Rozdział 18

6.3K 413 22
                                    

- James lecisz z nami? - zwróciłam się do przyjaciela już z środka śmigłowca. Ten spojrzał na mnie,potem na pobitego Tony'ego i znów na mnie robiąc z ust wąska linię.
- Chyba musicie coś omówić, nie będę wam przeszkadzał. Wrócę w zbroi.
- Na pewno?
- Tak, lećcie już, jego trzeba opatrzyć.  - Czarnoskóry wskazał głową na Starka, posyłając mi znaczące spojrzenie.
- Dobrze, do zobaczenia Rhodey. - Wymieniliśmy się lekkimi uśmiechami i drzwi śmigłowca zasunęły się. Opadłam bezwładnie na siedzenie, głośno wypuszczając powietrze z płuc. Odwróciłam głowę w bok i spotkałam się ze wzrokiem Starka. Patrzył na mnie spod tego swojego lima. Musiał naprawdę nieźle dostać. Wydawało mi się, że już trochę doszedł do siebie, ponieważ jego wzrok nie był już taki przygaszony.
- Chrzaniony dupek, mam nadzieję, że oberwał mocniej niż ja. - Nagle usłyszałam cichy głos obok siebie.
- Ty już lepiej nic nie mów! - krzyknęłam na niego, a ten się skrzywił.
- Nie krzycz tak. Głowa mi pęka i szumi w uszach.
- Nie krzycz?! Nie krzycz?! Co ci strzeliło do tej pustej głowy!? Po co to zrobiłeś?! Tym chciałeś udowodnić mu swoją rację?! A co gdyby coś ci się naprawdę stało?! Bez zbroi nie jesteś niezniszczalny Stark! Coś ty sobie w ogóle myślał biorąc jakiś metalowy pręt za broń! - darłam się na niego, a ten siedział krzywiąc się z bólu. Nagle bardzo powoli odkleił plecy od skórzanego oparcia. Siedziałam bokiem do niego chowając twarz w dłoniach.  Poczułam jak bierze kosmyk moich włosów i chowa mi go za ucho.
- Zabieraj te ręce. - Powiedziałam cicho lecz stanowczo, nie zmieniając pozycji.
- Przesadzasz.
- Przesadzam?! To nie ja przyduszałam swojego kumpla do podłogi sztangą! - wyrzuciłam ręce do góry w geście irytacji.
- Dobra,  fakt, może trochę przesadziłem. Przepraszam, wiem idiota ze mnie. Następnym razem dorwę go, ale nie na twoich oczach. - Spiorunowałam go wzrokiem, a on zaczął się śmiać. Kiedy posłał mi ten swój firmowy, szeroki uśmiech sama się uśmiechnęłam kiwając głową z dezaprobaty. Objął mnie ręką za szyję i przyciągnął do siebie całując w czubek głowy.
- Jesteś nienormalny.
- Za to mnie kochasz. - Puścił mnie trochę i spojrzał prosto w oczy. Przysunął twarz do mojej i musnął moje wargi swoimi. Odwzajemniłam pocałunek lecz nie dałam mu go pogłębić. Odsunęłam się.
- EJ.  Nie rób tak. To nie fajne. - Patrzył na mnie z wyrzutem wydymając dolną wargę.
- Trudno, sam sobie na to zasłużyłeś.
- Nie wiem o czym mówisz. - Spojrzałam na niego ostrym wzrokiem, na który podniósł ręce w obronnym geście. - Dobra, masz rację.

Właśnie szykowałam się na kolację z Tonym. Uparł się, że musimy nadrobić  starą kolację i dzisiejszy obiad. Z jednej strony wolałam zostać w domu i zjeść coś tutaj,  ale z drugiej strony cieszyłam się, że spędzimy miło wieczór. Założyłam na siebie czarną, obcisłą sukienkę przed kolano oraz czarne,  klasyczne szpilki. Do uszu włożyłam małe i również czarne kolczyki,  a na palec u lewej ręki pierścionek również w tym kolorze. Do ręki wzięłam skórzaną torbę. Wiem, że ubrałam się jak na pogrzeb, ale ja lubię taką kolorystykę. Włosy bardzo lekko podkręciłam i zrobiłam lekki makijaż. Aktualnie schodziłam na dół po schodach.  Tony już stał na dole. Zagwizdał na mój widok. On sam ubrany był w koszulę, marynarkę i ciemne jeansy. W tym zestawie wyglądał cholernie seksownie. Z resztą on we wszystkim wygląda tak nieziemsko.
- Dlaczego jeszcze nie uprawialiśmy seksu?  Przecież ciągle mam na ciebie ochotę. - Słysząc jego uwagę uniosłam oczy ku niebu nie wierząc w to,  że naprawdę to powiedział.
- Dlatego,  że nie było okazji.
- Czyli załatwione, dziś po kolacji wracamy szybko do domu. - Klasnął w dłonie, a kiedy do niego podeszłam położył ręce na moich biodrach.
- Po dzisiejszym powinieneś spać na kanapie.  Siadaj tu,  muszę zamaskować twoją śliwę pod okiem. - Spojrzał na mnie zniesmaczony, ale wykonał mój rozkaz i usiadł na sofie.  Wyjęłam z torby puder i podkład. Zaczęłam maskować ślad po jego dzisiejszej bójce.  Swoim bystrym wzrokiem lustrował każdy mój ruch.
- Czemu tak mi się przyglądasz?  - oderwałam się od swojej pracy i spojrzałam na niego pytająco z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Bo nadal mam wrażenie, że to sen, który zamieni się w koszmar gdy  obudzę się  obok Pepper. - Zaśmialiśmy się oboje jednak jego coś ewidentnie gryzło. - Nie chcę,  któregoś dnia rozejrzeć się po tym domu i zobaczyć pustkę. Chcę żebyś była tu ze mną.. do końca. - Gdy to mówił patrzył mi prosto w oczy, a potem objął w talii obiema rękoma i wtulił głowę w mój brzuch. Dłońmi zaczęłam jeździć po jego karku i włosach.
- Będę tu,  nie myśl teraz o tym.  Obiecuje,  że nigdy cię nie zostawię.  Nie przez przypadek odnaleźliśmy siebie po tylu latach.
- Każdy przypadek jest przeznaczeniem.  - Pocałował mnie lekko na biodrze,  gdzie sukienka była powycinana w trójkąty. Pocałowałam go kiedy wstał,  lecz on nie pogłębił pocałunku.  Wiedział, że nie pora na to.  Musieliśmy wychodzić, a to był tylko mały, subtelny gest.

Siedzieliśmy przy jednym ze stolików eleganckiej restauracji.  Tony naprawdę się postarał.  Było tu naprawdę wspaniale chodź wiedziałam,  że dla niego zbyt... sztucznie.  Było to jedno z tych eleganckich miejsc, a nie rozrywkowych.
- Wiem,  że wolałbyś coś mniej..  Sztywnego.
- Cicho bądź.  Wiem,  że tobie się podoba,  jestem w stanie to przeżyć bo mają najlepsze jedzenie w mieście. - W tym samym momencie kelner przyszedł i nalał nam czerwonego wina do kieliszków.
- Hamburgery by mi wystarczyły.
- Marudzisz.
- Przepraszam, nie chcę abyś mnie źle zrozumiał. Po prostu nie potrzebuje drogich restauracji żeby być szczęśliwą.  Wystarczająco dużo pieniędzy we mnie inwestujesz. - Tony westchnął, a ja modliłam się o to, aby nie poczuł się urażony.
- Wiem,  ale chce abyś miała wszystko co najlepsze. Zasługujesz na to jak mało kto.  Pozwól mi  zapewniać ci taki sam byt, jakim ja  się otaczam. Chcę abyś zaakceptowała to,  że to nie są tylko i wyłącznie moje pieniądze, tylko nasze. Masz je wydawać tak samo jak i ja.  Stawiasz mnie w głupiej sytuacji Aria. Postaw się na moim miejscu.  Okey,  jesteś ze mną ze względu na to,  że kochasz mnie,  a nie moje pieniądze. Naprawdę to doceniam i daje mi to cholerną satysfakcję i radość, ale... ciągle wszystkiego odmawiasz.  Bierzesz to ci daje,  ale z niesmakiem. Wiem,  prezenty to nie wszystko,  tylko, że ja nie daje ci tylko ich.
- Tony. - Przerwałam mu ponieważ zrobiło mi się głupio.  On miał rację. Postarał się, a ja..  Zachowuje się jak niewdzięczna idiotka. - Przepraszam.  Wiem,  że nie dajesz mi samych prezentów czy pieniędzy... Ja.. Ja... Dziękuję za wszystko. Obiecuje,  że nauczę się żyć z twoim przerażająco wielkim majątkiem. Tylko.. daj mi trochę czasu.
- Dobrze,  trzymam za ciebie kciuki. Mam nadzieję, że to nie będzie trwało wieki.


Każdy przypadek jest przeznaczeniem cz.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz