiała się z mojej reakcji oraz miny jaką zrobiłam. Dziewczyna bez makijażu, z czerwonym nosem, olbrzymim uśmiechem psychopaty oraz szeroko otwartymi oczami, to niezbyt codzienny widok.
- Dobrze, będziesz ją miała, ale podrasowaną. Musisz robić tam furorę. Poza tym będziesz otwierała imprezę razem z panem Starkiem. Już z nim o tym rozmawiałam. Nie możesz narobić mu wstydu. Zadbam o to, aby faceci ślinili się na twój widok, a kobiety mordowały wzrokiem. - Zaśmiałam się po raz kolejny, a potem jej przytaknęłam.
Chciałam powiedzieć, że do kolejnego maratonu brakuje ponad 500 gwiazdek, do roboty! ^^ :P ;)
CZYTASZ
Każdy przypadek jest przeznaczeniem cz.I
FanfictionKsiążka w trakcie korekty Pierwsza część trylogii: Ariana Dejvies to piękna, młoda kobieta ze skomplikowaną przeszłością. Wraca do Nowego Jorku po paru latach życia na bagażach. Niestety już pierwszego dnia zaczynają się kłopoty. Ultrona już nie ma...