NO TO STARTUJEMY Z MARATONEM!
LokiGood ten rozdział jest dla ciebie!
uż od 3 godzin wybieram suknię na dzisiejszy bankiet. Tony ciągle donosi mi ubrania do tej przebieralni. Mam już serdecznie dość. Mi podobały się 3 pierwsze suknie, ale Stark ciągle kręci nosem. Przysięgam, że zaraz zacznę walić o coś głową. Mam na sobie ostatnią już suknie i jeśli on mi powie, że "to nie to", uduszę go własnymi rękoma! Jest bardziej wybredny niż ja. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i sądzę, że lepszej sukni nie mają w całym Nowym Jorku. Jest ona tak długa, że nawet w szpilkach będzie się za mną ciągnęła. Jest w kolorze czarnym, lecz cała się pięknie błyszczy. Nie są to chamskie cekiny tylko takie no... dziwny świecący proszek czy coś. Tak Aria, nadal żyjesz w świecie wróżek. Jest bez ramiączek, a dekolt wycięty jest w serce.
- No i jaa..aaaak?! - Tony wpadł do przymierzalni i aż wryło go w podłogę na mój widok. Wyszczerzył się cwaniacko, a potem zagwizdał. - No i to jest to! Bierzemy! - klasnął wesoło w dłonie, a ja pomachałam mu metką przed twarzą.
- Widzisz te zera? - Stark przypatrzył się dokładnie metce, a jego mina zrzedła.
- Cholera... rzeczywiście... Za mało ich. Mogłaś powiedzieć wcześniej, że nie masz sukni! Ściągnąłbym ci coś na zamówienie! Idę po inną. - Już chciał wyjść kiedy złapałam go za rękę.
- Stój, nie trzeba. Ta jest idealna, a zer jest za DUŻO. Wezmę ją dla świętego spokoju, ale najpierw pójdę do banku po kredyt.
- Dobre Ar! Świetny żart! Chyba nie sądzisz, że będziesz za nią płacić nie? Rusz się, czekam na ciebie przy kasie. - Puścił mi oczko wychodząc i zostawiając mnie samą. Przyjrzałam się sobie jeszcze raz i głośno westchnęłam. Potem nie wiedząc czemu zaczęłam się cicho śmiać kiwając głową z dezaprobaty. Normalnie czuje, że go wykorzystuje! Nie wiem co go napadło w ciągu tego tygodnia, ale skacze wokół mnie jak nienormalny. Sukienka była naprawdę piękna, ale i droga.. bardzo droga. On nie odpuści, muszę ja wziąć bo na nic tańszego Tony się nie zgodzi. Rozpięłam suwak z boku i wyszłam z niej kładąc ostrożnie na krzesełku. Ubrałam się w swoje ubrania, wzięłam suknie i wyszłam. Zaczęłam szukać Starka. Rozmawiał z kimś przez telefon uśmiechając się podczas rozmowy. Kto mógł zadzwonić skoro Tony to w ogóle odebrał? Normalnie odrzuca połączenia lub wycisza telefon. Na pewno nie dzwonił nikt z Avengers, bo już by go tu nie było. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do niego. Widząc mnie zakończył rozmowę co było trochę dziwne. Nie wnikam w to jednak, ponieważ to jest jego sprawa. Objął mnie w tali i zaczął prowadzić do kasy. Kiedy kasjerka powiedziała ile jest do zapłaty prawie zemdlałam. Tony'ego bawiła cała ta sytuacja, ale ja byłam przerażona tym jak drogie mogą być ubrania. Stark wziął moje zakupy i poszliśmy dalej. Na szczęście udało mi się przekonać tego głupka, że buty i torebkę mam. Dzięki Bogu nie przypomniał sobie o biżuterii bo dostałabym zawału tu i teraz. Na szczęście weszliśmy do sklepu z garniturami. Usiadłam sobie na pufie przed przymierzalnia i czekałam aż Tony coś wybierze. Po 20 minutach czekania, aż coś wpadnie mu w oko wstałam zrezygnowana. Poszperałam po wieszakach i znalazłam piękny, elegancki, czarny garnitur. Różnił się nieco od reszty i nie był taki staromodny. Sądzę, że to coś w stylu Starka. Pokazałam mu go, a on stanął metr od niego bacznie mu się przyglądając.
- Podoba mi się. - Pstryknął palcami i zawinął go pod pachę idąc w stronę kasy.
- Nie przymierzasz?
- Nieee, nie chce mi się. - Rzucił obojętnie i poszedł zapłacić. Wyszłam przed sklep by poczekać aż tamten poflirtuje z cycatą blondynką stojącą za ladą. W każdym sklepie te pustaki pożerały mnie wzrokiem. Wiem że, jestem z przystojnym miliarderem na zakupach, ale przecież nie jesteśmy razem. Szkoda.. Zaraz! Co?! Aria wróć, zapędzasz się troszeczkę. To twój przyjaciel, totalny friendzone więc ogarnij się! Nie no dobra, kogo ja chcę oszukać. Prawda jest taka, że zależy mi na nim. Nie wiem czy go serio kocham dlatego zachowuje pozory jakby nigdy nic. Nie chcę psuć przyjaźni czy coś. Jest dobrze jak jest i nie ma co się nad tym głowić.
- Ziemia do Arii! - Tony pomachał mi dłonią przed twarzą, a ja wybudziłam się z transu.
- Sory, zamyśliłam się.
- Widzę właśnie. Zaczynam się o ciebie martwić, ostatnio często ci się to zdarza. Myślisz, że schizofrenię się leczy w tak zaawansowanym stopniu jak u ciebie? - Zaczął nabijać się ze mnie, a ja pokazałam mu środkowego palca, posyłając przy tym całusa.
- Burak. - Rzuciłam oschle i poszłam w stronę ruchomych schodów.
- Oj no weź! Żartowałem! - poszedł za mną lecz nie zatrzymałam się. Dałam kroka na metalowe schody i zaczęłam zjeżdżać w dół. Złapał mnie za ramię i nie wiem jak to zrobił, ale teraz opierałam się plecami o barierkę. Byłam tak za nią wychylona, że gdyby nie to, że mnie trzymał już dawno byłabym na dole.
- Tony! Idioto! Nie rób tak!
- Idioto tak?! Co? Nic nie słyszę! - Ludzie się na nas patrzyli jak na chorych psychicznie. Zaczęłam śmiać się z jego miny i zachowania. Patrzył gdzieś przed siebie mrużąc oczy.
- Tony!
- Co to za echo? Ludzie, wy też to słyszycie? - zaczął szukać "czegoś" w tłumie zwracając na nas jeszcze większą uwagę społeczeństwa.- Stark przestań! To nie jest śmieszne! - wychylił mnie jeszcze bardziej, a ja automatycznie zapiszczałam.
- Przeproś.
- Przepraszam.. - pociągnął mnie w swoją stronę, a ja zachowałam pion. - Za to, że jesteś skończonym idiotą.- Znowu chciał mnie wypchnąć za barierki, ale tym razem złapałam go za szyję więc nie mógł tego zrobić, bo oboje byśmy się zachwiali. Wyprostował się, śmiejąc razem ze mną. Objął mnie ramieniem za szyję, a ja spojrzałam na niego. Znowu wybuchnęliśmy śmiechem schodząc z tych przeklętych schodów.
- To co? Teraz obiad? - zwrócił się do mnie gdy zeszliśmy na podziemny parking. Otworzył samochód, a ja od razu wsiadłam biorąc zakupy między nogi. Wada sportowego auta - brak bagażnika.
- Darujmy sobie, jest już późno. Nie wyrobimy się. - Spojrzał na zegarek po tym jak odpalił silnik.
- Niech będzie, ale jak zemdleje z głodu to będzie twoja wina. - Prychnęłam pod nosem, a on zrobił obrażoną minę. Po chwili poczułam jego dłoń na moim udzie.
- Spokojnie, złapie cię.
- Oj jakaś ty dobra. Normalnie anioł nie kobieta! - spojrzał na mnie mrugając z gracją rzęsami.
- No widzisz. Patrz na drogę geniuszu. - Przyłożyłam palec do jego policzka kierując jego głowę w drugą stronę. Stark przerzucił oczami i pogłośnił radio. Akurat leciała jego piosenka więc zaczął drzeć się wniebogłosy jak jakiś psychol. Zaczęłam się śmiać widząc jego ruchy i ciągle zmieniającą się mimikę twarzy. Uwielbiam tego gościa, przy nim nigdy się nie nudzę i uśmiecham się nawet jak jest źle.
- Sir, dzwoni pan Rogers. - Nagle radio wyłączyło się i do naszych uszu dobiegł głos Jarvisa.
- No EJ!! To była moja piosenka!! - tony krzyknął oburzony, a ja musiałam powstrzymać się by nie wybuchnąć śmiechem. - Cholerny pajac w lateksie. Powiedz, że jestem zajęty. Mówiłem im, że najbliższe 24 godziny spędzam z Ar. Każ mu się wypchać.
- Oczywiście panie Stark. - Jarvis wyłączył się i po chwili mój telefon zaczął dzwonić. Wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Steve. Razem z Tony'm spojrzeliśmy się po sobie znacząco.
- Nie odbieraj.
- Ale to musi być coś ważnego skoro dzwoni teraz do mnie.
- Mam to gdzieś. Nie odbieraj. - Westchnęłam i wyłączyłam dźwięki w telefonie, następnie chowając go do kieszeni. - Jeśli kosmici zaatakują Nowy Jork to zobaczymy to w telewizji, a jak nie, to znaczny, że ludzkości nic nie zagraża.
- Może masz i rację.
- Zawsze ją mam. - Tony posłał mi cwaniacki uśmiech, a ja pokiwałam głową z niedowierzaniem.
CZYTASZ
Każdy przypadek jest przeznaczeniem cz.I
FanfictionKsiążka w trakcie korekty Pierwsza część trylogii: Ariana Dejvies to piękna, młoda kobieta ze skomplikowaną przeszłością. Wraca do Nowego Jorku po paru latach życia na bagażach. Niestety już pierwszego dnia zaczynają się kłopoty. Ultrona już nie ma...