Rozdział 12

8K 421 35
                                    

Tony siedział na kanapie grzebiąc w telefonie, a ja leżałam z głową na jego kolanach. Bawił się moimi włosami co bardzo mi odpowiadało. Leciał kolejny mecz i zaraz mieli przyjść tamci. Stark nachylił się w stronę stolika by wziąć sok pomarańczowy. Upił łyka ze szklanki i odstawił ją z powrotem.
- Co ty tam tak robisz? Już mnie zdradzasz? - spojrzałam na jego telefon z chytrym uśmieszkiem na twarzy, a on prychnął.
- Jasne, uważaj bo jeszcze zażądam rozwodu i to jeszcze przed ślubem. - Pogroził mi palcem, a ja zaśmiałam się lekko.
- Zamierzasz, się ze mną ożenić? - spojrzałam na niego pytająco, a on tak po prostu przytaknął.
- Na to wychodzi. - Puścił mi oczko, a ja uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Nie powiem, jego słowa naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyły. Nie wiem czy kiedyś naprawdę mi się oświadczy, ale jeśli tak, to będę najszczęśliwsza na świecie. - O właśnie!! Jutro rano masz spakować wszystkie swoje rzeczy. Ma zniknąć stąd wszystko co twoje. - Spojrzałam na niego marszcząc brwi. Usiadłam na kanapie twarzą do niego. Nie powiem, trochę zmartwiłam się jego "rozkazem". Okey, może chciał gdzieś wyjechać czy coś, ale wtedy nie kazałby brać mi wszystkiego.
- Co? Czemu?
- Zobaczysz jutro, po prostu zrób to.
- No dobrze, ale tak jakby nie starczą mi na to dwie walizki i torba.
- Załatwię to.
- Okej, ale Tony powiedz mi dlaczego mam to zrobić! - jęknęłam, a ten przewrócił oczami z dezaprobaty.
- Nie. - Wtedy zmieniłam pozycję i usiadłam na nim okrakiem, nadal twarzą do niego.
- Tony...
- Przestań, nie kuś mnie jeśli za chwilę nie chcesz skończyć w sypialni. - Zamknął oczy i chciał mnie zwalić na kanapę obok. Zaczęliśmy się śmiać z całej tej szarpaniny. W końcu pocałowałam go. Robiłam to delikatnie, a on ciągle pogłębiał pocałunki. Wsadził mi ręce pod moją koszulkę i zaczął błądzić nimi po moich plecach. - O! Zapomniałbym! - odkleił się ode mnie, a ja będąc cholernie zdziwiona, patrzyłam się na niego pytająco.
- Co tym razem?
- Jutro w firmie jest spotkanie z ważnym klientem. Idziesz tam za mnie. Ja nie dam rady, nie wyrobię się.
- Co?! - Krzyknęłam tak, że prawie spadłam z jego kolan. Wstałam wściekła wpatrując się w niego jak w debila. - Żartujesz sobie?! Jesteś głupi jeśli sądzisz, że tam pójdę. - Chodziłam po pokoju gestykulując wściekle rękoma. On chyba naprawdę postradał zmysły. Wstał głośno wzdychając, podszedł do mnie kładąc ręce na moich biodrach.
- Przestań, nie będzie aż tak źle. Pójdziesz, posiedzisz tam, namówisz faceta do zostawienia grubej kasy na moim koncie, a potem..
- A potem co? - spojrzałam na niego z wyrzutem, a on oblizał wargę. Złożył kilka pocałunków na mojej szyi dochodząc aż do ucha. Przegryzł jego płatek, a ja ledwo powstrzymywałam się przed jęknięciem. - No proszę Ar, teraz jesteś wizytówką firmy. Umiesz być przekonywująca jak chcesz. Z twoimi warunkami nikt ci się nie oprze. - Wzniosłam oczy ku niebu kiedy ten znowu zaczął mnie całować. Boże zrób coś z nim, bo zaraz nie wytrzymam. - No to jak? Pójdziesz? Maleńka przecież to tylko formalność. Twoi podwładni zrobią wszystko za ciebie. Ty masz tam tylko wyglądać i pokazywać im jakim jestem szczęściarzem. - Westchnęłam głośno, a on odsunął się trochę ode mnie. Wygrał. Znowu. Muszę jakoś uodpornić się na te jego bajery, bo długo tak nie pociągnę. Nie chodziło mi w sumie o samo spotkanie czy coś, bo to akurat mogę robić. Bardziej obawiałam się czegoś innego..
- Dobra. Niech ci będzie. Mogę się założyć, że cała firma aż huczy od plotek. Podejrzewam, że zaczęłam już uchodzić za niezłą sukę, za odbicie czyjegoś faceta. - Tony po wysłuchaniu moich słów zacisnął wargi w wąska linie. Podszedł do jednej z szuflad i wyjął z niej smartwatch'a. Po chwili podszedł podając mi go. Zmarszczyłam brwi patrząc się na niego podejrzliwie.
- Po co mi to?
- Masz to nosić.
- Czemu?
- Bo masz tu ciągłe połączenie z Jarvisem. No już, zakładaj. - Patrzyłam się przez chwilę na Tony'ego, który wręcz mroził mnie swoim spojrzeniem. W końcu zapięłam zegarek na lewym nadgarstku. Był bardzo ładny w złotym kolorze. Ogólnie był zrobiony ze złota, ale wolałam nie dopuszczać do siebie tej myśli, bo i tak mam dość tych wszystkich drogich rzeczy. Zegarek był na eleganckiej, grubej bransolecie, a nie pasku. Miał okrągłą tarczę przez co wyglądał jak normalny zegarek, ale nie. Nie miał wskazówek tylko cyfrowy wyświetlacz.
- Zadowolony?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Stark posłał mi szeroki uśmiech odchodząc w stronę kanapy. - Nie przejmuj się jutro personelem. Nikt nie odważy ci się podskoczyć. Skoro wszyscy wszystko wiedzą, to nie powiedzą, żadnego złego słowa. Gdyby ktoś spojrzał się krzywo, to zwolnij go. Moc władzy na tym polega nie? - Tony puścił mi oczko zajadając się chipsami stojącymi na ławie. Przerzuciłam oczami z dezaprobaty podchodząc do niego.
- Daj spokój, to nie jest śmieszne. - Usiadłam obok niego kładąc swoje nogi na jego kolanach.
- Mówię poważnie, nie martw się. Dasz radę. - Pocałował mnie w policzek, a ja uśmiechnęłam się mimowolnie. Nie powiem, trochę podparł mnie na duchu. Może ma i rację, przecież nie może być aż tak źle.
- Zaraz.. to jako kto ja tam jutro idę?
- Ty? Jako prezes, ja jestem twoim zastępcą. Jutro będzie na ciebie czekać także twoja asystentka. Zdecydujesz czy się nadaje, a jeśli tak, to zostawisz ją na stałe. Jeśli nie, znajdziesz inną. - Aktualnie piłam Cole, ale kiedy usłyszałam jego słowa prawie się nią udusiłam.
- Co?! Przecież rozmawialiśmy o tym. Ty miałeś być prezesem tak jak dawniej. Tony ja nie zamierzam być ciągle poza domem.. - Znowu zaczęłam krzyczeć, ale tym razem zatkał mi usta pocałunkiem.
- Daj mi dokończyć. - Skwitował kiedy oderwał się ode mnie.
- Zrobiłem tak, abyś miała większą pensje rozumiesz? Jak myślisz czemu masz asystentkę? - spojrzałam na niego pytająco marszcząc brwi. Zaczęłam układać sobie wszystko w głowie by zrozumieć co Stark ma na myśli.
- Żeby to ona lata na te wszystkie spotkania i zajmowała się papierami?
- Mądra dziewczynka. Więc teraz wyluzuj i przestań się przejmować. Wiem co robię, zaufaj mi. Gdyby naprawdę nie podobało ci się prezesowanie, to odejdziesz ze stanowiska.
- Niech ci będzie. - Rzuciłam obojętnie i znowu wróciłam do pozycji leżącej jak wcześniej. Może Tony ma rację? Za bardzo to przeżywam. Boje się iść do firmy, która aktualnie jest po części moja. Przecież teraz to ja jestem szefem i ja tu rządzę. Głupio mi trochę jeśli chodzi o Pepper. Tak nagle zabrałam jej wszystko co miała, ale.. nawet z tą firmą, nie miałam na to wpływu. Tony tak sobie postanowił i tak ma być. Przecież nie uda mi się go przekonać aby cofnął to wszystko. Jest zbyt uparty i kiedy postanowi na swoim, to już koniec. Nikt i nic nie jest w stanie zmienić jego decyzji.

*Tony*

Dochodziła już 3 w nocy, a ja nie zwróciłem nawet na to uwagi. Dopiero teraz zorientowałem się, że Aria zasnęła z głową na moich kolanach. Nie wiem jakim cudem udało jej się tutaj zasnąć. Kapitan Mięśniak jak i nasz cudowny Bóg wszechświatów ciągle wydzierają się jak nienormalni. Co z tego, że jest gol skoro nawet nie graja nasi?. Nie wiem jakim cudem wytrzymałem z nimi w jednym budynku tyle czasu. Najgorzej jest z Rogersem, wystarczy, że na niego spojrzę, a już mnie chuj strzela.
- Dobra nie krzyczcie tak do cholery. Kapitan taki szarmancki, a nie widzi, że kobieta śpi. - Podniosłem się ostrożnie zważając na głowę dziewczyny. Wziąłem ją na ręce z planem zaniesienia jej do sypialni. Nim się spostrzegłem, ona wtuliła się w mój tors przez sen. Była taka lekka, że dopiero teraz spostrzegłem, że ma sporą niedowagę.
- Jej sypialnia nie jest przypadkiem tam? - zatrzymałem się i odwróciłem w stronę Kapitana patrzącego na mnie pytająco.
- Nie.
- Kobietę należy spytać czy chcę dzielić łóżko z mężczyzną.
- Nie wiem jak było za twoich czasów, ale za moich nie żyje się w celibacie do ślubu, a poza tym teraz jest tak, że pary mają wspólną sypialnię. Możesz być spokojny, nie tknę jej palcem bez jej wcześniejszego pozwolenia młotku. - Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę schodów. Cholerny dupek, kogo jak kogo, ale mnie nie musi pouczać w kwestii kobiet. Nie moja wina, że sam nie umie sobie żadnej znaleźć. Ciekawe czemu? Poza tym widziałem jak patrzył na nią gdy tylko się tu pojawiła. Chyba wiem czemu ją uratował i przyniósł tutaj. Albo to jego zaniesienie jej do sypialni, ratunek przed upadkiem na ziemię i inne pierdoły. Jak ten dupek mnie wkurza! Naprawdę nie wiem, jak mój ojciec mógł go tak bardzo lubić. Cholera Stark! Jesteś zazdrosny o tego lalusia. Tylko czemu? Przecież Aria kocha tylko mnie. Nie spojrzałaby nawet na tego wieśniaka. Chociaż... ona to nie Pepper, nie potrzebuje pieniędzy, drogich prezentów czy innych ekskluzywnych rzeczy. Może powinienem dziękować jej za to, że jest tu ze mną w nieco inny sposób? Tak to jest chyba strzał w dziesiątkę!

Przekroczyłem próg swojej sypialni i zamknąłem drzwi nogą. Położyłem ją na łóżku nakrywając kołdrą. Otworzyła na chwilę zaspane oczy, patrząc się prosto na mnie.
- Śpij dalej. - Wyszeptałem by nie wybudzać jej bardziej ze snu.
- A ty?
- Przyjdę za chwilę. Chłopaki siedzą jeszcze w salonie. Dobranoc. - Pochyliłem się nad nią całując w czoło. Zamknęła oczy, a na jej pięknej twarzy pojawił się mały, lecz uroczy uśmiech. Ruszyłem w stronę drzwi lecz zatrzymałem się w nich. Spojrzałem jeszcze raz na śpiącą Arię. Cały MÓJ świat, śpi w MOIM łóżku. Teraz zrobię wszystko by uchronić ją przed wszystkim co złe i nie stracić jak Pepper.

-------------------------------------------

-------------------------------------------

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Każdy przypadek jest przeznaczeniem cz.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz