Rozdział VIII

580 43 4
                                    

Gdy rodzice Jong'a wyszli Taemin skulił się w rogu kanapy.
-Jak ja ich nie nawidzę.-mówił do siebie Jong.
-.....
-Hm? Czemu nic nie mówisz misiu?
-Nie nazywaj mnie tak!
-Co się stało? Czemu nie mogę? Czy moi rodzice Ci coś powiedzieli?-zapytał smutnym głosem.
-Nie...
-To co się stało? Czy ja Ci coś złego powiedziałem?
-Czy szmata Ci coś mówi!?-krzyknął chłopiec ze łzami w oczach.
-C-Co? Jak? Kiedy?
-Twoi rodzice też słyszeli, jak wyzywałeś mnie od szmat! Wcześniej mówiłeś, że jestem twoim chłopakiem! Kłamałeś przed swoimi rodzicami, żeby mieć pretekst!
-C-Co? Ja? Ciebie?
-Ale ja już do tego przywykłem. Nie raz byłem wzywany jeszcze gorzej!
-Przepraszam, wpadłem we wściekłość.-Jonghyun podszedł do chłopaka i w tym momencie zauważył, że Taemin płacze. Przytulił go z całych sił.
- B-bo gdy miałem siedem lat t-to uciekłem z domu. Rodzice się nade mną znęcali prawie codziennie. Byłem niechciany. P-potem się włóczyłem przez kilka tygodni, aż w końcu trafiłem do jakiegoś klubu. Tam byłem trzymany jako zabawka dla tych, którzy zapłacili dużo pieniędzy. Miałem SIEDEM lat. W-w końcu trafiłem d-do niego. ON był najgorszy. Trzymał mnie w-w...
Jonghyun zobaczył, że dalsza rozmowa staje się coraz trudniejsza.
-Ciii...Już nie musisz.
-Nie! Ja chcę to opowiedzieć Hyung. ON trzymał mnie w piwnicy. Nazywał to pokojem zabaw. Wynajmował mnie każdemu, kto zapłacił większą sumkę. Sam też nie próżnował. Gwałcił mnie niemal codziennie. Potem mnie wyrzucił na śmietnik.
-Przepraszam. Nie wiedziałem, że byłeś tak okrutnie traktowany. Moje słowa musiały Cię bardzo zranić. Wybaczysz mi misiu?
-Pewnie Hyung.
-A chciałbyś iść np. do wesołego miasteczka? Albo może na spacer?
-Wolałbym spacer...
-Dobrze, to choćmy. Na dworze jest zimno, zabierz ciepłą kurtkę. Nie mogę pozwolić, żeby mój misiaczek zmarzł.
-Dobrze, Hyung.
Taemin szybko ubrał kurtkę i wyszli. Na dworze zdążyło się już ściemnić. Jong i chłopiec wybrali mało uczęszczaną, ale za to bardzo romantyczną, ścieżkę w pobliskim parku.
-Byłeś już tutaj kiedyś? -zapytał Jonghyun.
-Nie. Ale tutaj ślicznie.
-I romantycznie. -dodał ciszej starszy.
-Huh?
Chłopiec lekko się zarumienił. -Ale zimno. Brrr.-zaczął narzekać młodszy.
-Choć tu do mnie. Przytulić Cię?
-N-nie trzeba Hyung.
W tym momencie Taemin źle stanął i się poślizgnął. Jonghyun szybko zareagował i złapał chłopca w ostatniej chwili.
-Los jednak chciał inaczej.-zaczął Jong.
-Prze-przepraszam Hyung. To było przypa...
-Spokojnie, trzymam Cię.
Jonghyun zaczął
zbliżać swoją twarz do Taemina. Chłopiec, nie czekając na zaproszenie, zrobił to samo. Czuli już swoje oddechy na twarzy, gdy poczuli, że ktoś na nich patrzy. Szybko odsuneli się od siebie, i pomaszerowali bez słowa do domu Jong'a. Gdy byli już w mieszkaniu, odetchnęli z ulgą.
-Ehh...ludzie przeszkadzają w najlepszych momentach....-narzekał Jong...To co?? Kontynuujemy to, w czym nam przerwano?
-Yhym.- Taemin pokiwał ochoczo głową.
-To chodź tu do mnie, misiaczku.

Chłopiec grzecznie podszedł do siedzącego na kanapie Jonga i usiadł mu na kolanach. Jong objął go rękami w pasie. W tej chwili zadzwonił telefon. Wkurzony Hyung poszedł odebrać. Okazało się, że to wiadomość głosowa od jego matki.

-Synu jedziemy teraz samochodem. Czuję, że coś strasznego się za chwilę stanie. Jest z nami twoja narzeczona i twój...Edward!.......wiadomość urwała się.

Jonghyun odłożył słuchawkę z lekkim niepokojem.

-Hyung?-zza jego pleców odezwał się cichy głosik Taemina.- Coś się stało?

Jong'owi nie było dane odpowiedzieć. Po pokoju rozległ się dźwięk, którego miał serdecznie dość. Zbierając ostatki sił, żeby nie wybuchnąć przyłożył słuchawkę do ucha.

-Halo!
-Pan Kim Jonghyun?
-Tak, to ja. Kim pan jest?
-Dzwonię ze szpitala. Pańscy rodzice i narzeczona mieli wypadek. Udało się tylko uratować jakiegoś chłopca. Prawdopodobnie to Pański syn. Proszę szybko przyjechać. Dowidzenia.
-C-co! Halo! Halo!

Oszołomiony mężczyzna pobiegł do przedpokoju, i zaczął się ubierać. Zza rogu wyjrzał Taemin.
-Coś się stało? - zapytał z niepokojem w głosie, widząc przerażoną twarz starszego.
-Jadę do szpitala. Nie czekaj.

Oki Doki! Przepraszam za moją długą nieobecność. Było to związane z tym, że telefon mi się popsuł. Do następnego! 😉😃

You're my sweet slave | Yaoi | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz