Wyszłam szybko z wanny, ubrałam się, umalowałam i wysuszyłam włosy. Schodząc po schodach ujrzałam w salonie Wandę i Bruce'a. Oglądali telewizję i zawzięcie o czymś dyskutowali.
- A wy czemu nie a w Afganistanie? - słysząc mój głos odwrócili się w moją stronę.
- Tony kazał nam się tobą zająć. - Bruce odpowiedział mi po czym sięgnął po szklankę soku pomarańczowego.
- Co do wczoraj.. Przepraszam. Nie chciałam zrobić ci krzywdy. - Wanda wstała i od razu podeszła do mnie. Wyraz jej twarzy pokazywał wyraźną skruchę.
- Daj spokój, nic się nie stało. Tak w ogóle to jestem Aria. - Podałam dłoń ślicznej brunetce, a ona uścisnęła ją radośnie.
- Wanda, miło cię po...- Nie skończyła swojego zdania ponieważ zadzwonił mój telefon.- Przepraszam. - Kiedy wyjęłam go z kieszeni i zobaczyłam Tony'ego na wyświetlaczu trochę się przestraszyłam. Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej, nacisnęłam zieloną słuchawkę. - Co jest?
- Słuchaj jest mały problem. Coś się zacięło w moim systemie dowodzenia. Zejdź do mnie do pracowni i wyślij mi dodatkowe zdalnie sterowane zbroje.
- Dobrze, już idę. Tony, co tam się dzieje?
- Powiedzmy, że mamy upartych przeciwników, którzy za cholerę nie chcą przegrać. Muszę kończyć. Dzięki Aria.- Rozłączył się, a ja spojrzałam smutnym wzrokiem na telefon zaciskając go w ręku.
- Coś nie tak?- Wanda dała krok w moją stronę, a ja pokiwałam głową.
- Zbierajcie się, musicie im pomóc. Sądzę, że bez Hulka się nie obejdzie. Ja biegnę wysłać zbroje Tony'emu, a wy lećcie do tego pieprzonego Afganistanu i to jak najszybciej.- Wyminęłam ich i potruchtałam do windy. Byłam cholernie zdenerwowana, ponieważ martwiłam się. Nie wiem co bym zrobiła gdyby coś mu się stało. Teraz mam tylko jego, musi tu wrócić cały i zdrowy. Wpadłam do pracowni Starka od razu podchodząc do komputerów. - Jarvis pokaż mi obraz. - Przede mną pojawiło się wielkie pole bitwy. Nie wierzyłam własnym oczom. Co chwila na ziemię spadały jakieś bomby i wszystko zasłaniała chmura dymu. Ale zaraz... tam było dwóch blaszaków.- Kto jest drugim metalowym popaprańcem Jarvis?
- Pułkownik James Rhodes.
- Rhodey?!
- Tak. - No nieźle, tego akurat bym się nie spodziewała. Dawno się z nim nie widziałam, wypadałoby się spotkać. Szczerze mówiąc to nie sądziłam, że on może zgodzić się na latanie w metalowej puszce. Dobra Aria do rzeczy!
- Pokaż uszkodzenia obu zbroi. Potem dostosuj zbroje zdalnie sterowane do zniszczeń i wyślij je.
- Ile?- Hm.. w sumie po co sprawdzać zniszczenia. Lepiej zadziałać od razu.
- Wszystkie. Jak już mają to wygrać to chociaż w wielkim stylu.
- Już się robi.- Nagle parę metrów ode mnie otworzyły się dwie pary ogromnych drzwi. Zbroje zaczęły wylatywać jedna po drugiej. Potem już tylko za oknem widziałam jak się oddalają. Usiadłam na obrotowym krzesełku monitorując wszystko co tam się działo. Przybliżałam sobie obrazy skacząc pomiędzy nimi. Co chwila oglądam sceny z innych miejsc. Ta godzina, była najdłuższą godziną mojego życia. Kiedy odkryłam coś ważnego, natychmiast musiałam zadziałać. Szkoda, że dostrzegłam to dopiero po tak długim czasie.
- Wanda i Hulk już polecieli?
- Tak , niedługo powinni być na miejscu.
- Dobrze, łącz mnie ze wszystkimi. - Nie minęła chwila, a ich głosy rozeszły się po pomieszczeniu. Wykłócali się między sobą, a ja próbowałam ich przekrzyczeć przez jakieś dobre pięć minut. W końcu wydarłam się jak nienormalna, ale to był jedyny sposób bym mogła dojść do głosu.
- Zamknijcie się do cholery!!!!!
- Aria?
- Nie, śpiąca królewna wiesz Stark? Posłuchajcie mnie uważnie. Te rakiety wyrzucane są kilkadziesiąt kilometrów od was. Steruje nimi ktoś z kim walczycie. Wanda i Hulk już polecieli, zbroje też. Jednak zagłuszyłabym przesył danych aby nie mogli wypuszczać rakiet. Hulk odwiedziłby to miejsce i trochę narozrabiał. Inaczej nie dacie rady, będziecie mogli tak walczyć do usranej śmierci.
- Jak to polecieli?! Mieli cię pilnować.
- Tony przestań, skup się na tym co robisz.
- Zrób tak. - Steve wydał mi rozkaz, a ja od razu zaczęłam go wykonywać.
- Tak w ogóle to kopę lat Aria. Co u ciebie? Podobno zmieniłaś kolor włosów.
- Cześć Rhodey, wszystko w porządku i tak, teraz jestem bardziej platynowa niż karty kredytowe Tony'ego. A ty jak się trzymasz?
- Nie narzekam, zmieniłem w końcu pracę.
- Przestań podrywać moją Arię stary.
- Zamknijcie się wszyscy i skupcie na misji.
- Nie będziesz uciszał mnie, ani moich przyjaciół Kapitanie Ważniaku.
- Przeginasz Stark.- Słysząc to wszystko ledwo powstrzymywałam się od śmiechu. Gorzej niż dzieci.
- Koniec tego, zbroje już dolatują.
- Dzięki maleńka. Odwdzięczę ci się w nocy.
- Nie licz na nic Stark. Steve ma rację, przeginasz. Bruce jesteś gotowy?
- Tak, możesz zaczynać.- Na jego słowa zagłuszyłam przesył fal magnetycznych. Na ekranie widziałam jak Bruce skacze z samolotu i zmienia się w Hulka. Dobra, czyli już po sprawie. Mogę iść w spokoju napić się kawy.
Avengersi wrócili z misji jakieś dwie godziny temu, ale jeszcze z nikim się nie widziałam. Nadal siedziałam w pracowni i patrzyłam jak Jarvis segreguje zbroje, które wróciły z powrotem. Nagle drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł Tony.
- Twój genialny szef wrócił. Powiedz mi, jak to jest mieć tak wspaniałego przyjaciela? - Podszedł do mnie szczerząc się jak głupi i dopiero teraz zobaczyłam, że ma rozwaloną wargę. Podniosłam się i ujęłam jego podbródek by dokładniej się temu przyjrzeć.
- Nie wiem jak to jest, ale mogę ci powiedzieć co mam ochotę ci zrobić gdy się tak mądrzysz. Siadaj, trzeba to opatrzyć. - Otworzyłam szafkę i wyciągnęłam z niej apteczkę. Tony usiadł na krzesełku, a ja stanęłam pomiędzy jego nogami górując nad nim.
- Przecież wiesz, że żartowałem. Doskonale się dziś spis..ała! - Krzyknął wyrywając mi się kiedy odkażałam mu niewielką ranę wodą utlenioną.
- Dzięki. - Odpowiedziałam z uśmiechem i odeszłam na bok by schować apteczkę.
- Naprawdę, gdyby nie ty.. nie wiem czy każdy z nas wróciłby żywy. - Podszedł do mnie od boku. Odwróciłam głowę spoglądając na niego smutnym wzrokiem.
- Nawet tak nie mów. Cieszę się, że nic ci nie jest Tony.- Przytuliłam się do niego, a on zamknął mnie w szczelnym uścisku. Brakowało mi tego i to bardzo. Po chwili jednak oderwałam się od niego, a kiedy to zrobiłam wskazał głową metalowy blat. Usiadłam na nim, a on poszedł do jednej z szafek szukając czegoś. Wrócił do mnie z jakimś wielkim czymś przypominającym strzykawkę tylko taką poziom hard. Ujął moją rękę, a dokładniej dłoń.- Co ty knujesz?
- Ej zobacz! - wskazał palcem na okno, a ja głupia odruchowo się tam spojrzałam. Wtedy poczułam spore uszczypnięcie przy nadgarstku. Wyrwałam mu dłoń i zobaczyłam kroplę krwi w bolącym miejscu. Wytarłam ją drugą dłonią krzywiąc się.
- Co ty robisz?! To boli! - krzyknęłam na Starka, a ten wzruszył obojętnie ramionami.
- Zapewniam ci bezpieczeństwo. Daj jeszcze drugą. - Kiedy znowu chciał ująć moją dłoń schowałam ją za plecy. - No daj. Wiem co robię. Zaufaj mi. - Patrzył mi się prosto w oczy tym swoim znudzonym spojrzeniem. Nie wiem dlaczego, ale zrobiłam to o co prosił. Zacisnęłam zęby, a kiedy znowu poczułam ukłucie Tony odszedł chowając swój sprzęt złej pielęgniarki.- Chodź. Zobaczysz jaki bajer.- Zachęcił mnie ręką wiec zaskoczyłam z biurka i podeszłam do niego.
- No i co geniuszu?
- Wyciągnij rękę przed siebie. - Zrobiłam to co mi kazał i nagle moja dłoń była pokryta zbroją. Patrzyłam na to wielce zszokowana. Nie minęło parę sekund, a już cała byłam zamknięta w zbroi Iron Man'a. Jedynie hełm miałam otwarty. Przyglądałam się samej sobie nie mogąc w to uwierzyć. To było takie niesamowite!!
- Ale super!! - krzyknęłam zadowolona i zamknęłam hełm. Przed twarzą ukazał mi się cyfrowy obraz. Tony śmiał się z mojej reakcji oraz miny, którą przed chwilą zrobiłam.
- Wahałem się czy to zrobić, ponieważ to ochrona i broń jednocześnie. Jednak to co się wczoraj stało przekonało mnie do dania ci jej. To jest prawie najnowszy model. Ja mam ten najbardziej udoskonalony. Proszę cię uważaj i nie używaj jej bez potrzeby. - Tony produkował się, ale ja byłam bardziej zajęta tym w czym aktualnie siedzę. Przygotowałam się i już po chwili wisiałam w powietrzu na niewielkiej wysokości. - No bardzo ładnie, ale teraz już z niej wyłaź. To niebezpieczne. - Tony skrzyżował ręce na torsie z groźnym wyrazem twarzy, a ja otworzyłam hełm by mógł mnie normalnie widzieć.
- Oj daj spokój! Dałeś mi zabawkę, to teraz jej nie zabieraj.
- Aria to ma cię chronić w razie gdyby coś się działo, a nie dawać frajdę.
- Spokojnie tatuśku. - Kurde co mu nagle odbiło? Gdzie jest stary Tony z sieczką zamiast mózgu? Czyżby nasz super bohater się postarzał, a co gorsza wydoroślał? Wystawiłam rękę przed siebie, a jasny promień strzelił w ścianę. Tony schylił się odruchowo. Dobrze, że to zrobił, bo inaczej oberwałby.
- Koniec tego! Ląduj i to natychmiast! - Stark wskazał mi palcem podłogę, a ja będąc trochę niezadowolona zrobiłam to co mi kazał.
- Ktoś tu się wkurzył. Wyluzuj Stark, przesadzasz. - Wyszłam ze zbroi i podeszłam do niego z założonymi rękoma.
- Zaczynam żałować, że ci ją dałem.
CZYTASZ
Każdy przypadek jest przeznaczeniem cz.I
FanfictionKsiążka w trakcie korekty Pierwsza część trylogii: Ariana Dejvies to piękna, młoda kobieta ze skomplikowaną przeszłością. Wraca do Nowego Jorku po paru latach życia na bagażach. Niestety już pierwszego dnia zaczynają się kłopoty. Ultrona już nie ma...