Siedzieliśmy wszyscy przy ognisku rozmawiając ze sobą. Jest około 22:00 i zrobiło się już zimno. Siedzę z kubkiem herbaty w dłoni oraz głową na ramieniu Tony'ego. On natomiast przytula mnie do siebie, co jakiś czas całując w czubek głowy. Podobnie do naszej dwójki wyglądają Sharon z Rogersem oraz Jenny z Clintem. Ogień wesoło tańczy, a iskierki strzelają do góry jak fajerwerki. Jest całkiem dobrze, ale i tak wolałbym być w domu. Ziewnęłam ospale, zasłaniając usta dłonią.
- Aria, masz. Zostało mi jeszcze trochę cukierków. - James wyciągnął w moją stronę dłoń złożoną pięść. Niby nie mam ochoty na nic słodkiego, ale z nudów zjem te cukierki. Potem Thor się do nich dorwie, tak jak do pulpetów ze słoika i nie będzie cukierków. Postawiłam herbatę na ziemi i wyciągnęłam w jego stronę otwartą dłoń. Kiedy dał mi na nią cukierki otworzyłam ją. Moim oczom ukazała się jaszczurka oraz ślimak bez skorupy. Poderwałam się ze swojego miejsca piszcząc, skacząc oraz wymachując rękoma.
- Fuuuuu! To jest obrzydliwe! Boże jaka ohyda! James nienawidzę cię! - Krzyknęłam płaczliwym głosem, na co reszta zaczęła się ze mnie śmiać. To było tak cholernie obrzydliwe! Od dziecka bałam się robactwa i takich poczwar, a on doskonale o tym wiedział! Widząc jak się ze mnie śmieje i to tak, że zaraz się przez to udusi, podeszłam do niego i przejechałam mu dłonią, na której miałam śluz ślimaka, po twarzy. Zaczął się krzywić, a kiedy chciałam zrobić to jeszcze raz, złapał mnie za nadgarstki. Zaczęłam się szarpać, potknęłam się i poleciałam na niego. Przelecieliśmy razem przez pieniek na którym siedział. Leżeliśmy w jakimś śmierdzącym błocie głośno się śmiejąc. Wstał pierwszy i podał mi rękę abym zrobiła to samo.
- Wyglądasz jak potwór. - Skwitował gdy zobaczył jak ociekam błotem.
- Maseczka błotna już zaliczona. - Zgarnęłam brudne włosy do tyłu. Spojrzeliśmy na resztę, śmieli się z nas, a Tony prawie tarzał się po ziemi. Cholerny bezczel. Zaczęłam iść w jego kierunku. Kiedy to zobaczył wstał i zaczął się cofać.
- Wiem co chcesz zrobić. Nie waż się nawet. Aria! Stój brudasie.
- Brudasie?! - krzyknęłam na niego i zaczęłam go gonić. Nagle przerzucił mnie przez ramię i zaczął iść w nieznanym mi kierunku. Zaczęłam się szarpać i bić go pięściami po plecach. - Stark! Puszczaj mnie! - Nagle klepnął mnie w tyłek, a ja pisnęłam.
- Przestań krzyczeć, bo płoszysz zwierzynę.
- Pieprz się.
- Z tobą zawsze i wszędzie.
- Ugh! Nie cierpię cię! - wysyczałam zza zębów i poddałam się. Opadłam bezwładnie na jego plecy i czekałam aż mnie puści. Postawił mnie na ziemi dopiero po jakiś pięciu minutach. Dopiero wtedy zobaczyłam, że stoimy na pomoście. Jezioro było piękne i duże. Księżyc rozświetlał taflę wody, nad którą unosiła się mgła. Świerszcze ukryte w trawie, grały swą muzykę. Cały ten widok zapierał dech w piersiach. - O jacie, jak tu pięknie. - Powiedziałam cicho spoglądając na Tony'ego, który wpatrywał się we mnie czułym wzrokiem.
- Też tak sądzę błotny potworze. - Zaśmiał się cicho ze mnie, a ja spiorunowałam go wzrokiem. - Oj chodź tu. - Przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Zaczęliśmy iść w stronę zejścia z pomostu, nie odklejając się od siebie. Rozchyliłam usta, a on to wykorzystał. Nagle potknęliśmy się. Nie wiedziałam co się dzieje, ale poczułam jak ląduje w wodzie. Była cholernie zimna! Wypłynęłam na powierzchnię i zobaczyłam przerażoną minę Starka. Jednak gdy mnie zobaczył, z powrotem zaczął się śmiać. Zrobił to specjalnie aby błoto się ze mnie zmyło! Weszłam wściekła na pomost i ominęłam go, kierując się szybkim krokiem w stronę naszego obozowiska. Wiatr owiewał moje ciało, przez co było mi jeszcze bardzkiej zimno.
- Ar poczekaj! Jesteś cała mokra! Wyglądasz teraz tak cholernie seksownie, że.. - Nie wytrzymałam i odwróciłam się do tyłu wpadając na niego.
- Że co?! Że chcesz mnie przelecieć tu i teraz?! Nie licz na to. - Zaczęłam na niego krzyczeć, gestykulując przy tym rękoma. Skrzywił się gdy kąpiąca ze mnie woda, poleciała na niego gdy gestykulowałam rękoma. Ponownie odwróciłam się tyłem do niego, uderzając go mokrymi włosami po twarzy. Szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. Kiedy po dłuższym czasie przedzierania się przez krzaki, dotarłam na miejsce, wszystkie pary oczu spoczęły na mnie. Thor chciał coś powiedzieć unosząc palec do góry.
- Nic nie mów! - na moje polecenie zrobił z ust wąska linię i z powrotem opuścił dłoń. Zdjęłam z siebie bluzę i rzuciłam nią w Starka. Zostałam w koszulce i jeansach. Stanęłam przed samym namiotem i zdjęłam buty. Potem w namiocie szybko się przebrałam, wyrzucając resztę mokrych ubrań na dwór.
- Aria mogę wejść? - usłyszałam głos James'a.
- Jasne, przecież to też twój namiot. - Wszedł, a zaraz za nim Bruce. Zaczęli szykować sobie miejsce do spania więc trochę się przesunęłam. Kiedy w ich ślady chciał pójść Tony, zasunęłam mu suwak od wejścia tuż przed nosem. Zobaczyłam, że obok mnie leży jego zegarek. Założyłam go na prawą rękę i dotknęłam ekranu. Po chwili rękawica zbroi pokryła moją dłoń.
- Ar daj spokój. - Kiedy znowu odsunął sobie wejście, wystawiłam rękę z bronią za namiot i skierowałam prosto na niego. Po chwili cofnęłam ją i znowu zasunęłam suwak. Zdjęłam rękawice, która złożyła się z powrotem w zegarek. - To gdzie mam spać?
- Twój problem.
- Aria, zaczyna padać!
- Miłej nocy Stark. - Odpowiedziałam szorstko, po czym spojrzałam na dwójkę przyjaciół. Patrzyli po sobie znacząco.
- Nie masz dla niego litości. - Bruce zaśmiał się, a ja wzruszyłam ramionami.
- Wrzucił mnie do lodowatego jeziora i teraz ma za swoje, dobranoc chłopcy. - Odpowiedziałam i położyłam się w śpiworze. Oni postąpili identycznie jak ja.
- Dobranoc. - Odpowiedzieli chórem, a ja powoli zasypiałam.
Otworzyłam szeroko oczy. Coś mi nie pasowało. Miejsce obok mnie nadal jest puste. Usiadłam rozglądając się. Bruce i James spali, a gdzie jest Tony? Sądziłam, że wejdzie potem do namiotu. Deszcz nadal padał, ale już nie tak bardzo. Odsunęłam wyjście namiotu i zobaczyłam go jak siedzi przy ledwo palącym się ognisku. Ten ogień był już prawie zgaszony. Założyłam szybko drugie buty, które były suche, wzięłam wielki koc i wyszłam. Widziałam od tyłu jak się trzęsie z zimna oraz, że jest cały mokry. Nikogo tu z nim nie było. Położyłam mu koc na ramionach i wtedy odwrócił się do mnie. Mokra grzywka oklapła mu ma czoło.
- Chodź bo się przeziębisz.
- Ty chodź do mnie, już nie pada, będzie nam ciepło. - Rozchylił ręce nakryte kocem, dając mi do zrozumienia abym usiadła mu na kolanach.
- Jesteś cały mokry Stark.
- Aria, no weź. Tak ładnie proszę. - Wydął dolną wargę, a ja z uśmiechem na ustach przerzuciłam oczami. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach, bokiem do niego. Opatulił nas szczelnie kocem i wtulił się w mój bok. To, że był mokry nie przeszkadzało mi aż tak bardzo. Był cały zmarznięty, a ja dawałam mu teraz ciepło. Spojrzałam w niebo. Miliony gwiazd błyszczało, ukazując piękno tego świata. Po raz kolejny dziś, jestem zachwycona widokiem tego miejsca.
- Tony, spójrz w górę. - Zrobił to o co prosiłam, a ja objęłam go ręką za szyję.
- Niesamowite co?
- I to jak, w mieście tego nie widać. Zawsze marzyłam aby kiedyś jechać w jakieś takie miejsce, wziąć koc i przez całą noc patrzyć w gwiazdy. - Tony lekko odkleił się ode mnie, marszcząc pytająco brwi.
- No nie gadaj. - Zaśmiałam się z jego reakcji, przytakując głową.
- Naprawdę. To było marzenie jeszcze z dzieciństwa, ale nigdy tego nie zrobiłam.
- Obiecuję, że kiedyś zrobimy to razem. - Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem. Odgarnęłam mu włosy z czoła, podczas gdy on badał swoimi czekoladowymi tęczówkami każdy mój ruch. Uwielbiałam gdy tak na mnie patrzył, widziałam w jego oczach każde uczucie. Ten brązowy kolor był tak głęboki i hipnotyzujący, jak nikogo innego. Złączyłam nasze wargi tylko na chwilę, by potem wtulić się w jego tors i zamknąć oczy, wdychając przy tym jego cudowny zapach.
CZYTASZ
Każdy przypadek jest przeznaczeniem cz.I
FanfictionKsiążka w trakcie korekty Pierwsza część trylogii: Ariana Dejvies to piękna, młoda kobieta ze skomplikowaną przeszłością. Wraca do Nowego Jorku po paru latach życia na bagażach. Niestety już pierwszego dnia zaczynają się kłopoty. Ultrona już nie ma...